Seldon - Per Quale Sentiero

Artur Chachlowski

Seldon to grupa pochodząca z Florencji. Powstała w 2008 roku. Swoją nazwę wzięła od nazwiska głównego bohatera powieści science fiction „Preludium Fundacji” Isaaca Asimova. W 2015r. ukazała się jej pierwsza płyta „Tutto e Memoria”, a omawiany dziś przeze mnie krążek „Per Quale Sentiero” to album numer 2 w dyskografii Włochów. Grupę tworzą: śpiewający keyboardzista Marco Baroncini, gitarzysta Francesco Bottai, basista Carlo Bonamico i perkusista Marco Borsanti. Dwaj pierwszy działają w zespole Seldon od samego początku, a aktualna sekcja rytmiczna wykrystalizowała się przed nagraniem „Per Quale Sentiero”.

Surrealistyczne teksty poszczególnych utworów (w programie nowej płyty jest ich siedem i trwają one łącznie 50 minut), często nawiązujące do literatury Asimova, śpiewane są przez Baronciniego po włosku, a jeżeli chodzi warstwę instrumentalną to mamy do czynienia z intensywnym i wyrafinowanym graniem utrzymanym w stylistyce włoskiej szkoły progresywnego rocka. Poprzez obecne tu i ówdzie pewne elementy jazzrockowe skojarzenia biegną w stronę dorobku grupy Banco (warto posłuchać jej nowej płyty „Transiberiana” – elementów wspólnych znajdzie się co niemiara), a także w rejony stylistyczne eksplorowane przed laty przez Van Der Graaf Generator.

Co ważne, włoscy muzycy nie tylko potrafią nieźle „rzeźbić” w lawinie skomplikowanych brzmień i dźwięków oraz stosować liczne rockowe „łamańce”, ale na szczęście nie zapominają o melodyjnej stronie swojej twórczości. Powoduje to, że „Per Quale Sentiero” to album pełen uroczych brzmień, melodyjnych klimatów i o dużej dawce emocjonalnego napięcia, które wyczuwa się podczas słuchania. Być może nie w całości, ale naprawdę długimi chwilami jest on wielce ekscytujący, czas poświęcony na jego słuchanie mija zaskakująco płynnie, a całość – zważywszy na to, że Seldon ani przez moment nie usiłuje przypodobać się miłośnikom lżejszych klimatów – brzmi zaskakująco lekko i przyjemnie. Jest na tym krążku dużo ciekawej muzyki, a do najbardziej wyróżniających się moim zdaniem kompozycji należy zaliczyć: otwierający płytę utwór „Cronache Della Galassia”, najdłuższe w tym zestawie, wielowątkowe nagranie „Corpo e Anima” oraz przywodzący na myśl twórczość grupy Rush (ewidentne inspiracje klasykiem „Vital Signs”) finałowy utwór „Deserto dell’Anima”.

www.redcatpromotion.com

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok