Cottingham, Rob - Back Behind The Orchard Tree

Artur Chachlowski

Roba Cottinghama kojarzymy głównie z zespołów Touchstone oraz Cairo, którymi z powodzeniem kierował w trakcie minionej dekady. Zanim jednak zaistniał ze swoimi zespołami w środowisku brytyjskiego prog rocka, nagrał solową płytę zatytułowaną „Behind The Orchard Tree”, która praktycznie przeszła bez większego rozgłosu. Teraz, po kilkunastu latach, postanowił do niej powrócić i po nagraniu na nowo całego materiału dać mu drugie muzyczne życie. Myślę, że to nie tylko sprytnie zaplanowany zabieg marketingowy, ale po prostu dobry pomysł, bo – jak się okazuje – ten stary materiał to niezwykle udany kawałek muzyki o sporym potencjale, o czym możemy się przekonać słuchając albumu wydanego niedawno pod nieco zmodyfikowanym tytułem: „Back Behind The Orchard Tree”.

Żeby opowiedzieć całą historię związaną z tą płytą musimy się cofnąć do września 2001 roku. Początkujący muzyk–amator (w tamtym czasie Rob pracował w jednej z finansowych korporacji w londyńskim City) znalazł się w studiu Linford Manor w Milton Keynes. Na rejestrację materiału Rob i towarzyszący mu muzycy dostali zaledwie kilka dni, co było nie lada wyzwaniem, gdyż większość wyposażenia studia była analogowa, a gotowego do nagrania materiału było całkiem sporo. Album zainspirowany został snem, w którym sześcioletnia wówczas córka Roba, Sally, bawiąc się z ojcem w chowanego, skryła się pod drzewem w sadzie. Mając przed oczami obrazy z dzieciństwa Rob uświadomił sobie, że odnalazł w sobie samym dziecko, które przed laty bawiło się w kwitnącym sadzie. Postanowił więc wrócić do czasów swojej młodości i z tej perspektywy opowiedzieć historie zawarte w swoich piosenkach.

O tym właśnie był album, któremu nadano adekwatny tytuł: „Behind The Orchard Tree”. Ukazał się on w marcu 2002 roku i… praktycznie nikt o nim do tej pory nie słyszał. Przeszedł właściwie bez echa i pewnie dziś już nikt by o nim w ogóle nie pamiętał.

Świat poszedł do przodu, Rob skoncentrował się na swoich nowych projektach muzycznych, lecz w miarę upływu czasu coraz częściej w jego głowie pojawiała się myśl, by powrócić do tamtego materiału, przebudować go nieco, opracować na nowo i zarejestrować ponownie, ale już z użyciem najnowszych zdobyczy techniki nagraniowej. Rob działając czynnie na rynku muzycznym zdobywał nowe doświadczenia, doskonalił swoje umiejętności jako inżynier dźwięku, stawał się coraz pewniejszym kompozytorem i producentem (czego najlepszym przykładem była wydana w 2016 roku, bardzo dobrze przyjęta, płyta „Say” grupy Cairo). Gdy wreszcie nadszedł czas, by powrócić do swojej zapomnianej płyty sprzed lat, Rob zabrał się do pracy samodzielnie, jednak na pewnym etapie zdał sobie sprawę, że będzie potrzebował wsparcia profesjonalnego gitarzysty. Znalazł go w osobie Johna Mitchella – muzyka znanego z grup Arena, Kino, It Bites, Frost* czy Lonely Robot.

Podobnie jak w pierwotnej wersji płyty, Rob zaśpiewał wszystkie ścieżki wokalne i chórki, ale na nowej płycie znalazło się też miejsce na jego wokalny duet z córką Kelly (zaśpiewali razem w potraktowanej jako bonus orkiestrowej wersji utworu „Hero”). Do nagrań zaprosił też ukraińskiego saksofonistę Anatolija Vyacheslavova, który wykonał smoothjazzowe partie w najdłuższej na płycie, 10-minutowej kompozycji „Find Me”. Oprócz niej, na płycie zatytułowanej „Back Behind The Orchard Tree” znajdujemy odświeżone, nieco zmienione w stosunku do oryginałów, utwory, w większości utrzymane w melancholijnym tonie, zaśpiewane przez Roba czystym i bardzo melodyjnym głosem, opatrzone pięknymi partiami gitar i syntezatorów. Trzeba przyznać, że Cottinghamowi udało się poprawić ich jakość, a dzięki gitarom Mitchella i nowoczesnej produkcji nabrały one nowej tożsamości oraz bardzo zyskały w porównaniu z pierwotnymi wersjami. Dlatego też album „Back Behind The Orchard Tree” AD 2019 należy obiektywnie uznać za bardzo udaną kolekcję ciekawych nagrań. Do moich ulubionych należą „Hear Me” i „Invisible Man”, które stanowią razem imponujący początek płyty, wspomniany już, najdłuższy w tym zestawie epik „Find Me” oraz stojący (przynajmniej ze względu na swoje rozmiary) na przeciwległym biegunie, ledwie 90-sekundowy instrumental „Catch It If You Can”. Do programu płyty dołożono jeden całkowicie nowy utwór – „Out Of Time”. Jest on trochę inaczej zaaranżowany niż reszta (o wiele więcej w nim elektroniki), oparty jest na mocnym riffie sekwencera dźwięku oraz opatrzony niesamowitą gitarową solóweczką. Palce lizać!

Nowy album Roba Cottinghama z założenia nie miał być repliką płyty „Behind The Orchard Tree”, która miała zupełnie inny wymiar i charakter. „Back Behind The Orchard Tree” wynosi muzykę Cottinghama na zupełnie inny poziom interpretacyjny, wykonawczy i produkcyjny. Jest też dziełem zdecydowanie bardziej zbalansowanym. Znalezienie tej równowagi dla starych pomysłów i nowych możliwości technicznych było kluczową sprawą w tym projekcie i myślę, że nie trzeba wcale czekać aż czas pokaże, że całe to przedsięwzięcie zakończyło się artystycznym sukcesem. Że tak właśnie jest wiadomo już teraz, właściwie już po pierwszym przesłuchaniu…

Sam Rob Cottingham bardzo celnie wypowiedział się na temat obu tych płyt: „Są one jak moje dzieci. Niby różne, jedno starsze, drugie młodsze, ale kocham je tak samo, choć z zupełnie innych względów”. Niewątpliwie coś w tym jest…

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!