Jadis - No Fear Of Looking Down

Artur Chachlowski

Wiadomość o nowej płycie grupy Jadis bardzo mnie ucieszyła. Nie ukrywam, że czuję do kierowanego przez śpiewającego gitarzystę Gary’ego Chandlera zespołu przeogromny sentyment. Wciąż mam w pamięci rewelacyjny występ Jadis na festiwalu Rotherham Rocks we wrześniu 1995 roku oraz pamiętny koncert (rzucane z widowni róże zaczepione w gryfie gitary Chandlera! – kto był, ten wie o czym mówię) zespołu w krakowskim klubie Pod Przewiązką. W moim domowym odtwarzaczu dość często obraca się pierwsza oficjalna kompaktowa płyta Jadis pt. „More Than Meets The Eye” (1992), a w uszach często grają mi przewspaniałe utwory „The Beginning And The End” oraz „Wonderful World”. I tak sobie myślę, że czuję się coraz bardziej sentymentalny. Bo na grupę Jadis wciąż patrzę poprzez pryzmat tej pierwszej płyty, no może jeszcze drugiej – „Across The Water” (1994), oraz najwcześniejszego materiału tego zespołu z winylowej płyty „Baboon Enquires” nagranego w latach 80. pod bacznym okiem Steve’a Rothery’ego. O późniejszych wydawnictwach – a mam je wszystkie i swego czasu na wszystkie niecierpliwie wyczekiwałem – niewiele mogę powiedzieć. W mojej pamięci niewiele z nich zostało.

Obawiam się trochę, że tak samo będzie z tą najnowszą płytą – „No Fear Of Looking Down”. Osiem utworów, 45 minut muzyki i… tyle. Owszem, są to całkiem poprawnie wykonane piosenki, ale tylko poprawnie. Nie dostrzegam w nich jakiegoś błysku, odrobiny szaleństwa, nie czuje się w nich polotu. Ot, rzetelnie odegrany materiał, porządne kompozycje, fajnie zaśpiewane przyjemnym głosem Chandlera utwory opatrzone kilkoma niezłymi gitarowymi solówkami. Rockowe rzemiosło. Gdzie im tam do starej muzyki Jadis.? Osobiście brakuje mi w tym zestawie utworów, które zdecydowanie wybijałyby się ponad przeciętność i do których chciałoby się często powracać. Obawiam się, że za jakiś czas, gdy ich atrakcyjność ze względu na walor nowości już przeminie, nie odróżnimy ich od zawartości poprzednich płyt Jadis. No bo kto dziś tak naprawdę pamięta coś szczególnego z albumów „See Right Through You” (2012), „Photoplay” (2008), „Fanatic (2003) czy „Understand” (2000)?

Chciałbym się mylić w swojej opinii. Chciałbym, by utwór „A Thousand Staring Eyes” stał się wielkim przebojem, chciałbym, by „Listen To Me”, „Abandoned” i „Seeds Of Doubts” stały się prawdziwymi klasykami w repertuarze Jadis, chciałbym, by „Change Of Season” stał się wzorem progresywno-rockowej instrumentalistyki… Ale wiem, że niestety nie ma na to szans…

Po raz kolejny w przypadku grupy Jadis  mam wrażenie zmarnowanej szansy. Wielka szkoda, bo potencjał był (nadal jest?). Chandler to zdolny muzyk, a przy tym chyba też niezły negocjator. Udało mu się zaangażować do nagrania albumu „No Fear Of Looking Down” muzycznego emeryta, jakim z własnego wyboru jest były lider grupy IQ, Martin Orford. I to przekonał go nie tylko do wykonania kilku partii na flecie, co Orfordowi zdarzało się na przestrzeni ostatnich lat już wiele razy na płytach różnych wykonawców, lecz przede wszystkim do zagrania na syntezatorach. Jednak niestety nawet i to niecodzienne wydarzenie nie przerodziło się w jakąś szczególną wartość dodaną nowej płyty Jadis, a jego ranga osiągnie pewnie co najwyżej poziom zwykłej ciekawostki.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!