Poor Genetic Material - Paradise Out Of Time

Artur Chachlowski

ImageProg rock lekki, łatwy i przyjemny. Takie określenie przychodzi mi na myśl po wysłuchaniu nowej płyty niemieckiej formacji o przedziwnej nazwie Poor Genetic Material. Po 4 albumach, które niespodziewanie ułożyły się w tematyczną całość opowiadającą o porach roku, przyszedł czas na płytę już nie programową, a stanowiącą zestaw 9 niepowiązanych ze sobą piosenek. Tak, piosenek, bowiem w taką nieco lżejszą i bardziej uproszczoną stronę swoich muzycznych zainteresowań zespół podążył na swoim nowym krążku. O prawdziwej sile tego albumu stanowią urokliwe nagrania. Bardzo ładnymi liniami melodycznymi zachwycają utwory „New Phase”, „Beauty Passing”, a także „Starlightbound”. Płynnie i spokojnie rozwijają się też melodie w „Holy Ground” i „Paradise”. Gwarantuję, że przy ich słuchaniu czekają Was bardzo miłe chwile.

Przywołany już przeze mnie cykl o porach roku (albumy „Summerland” 2001, „Leap Into Fall” 2002, „Winter’s Edge” 2003 i „Spring Tidings” 2006) spotkał się ze sporym zainteresowaniem słuchaczy i krytyków, którzy wychwalali grupę Poor Genetic Material za oryginalność kompozycji i umiejętne łączenie elementów rocka klasycznego, prog rocka, elementów ambient z łatwo słyszalnymi wpływami modnych w latach 80. brzmień elektronicznych. Teraz zespół jakby zapragnął odpocząć od takich inspiracji i zarzucił ewidentną eteryczność swojej muzyki na rzecz prostszych rozwiązań i krótszych, mniej skomplikowanych utworów. Choć trzeba przyznać, że zespół nie był w tym aż tak ekstremalny, gdyż na płycie „Paradise Out Of Time” znaleźć też można utwory o przyzwoitej, 7-8-minutowej długości, jak „Out Of Time”, w którym co najmniej kilka razy dochodzi do radykalnych zmian tempa i klimatu, czy „My Other Life”, który w swej melodycznej prostocie poraża efektownym instrumentarium z porywającą partią gościnnie występującego na tej płycie skrzypka Olivera Bergera.

No właśnie, przyjrzyjmy się bliżej warstwie instrumentalnej, gdyż grupa Poor Genetic Material zawsze słynęła z wycyzelowanych i dopieszczonych aż do bólu brzmień. Nie inaczej jest na nowej płycie, ale też doszło tu do znacznego uproszczenia w samej technice gry. Zespół gra poprawnie, ale w sumie dość oszczędnie. Właściwie można byłoby powiedzieć, że gra zaledwie poprawnie. Nie epatuje jakimiś nadzwyczajnymi fajerwerkami, czy efektownymi solówkami. Najciekawiej spisują się dwaj założyciele grupy, działający w niej od samego początku: Philipp Jaehne (k) i Stefan Glomb (g). Dobrze prezentuje się sekcja rytmiczna: Dennis Sturm (bg) – Dominik Steinbacher (dr), a wokal Phila Griffithsa (syna wokalisty legendarnej formacji Beggar’s Opera) lśni najjaśniejszym z możliwych blasków. W sposób zdecydowany wpływa on na dość wysoką w sumie ocenę, na jaką zasługuje najnowsze dzieło Poor Genetic Material. Dobra wokalna forma Griffithsa cieszy o tyle, że nie zawsze ten obdarzony ciekawym głosem artysta był w stanie uciągnąć nienajlepszą grę jego kolegów z innego zespołu. Mam tu na myśli ostatnie albumy jego macierzystej formacji Alias Eye, które właściwie przepadłyby z kretesem, gdyby nie jego śpiew, który ratował co tylko się dało. Słychać wyraźnie, że w Poor Genetic Material ma on odpowiednich partnerów do współpracy, stąd niech nikogo nie dziwi fakt, że zespół ten znowu może zapisać swoją nową płytę po stronie plusów. Może nie aż takich, jak na przykład poprzedni album „Spring Tidings”, ale zawsze.

MLWZ album na 15-lecie Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku