Współcześni skandynawscy wykonawcy progresywni słyną ze zdecydowanych nawiązań do tradycji rocka lat 70. Anglagard, Par Lindh, Landberk, Kaipa i inni grają/grali muzykę mocno osadzoną w tradycji King Crimson i tria ELP. Nie inaczej jest w przypadku formacji Mikromidas. Tworzy ją 5 muzyków działających razem już od 1995 roku, jednak dopiero teraz prezentują oni światu swój debiutancki album. Zrealizowany on został również w duchu starych nagrań, gdyż zarejestrowano go na żywo w studio w ciągu zaledwie dwóch weekendów. Bogate aranżacje oparte na potężnym brzmieniu organów Hammonda oraz melotronu to znak firmowy muzyki młodych Norwegów. Wykonują oni swe utwory w ojczystym języku, co z pewnością nie ułatwia odbioru tej i tak dość skomplikowanej muzyki. Niemniej jednak wydaje mi się, że wyrobieni słuchacze, którzy potrafią docenić albumy, które nie „wchodzą” za pierwszym razem, a wymagają kilkukrotnego uważnego przesłuchania uznają tę płytę za jedno z najwspanialszych muzycznych odkryć bieżącego roku.
Mikromidas - Brennende Drommer
, Artur Chachlowski