Skrzypaczkę Basię Szelągiewicz i śpiewającego pianistę Darka Tarczewskiego mieliśmy już okazję poznać podczas koncertów Raya Wilsona. Oboje współpracowali też m.in. ze Stiltskin, Perfectem, a także z orkiestrami Zbigniewa Górnego i Aleksandra Maliszewskiego. Niedawno postanowili założyć własny zespół, który nazwali Face2Face i z którym we wrześniu zadebiutowali albumem zatytułowanym „Inside The Noise”. Towarzyszą im na nim liczni instrumentaliści, wśród których znajdujemy doskonale znanego z występów z Rayem Wilsonem (a wcześniej z postcollinsowskiego Genesis) perkusistę Nira Z.
Debiutancki album Face2Face to zbiór utworów, które ubrane są w ramy kilkuminutowych melodyjnych piosenek. I to melodyjnych do tego stopnia, że już po jednym, dwóch przesłuchaniach, zaczynają nam same grać w uszach, nawet gdy płyta nie kręci się już w odtwarzaczu. Warto wiedzieć, że zarówno Basia, jak i Darek to klasycznie wykształceni muzycy, którzy doskonale czują się w swoim muzycznym świecie. Jak go opisać? Czy to pop czy rock czy też melodyjny prog z symfonicznymi i jazzowymi naleciałościami? Na „Inside The Noise” znajdujemy mnóstwo udanych utworów: dynamicznych piosenek, których nie powstydziłby się zespół Kansas („Stop This Game”, „Light”), poetyckich ballad („Sandman”, „I’ll Be Fine”, „Guess I Just Missed That Train”), zagranego z rozmachem przystępnego pop rocka („Where The Sun Meets The Moon”, tytułowy „Inside The Noise”), odrobinę brzmień w stylu funk („Sex Life”), trochę subtelnego smooth jazzu („Overcrowded Places”), chwytających za serce nagrań o melodyce i aranżacji z pogranicza ELO i The Beatles („In Another Place”) czy przepięknie zinterpretowanego tematu przewodniego z serialu „Polskie drogi”.
Po kilkakrotnym uważnym przesłuchaniu albumu „Inside The Noise” stwierdzam, że Darek to wokalista, który obdarzony jest ciepłą i bardzo miłą dla ucha barwą głosu. Bardzo dobrze, że nie forsuje on skali czy swojego naturalnego rejestru. Czasem może wydawać się, że odrobinę brakuje mu mocy, ale nie zapominajmy, że produkcje Face2Face to przecież nie metal, a rzecz z pogranicza rocka i muzyki pop. A barwa głosu Darka i jego sposób ekspresji idealnie wpisują się w tę stylistykę.
Jeżeli chodzi o Basię, to chyba nie będę do końca obiektywny. Gra ona na instrumencie, którego umiejętne wykorzystywanie w muzyce rockowej od razu nobilituje w moich oczach danego wykonawcę. Nigdy nie ukrywałem tego, że do moich ulubionych grup należą zespoły Kansas, Curved Air, U.K. czy też nasze RSC, a więc grupy, które posiadły umiejętność łączenia skrzypiec z typowo rockowym instrumentarium. Brzmienie skrzypiec Basi jest dokładnie takie, jak lubię najbardziej. Gra wybornie. Nie wiem tylko czy górnolotne nazwanie jej „polskim Davidem Ragsdale’em w spódnicy” nie będzie krzywdzącym określeniem. I to nie tylko dlatego, że zazwyczaj na scenie pojawia się ona w efektownym spodnium.
Pamiętajmy, że Face2Face to nie tylko przyjemny śpiew, fortepian i skrzypce. Są tutaj też finezyjne partie wiolonczel (Aleksandra Walczak) i fagotu (Sławek Piechota), są trąbki (Paweł Kuźniak - posłuchajcie wybitnie Collinsowsko brzmiącego nagrania „Last Encore”!), są wreszcie wyrafinowane gitarowe sola (szczególnie polecam to z utworu „The Light”). Basia i Darek skomponowali naprawdę ciekawy materiał i razem z towarzyszącymi im przyjaciółmi nagrali album wymykający się wszelkim próbom możliwego zaszufladkowania. Nie pytajcie więc czy to rock czy pop czy jeszcze coś innego. Face2Face grają po prostu dobrą Muzykę.
Połączenie klasycznego wykształcenia z rockowymi fascynacjami stworzyło prawdziwą mieszankę wybuchową. Wprawdzie na płycie „Inside The Noise” dźwiękowych eksplozji raczej się nie spodziewajcie, ale feerii muzycznych fajerwerków – na pewno tak.