Black Noodle Project, The - Code 2.0

Artur Chachlowski

W zespole The Black Noodle Project zawsze było dwóch gitarzystów. Ale lider był jeden. Tym, z którym zawsze kojarzyło się brzmienie tej grupy i komu przypisywano sukcesy kolejnych płyt był Jeremie Grima – nie tylko gitarzysta, ale i wokalista, autor tekstów oraz główny kompozytor i dostarczyciel materiału na wszystkie kolejne płyty zespołu. Najnowsza płyta popularnych Czarnych Chmur to jednak pierwszy album nagrany bez Jeremiego w składzie.

Czemu tym razem zabrakło go w zespole? Ostatnio poświęcił się pisaniu książek i siłą rzeczy musiał zawiesić gitarę na kołku i nastąpił, miejmy nadzieję że chwilowy, rozbrat z muzyką. Nie znaczy to wcale, że nadal nie wspiera on swoich kolegów: czynnie uczestniczy w promocji płyty „Code 2.0” i z tego co wiem, to wcale nie jest powiedziane, że na zawsze rozstał się z The Black Noodle Project. Nie zmienia to faktu, że nie zagrał on ani jednej nuty na tym krążku. Pierwsze kompozycyjne skrzypce przejął drugi gitarzysta, od lat związany z zespołem, Sébastien Bourdeix.

To on wpadł na pomysł, by nową płytę wypełnić jedną, długą, trwającą blisko trzy kwadranse, suitą podzieloną na sześć oznaczonych rzymskimi cyframi aktów plus jeden dodatkowy akt finałowy. W dodatku jest to suita w przeważającej mierze instrumentalna. Jedynie w jej finałowym fragmencie słyszymy śpiew Sébastiena oraz jego żony, Sandrine. Śpiewają (po francusku) o rozpaczy związanej z odchodzeniem z tego świata. A właściwie o światełku na końcu drogi, które u jednych budzi przestrach, a innych pociąga by wejść w nieznane.

W Akcie III zespół zastosował ciekawy zabieg. Wykorzystano w nim fragmenty mowy Victora Hugo na temat nędzy i nierówności społecznych. Przemówienie to zostało wygłoszone przed francuskim Zgromadzeniem Narodowym w 1849 roku, a na płycie „Code 2.0” zostało zinterpretowane po aktorsku przez zespół teatralny. Pozostałe fragmenty albumu są już całkowicie instrumentalne. Wykonane przez The Black Noodle Project we właściwy dla siebie wyważony i uduchowiony sposób. Zresztą w miarę upływu lat i z każdą kolejną płytą zespół The Black Noodle Project przyzwyczajał swoich fanów do powiększania pierwiastka muzyki instrumentalnej, czego najlepszym przykładem może być poprzedni krążek, Divided We Fall” (2017), na którym tylko w dwóch utworach słyszeliśmy wokal.

„Code 2.0” to album inny niż wszystkie poprzednie płyty zespołu. Nie ma na nim rozbudowanych kompozycji z długimi gitarowymi solówkami w stylu Davida Gilmoura, co zawsze było domeną Jeremiego Grimy. Siłą rzecz nie ma też na nim piosenkowej atmosfery. Na szczęście wciąż sporo jest dobrego grania, a zespół, choć już bez swojego wieloletniego lidera, lecz wciąż ze starymi, dobrymi znajomymi na pokładzie (oprócz Sébastiena Bourdeix mamy tu jeszcze perkusistę Fabrice’a Bergera oraz basistę Anthony’ego Létévé), ciągle wpisuje się w charakterystyczną dla The Black Noodle Project, wypracowaną przez lata, atmosferyczną i uduchowioną stylistykę rozmarzonego prog rocka..

Ciekaw jestem jak potoczą się dalsze losy grupy The Black Noodle Project? Czy będą kolejne płyty? A jeśli tak, to czy do składu powróci Grima? Jak będzie, czas pokaże. Tymczasem jednak cieszmy się tym nowym, nieco zaskakującym krążkiem tego francuskiego zespołu. Ja nie zawiodłem się i myślę też, że dotychczasowi fani Czarnych Kluch też będą zadowoleni.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!