Niecodzienny duet brazylijskiej wokalistki Liki Cecato i bardziej znanego w progresywnych kręgach włoskiego multiinstrumentalisty Paolo Baltaro (pamiętamy go m.in. z progresywnych projektów Arcansiel i S.A.D.O. oraz licznych płyt solowych – jego ostatni album „Live Pillheads” zrecenzowaliśmy tutaj) i nieoczekiwany repertuar wypełniający ich wydaną pod koniec ubiegłego roku płytę „Call Porter”. A w dodatku repertuar zaprezentowany w bardzo nietypowy sposób.
Pierwotnie myślałem, że ta płyta nijak nie pasuje do naszego małoleksykonowego portalu, jednak w miarę upływu czasu i coraz lepszego zapoznawania się z jej muzyczną zawartością stwierdziłem, że o tak ciekawych wydawnictwach, jak to, powinniśmy na naszych łamach pisać obowiązkowo.
Lica i Paolo wzięli na warsztat dorobek amerykańskiego kompozytora i twórcy musicali Cole Portera (1891-1964). Podeszli do jego muzyki w dość niekonwencjonalny sposób. Paolo zaprosił do nagrań liczne grono nieprzeciętnie utalentowanych instrumentalistów (m.in. Garrison Fewell, Andrea Baccaro, Luca Donini, Vassilia Chachlakis, Gabriele Ferro i Pier Michelatti) i zaaranżował wybitne szlagiery Portera w niezwykły i zaskakujący sposób. Każdy z 9 tematów, które wypełniają płytę zatytułowaną „Call Porter – A Time Warp Into Cole Porter’s Musi” (już sam tytuł jest błyskotliwą grą słów), będącą w istocie wiązanką znanych, skomponowanych przez Portera standardów, zagrany jest w różnym, właściwym sobie, muzycznym stylu. A Lica Cecato doskonale wpasowała się wokalnie w tę niecodzienną konwencję Porterowej ‘zakrzywionej muzycznej czasoprzestrzeni’.
Mamy więc tu utwory zagrane w duchu twórczości The Beatles, utrzymane w stylu twórców progresywnego rocka (Paolo Baltaro: „zawsze zastanawiałem się jak muzyka Cole Portera zabrzmiałaby, gdyby wziął się za nią Phil Collins?” i własną odpowiedź na to pytanie prezentuje w „I’ve Got You Under My Skin”), wykonawców heavy metalu (wiązanka „Let’s Do It”/„Zorterporn” brzmi jakby grał ją zespół Machine Head), legendarnej grupy Steely Dan (to w „Let’s Misbehave”), Franka Zappy czy też podane są w bardzo nowoczesny sposób, mocno podlany współczesną elektroniką (jak wiązanka „Night And Day”/”A Night In Turin”/”Disco Labirinto” zaaranżowana w stylu modnych grup The Subsonica i Bluevertigo).
Zabawa, i to przednia, gwarantowana. Słucha się tej płyty znakomicie. A gdy ma się słabość do bogatych bigbandowych brzmień (jak ja), dobrego jazzu zagranego w nietuzinkowy sposób (jak ja) i w ogóle czuje się sentyment do twórczości klasyków musicali (jak ja), to radość przy słuchaniu jest jeszcze większa. Polecam!
www.banksvillerecords.com