Przedstawiamy dziś najnowszy album firmowany przez wokalistę, autora piosenek, multiinstrumentalistę i producenta Rhysa Marsha. To piękny i nastrojowy album, zawierający w sobie liczne elementy progresji, alternatywnego rocka, awangardy, a nawet jazzu. Przypomnijmy, Rhys Marsh to urodzony w Londynie, a obecnie mieszkający w norweskim Trondheim muzyk, który rozpoczął karierę w 2008 roku i w ciągu następnych pięciu lat wydał trzy albumy studyjne i jedną koncertową płytę (pod szyldem Rhys Marsh And The Autumn Ghost). Później wydawał swoją muzykę już pod własnym nazwiskiem. Jego pierwszy solowy album "Sentiment" ukazał się jesienią 2014 roku, a kolejny - „The Black Sun Shining" – rok później. Najnowsza, planowana do wydania 22 lutego, płyta nosi tytuł "October After All" i jest to debiut Marsha w renomowanej wytwórni Karisma Records.
Na "October After All" Marsh samodzielnie wykonuje większość sekcji instrumentalnych, ale album zawiera również partie w wykonaniu Arve Henriksena grającego na trąbce (przepiękne solo w utworze „22”) i Kåre Kolve na saksofonie („Long Way Back”, „Golden Lullabies”, „(It Will Be) October After All”). Słychać też wokalistów: Silje Leirvik i.. doskonale nam znanego Tima Bownessa, który przewspaniale zinterpretował tytułową piosenkę, która w bardzo klimatyczny sposób kończy to wydawnictwo.
O swoich nowych piosenkach Rhys mówi tak: "Staram się podchodzić do każdego albumu z innej perspektywy po to, by nadać mu własną tożsamość. Kiedy komponowałem ten album, byłem bardzo zainspirowany muzyką z drugiej połowy lat siedemdziesiątych, szczególnie utworami, w których w miejsce melotronów wchodziły syntezatory imitujące smyczkowe brzmienia. No i wszystkie te piosenki powstały w szczególnym dla mnie czasie - tuż po moim ślubie i narodzinach naszego syna. Po raz pierwszy pozwoliłem sobie, aby poszczególne utwory były odbiciem konkretnych wydarzeń z mojego życia. Mam nadzieję, że słychać to dobrze na tej płycie”.
"October After All" to stylowy progrockowy album, którego klimaty rozciągają się od delikatnej melancholii w „Golden Lullabies” poprzez szorstką i pełną patosu grę w "Let It Be Known!" poprzez dynamiczne i rytmiczne „The Summer Days" aż po brzmienia niemal przebojowe („River”) czy też mocno zanurzone w otchłaniach muzycznej nostalgii („It Will Be October After All”). Coś w sam raz dla miłośników twórczości White Willow, Stevena Wilsona (szczególnie z jego blackfieldowskich płyt) oraz solowego Tima Bownessa.