Collins, Simon - Becoming Human

Artur Chachlowski

„Becoming Human” jest już czwartym solowym albumem najstarszego syna Phila Collinsa, Simona. Muzyk przedstawia na nim bardzo solidną mieszankę rocka, popu, progu, elektroniki, a także pewną nutkę industrialu.

Nie mogło być inaczej jeżeli jest się synem tak słynnego ojca: pierwszym i podstawowym do dziś instrumentem Simona Collinsa jest perkusja. Podobno swój pierwszy muzyczny ślad zaznaczył on w śpiewanej przez swego ojca oraz Philipa Baileya piosence „Easy Lover”. I podobnie jak było to u jego ojca, muzyczna kreatywność doprowadziła go do nauki gry na fortepianie i tylko kwestią czasu było kiedy zacznie on komponować. Jego kariera potoczyła się naturalnym torem. W kanadyjskim Vancouver, w którym mieszkał po rozwodzie swoich rodziców, założył postpunkowy zespół Jet Set, potem przeprowadził się do Niemiec i tam nagrał swój pierwszy solowy album „All Of Who You Are” (1999). Później były jeszcze dwie kolejne solowe płyty (w tym „U-Catastrophe” (2008), na której zagrało aż dwóch muzyków Genesis: Steve Hackett oraz ojciec Phil, z którym Simon wykonał porywający duet perkusyjny w utworze „The Big Bang”), aż wreszcie w 2013 roku pojawił się na rynku album „Dimensionaut” nagrany przez powołaną przez niego wspólnie z Dave’em Kerznerem formację Sound Of Contact. I myślę, że w świecie prog rocka Simon Collins kojarzony jest właśnie poprzez pryzmat muzyki zamieszczonej na tej ostatniej, skądinąd bardzo dobrej, płycie.

Jak wiadomo, niedługo po nagraniu „Dimensionaut” drogi panów Collinsa i Kerznera rozeszły się i wydaje się, że „Becoming Human” jest w pewnym sensie albumem, na którym w naturalny sposób można usłyszeć muzyczne inspiracje zaczerpnięte właśnie z grupy Sound of Contact. Jest jakby jego naturalną kontynuacją. Simon Collins ewidentnie powraca do brzmienia płyty „Dimensionaut” i chyba jeszcze bardziej niż w przypadku tamtego wydawnictwa, kładzie nacisk na wysublimowane aranżacje i zapadające w pamięć linie melodyczne. Wyraźnie słychać to już w tytułowym nagraniu, które otwiera ten album (poprzedzone jest ono trwającym minutę industrialnym intro pt. „Into The Fray”). Elektroniczny beat buduje bardzo przyjemne brzmienie będące podkładem pod lekko zachrypnięty, surowy wokal Collinsa, a następnie w chwytliwy refren wybijają się subtelne partie gitar i perkusji. Kolejne nagranie, „The Universe Inside of Me”, jest utrzymane w podobnym klimacie z fajnymi przejściami napędzanymi samplami perkusji i melodyjnym śpiewem w refrenie.

Zapadające błyskawicznie w pamięć refreny to niewątpliwa atrakcja tej płyty i zdziwiłbym się, gdyby ktoś, kto uważnie słucha, nie zaczął natychmiast nucić melodii przewijających się na przykład w utworach „This Is The Time”, „Living In Silence” czy „Thoughts Become Matter”. Bardzo podoba mi się też nagranie „40 Years”. Jest ono przykładem świetnie opanowanej przez Collinsa sztuki łączenia harmonii melodii dostrojonych do jego warunków głosowych oraz syntezatorowych poprockowych rytmów. Z kolei przedostatni na płycie temat „So Real” to jeden z moich ulubionych fragmentów tego albumu i skupia on w sobie optymistyczny wydźwięk, zawrotne tempo i (znowu!) świetny refren. Wszystko to potwierdza spory talent Simona Collinsa do pisania dobrych poprockowych piosenek. Natomiast zdecydowanym gwoździem programu tej płyty jest moim zdaniem „Dead Ends” – dziewięciominutowy, epicko brzmiący finał tego wielce intrygującego albumu. Ta kompozycja jest mocno przesiąknięta elektroniką. Jej klimat majestatycznie rośnie i zagęszcza się z każdą minutą, dając w efekcie wspaniały, choć mroczny kawał muzyki pełnej orkiestracyjnego patosu.

W nagraniu płyty „Becoming Human” Collinsowi towarzyszyli: współproducent Robbie Bronnimann (instrumenty klawiszowe, programming), Gaz Williams (gitara basowa), Kelly Avril Nordstrom (gitary) oraz znany m.in. z zespołu Fisha, gitarzysta Robin Boult. Warto jednak wiedzieć, że cały album ma lekki elektro-synthpopowy wydźwięk. Collins wydaje się mocno skoncentrowany na tym, by aranżacje poszczególnych utworów sprowadzać do czterech prostych elementów: ściany syntezatorowych dźwięków, programmingu, wyrazistego beatu perkusji oraz do wokalu. Czasem ciężko wychwycić dźwięki zagrane przez wspomnianych wyżej muzyków na żywych instrumentach i trudno odróżnić je od syntezatorów oraz programowania. Wygląda to na zamierzony efekt. Efekt, moim zdaniem, nienajgorszy…

Podsumowując krótko, Simon Collins nagrał udany album pełen naprawdę fajnych piosenek i dojrzałych, inteligentnych pomysłów, które przez cały czas skupiają uwagę słuchacza. Dla każdego fana brzmień spod znaku Sound of Contact zastanawiającego się, jak mógłby brzmieć kolejny album tego zespołu, Becoming Human” wydaje się godnym następcą „Dimensionaut”.

Simon z płyty na płytę rośnie i dojrzewa jako artysta. Ciekaw jestem jak dalej rozwinie się jego kariera? Tak sobie myślę, że ojciec w jego wieku ogłaszał koniec współpracy z Genesis i właściwie już nic wielkiego, z progrockowego punktu widzenia, później nie nagrał. Czy Simon pójdzie za ciosem i czy możemy liczyć na jego kolejne ciekawe albumy? Jako ogromy sympatyk jego twórczości oraz fan tego, co usłyszałem na płycie „Becoming Human” głęboko wierzę, że tak będzie.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!