Grecką grupę Mother Of Millions przedstawialiśmy na łamach MLWZ.PL w ubiegłym roku, kiedy to omawialiśmy płytę „Sigma”. Był to drugi album w dorobku zespołu. Teraz jest już trzeci. Bowiem w marcu Mother of Millions powraca swoim nowym albumem zatytułowanym "Artifacts".
Z wielu względów możemy nazwać go kontynuacją poprzednika. Brzmienie zespołu można nazwać zarówno potężnym, jak i kinematycznym (zwróćcie uwagę na przewspaniałe marzycielskie dźwięki fortepianu w utworze „Nema” pełniącym rolę płytowego interludium), intensywne eksperymentowanie miesza się tu z wyszukanymi rytmami, alternatywną estetyką i progresywnymi strukturami.
W programie albumu jest tylko siedem utworów, a trwa on niewiele ponad 40 minut. Zważywszy na to, że wspomniany już „Nema” to trwający zaledwie kilkadziesiąt sekund przerywnik, możemy sobie wyobrazić, że greccy muzycy z reguły potrzebują czasu, aby odpowiednio budować klimat swoich kompozycji.
Album w niezwykle efektowny sposób otwiera utwór "Amber". Najpierw pojawia się ciekawy śpiew acapella, a potem Mother Of Millions wprowadza nas już w świat swoich mrocznych kompozycji. Najpierw zaskakują nas harmoniczną partią wokalną i delikatną gitarą, a w dalszej części - bardziej złożonym i zdecydowanie mocniejszym beatem. „Amber” oraz oznaczony indeksem 6 "Anchor" są dwoma jedynymi dynamicznie rozwijającymi się utworami na tym wydawnictwie. Reszta utrzymana jest w zawieszonej, delikatnej atmosferze medytacji. Najlepszym tego przykładem jest finałowa, niezwykle klimatyczna dziesięciominutowa kompozycja „Artefact". Powoli rozwijająca się, pełna instrumentalnych i wokalnych kontrastów (m.in. pełna emocji kobieca narracja w połowie utworu w zderzeniu z szorstkim śpiewem George’a Prokopiou), a jej przekaz jest taki, że ciarki chodzą po plecach.
Ta przestrzeń i marzycielska atmosfera muzyki Mother Of Millions każe mi coraz bardziej zastanawiać się, czy zespół ten należy nadal wkładać to przegródki z napisem „atmosferyczny alt metal”. Atmosferyczny i alternatywny – tak, ale metal – raczej już niekoniecznie. Grupa Mother Of Millions zręcznie porusza się po wielogatunkowych stylach, a sposób, w jaki to robi potrafi sprawić, że jest się naprawdę pod sporym wrażeniem. Nieważne są jednak etykietki. Liczy się wartość muzyczna tego albumu. A jest ona wysoka. George Prokopiou ma magnetyczny głos, a reszta zespołu potwierdza swój niebywały talent wykonawczy zręcznie dopasowując się do emocji, jakie niesie jego śpiew. Poszczególne utwory balansują pomiędzy prostotą, a złożonością, zaś klimaty zmieniają się od miękko łagodnych po intensywnie mroczne. Ciekawa to płyta. Warto posłuchać.