Przyznam, że nieczęsto zdarza się tak, że o polskich artystach tworzących niezwykle ciekawą muzykę dowiaduję się od zaprzyjaźnionych z MLWZ partnerów zagranicznych. Jakież było moje zdziwienie, gdy Eugene Rogers z renomowanej wytwórni Progressive Gears podesłał mi pakiet EPK anonsujący zapowiadaną na 12 kwietnia premierę kompaktowej płyty „2Years 2Late” działającej w Łodzi grupy o nazwie Let See Thin. Coś mi niby świtało, nazwa brzmiała jakby odrobinę znajomo, ale na początku w ogóle nie mogłem zatrybić ani skojarzyć.
Jeszcze większe zdziwienie nastąpiło, gdy przesłuchałem materiał wypełniający ten album. To bardzo ciekawa porcja muzyki stojącej na pograniczu prog rocka i rocka alternatywnego. Ubrana w dość krótkie (4-5 minut) i bardzo przystępne (zwięzłe i melodyjne) utwory. Jest ich na tej płycie osiem i tworzą one udaną całość z należycie porozkładanymi akcentami. Bardzo przyjemna niespodzianka. Już od pierwszego przesłuchania wiedziałem, że to album na duży plus. Bardzo ciekawa sfera instrumentalna i znajomo brzmiący wokal. Długo nie wiedziałem do kogo on należy. Uporczywie starałem sobie przypomnieć, lecz dopiero gdy przyjrzałem się składowi (Maciej Włodarczyk - gitary, Paweł Wężyk – instrumenty klawiszowe, Michał Dziomdziora – gitara basowa, Przemysław Kaźmierski - perkusja oraz Łukasz Woszczński – śpiew) zapaliła mi się lampka: przecież Let See Thin to zespół, który w pewnym sensie jest kontynuacją grupy Leafless Tree (polecam nasze małoleksykonowe recenzji obu wydawnictw tego zespołu: EP-ki „The First Leaf” (2010) oraz koncertowego albumu „Live In Lodz – Say Yes Autumn Tour 2014" (2015).
Polskiej publiczności Let See Thin dał się już poznać występując w lutym 2019 roku na Prog On Days, a także na festiwalu progresywnego rocka w Toruniu oraz na piątej edycji Prog The Night. W grudniu zeszłego roku zespół opublikował cyfrowo swój album, który teraz, w wersji CD, ukazuje się dzięki Progressive Gears.
Chciałbym od razu zaznaczyć, że Let See Thin nie gra sztampowego prog rocka. Od razu słychać, że to wcale nie zespół z gatunku ‘jakich wiele’. W jego muzyce wychwycić można wpływy melodyjnego rocka lat 80. (zwłaszcza w utworach „Leave”, „To The Stars” i „Mist”) oraz elektroniki („Leave”, „To The Stars”), są tutaj też różne ciekawe zabiegi pozamuzyczne (głos z interkomu czytający komunikat o ociepleniu klimatu w „Change”) i właściwie od pierwszego utworu na płycie – wyrazistego i przebojowego „Herald” – każde kolejne nagranie staje się ogromną przyjemnością w obcowaniu z tą muzyką. Przebój goni przebój, melodyjne frazy pojawiają się jak na zawołanie, chwytliwe refreny (jak na przykład ten w „Time”) momentalnie wwiercają się w głowę, a zespół narzuca niesamowite tempo. Generalnie dużo na krążku „2Years 2Late” się dzieje… Od początku do samego końca. Bez słabego punktu, bez słabego mementu, bez słabego utworu…
I pewnie tego dobrego byłoby aż za dużo, gdyby nie pewien sprytny zabieg w postaci skondensowania muzyki w krótkie i łatwostrawne ramy. Dlatego podczas słuchania płyty „2Years 2Late” ani przez chwilę nie sposób się nudzić. O żadnym znużeniu czy zniechęceniu też nie może być mowy. Jest za to bardzo dużo emocji, muzycznej wrażliwości, jest ogromne tempo, jest lekkość i zwiewność, jest wciągający klimat oraz przestrzeń wypełniona bardzo dobrą muzyką…
Jak już powiedziałem: bardzo przyjemna niespodzianka. Polecam!