Bardzo lubię ten zespół i kibicuję mu od samego początku. Mam do niego przeogromny sentyment, pewnie dlatego, że z liderem Big Big Train, Gregiem Spawtonem, mam kontakt praktycznie od samego początku działalności jego formacji. Trochę za sprawą Stuarta Nicholsona z Galahad, który zasugerował Gregowi wysłanie do mnie kasety magnetofonowej z pierwszymi nagraniami jego zespołu (było to zanim jeszcze ukazał się pierwszy album Big Big Train pt. „Goodbye To The Age Of Steam” w 1994 roku). No i tak to się zaczęło. I trwa już prawie 30 lat…
Wspaniale było obserwować jak z płyty na płytę Big Big Train rośnie w siłę, jak jego muzyka dojrzewa, jak staje się on coraz ważniejszym (kto wie czy dzisiaj nie najważniejszym?) zespołem szeroko rozumianej brytyjskiej sceny progrockowej.
Rok 2009 był dla Big Big Train przełomowy. Ukazał się wtedy „The Underfall Yard” - album nr 6 w dorobku zespołu, na którym po raz pierwszy pojawili się panowie David Longdon (śpiew), wywodzący się z XTC gitarzysta Dave Gregory oraz Nick D’Virgilio (perkusja). Album okazał się sporym sukcesem, wyniósł Big Big Train na zupełnie nowy poziom, a lwią część tego osiągnięcia przypisać trzeba nowemu frontmanowi Davidowi Longdonowi - człowiekowi o przyjemnym, uduchowionym głosie, którego zakres idealnie wpisywał się w szeroką gamę emocji serwowanych przez bogate i dojrzałe bigbigtrainowe brzmienia wypełniające album „The Underfall Yard”. A te, z waltorniami, trąbkami, puzonami i wiolonczelami i w ogóle z bardzo nowatorskimi aranżacjami oraz utworami, które demonstrowały skalę ewolucji muzyki tej pochodzącej z Bournemouth grupy, po prostu zadziwiały i zachwycały fanów pod każdą szerokością geograficzną. Zachwyciły i mnie, czemu dałem przed laty wyraz w swojej recenzji tej wspaniałej płyty (bezpośredni link tutaj).
Minęło 12 lat i oto Big Big Train dokonał reedycji tego dawno wyprzedanego albumu. Początkowy plan zakładał jedynie wydanie tej płyty na winylu z okazji 10-lecia premiery, ale projekt rozrósł się do znacznie większego przedsięwzięcia. Przedsięwzięcia, którego finalny efekt kręci się teraz w moim domowym odtwarzaczu, a dobiegające do moich uszu jakże przyjemne dźwięki umilają mi pisanie niniejszej recenzji.
W pięknym opakowaniu, na okładce którego widnieje ta sama co w oryginale rycina Jima Trainera, znajdują się aż dwa srebrne krążki. Pierwszy z nich to zremiksowana wersja oryginalnego albumu. Nie ma wątpliwości, że współczesne zdobycze techniki dźwiękowej, którymi posługiwał się reżyser dźwięku Rob Aubrey, pozwoliły na odświeżenie i wycyzelowanie brzmienia zespołu, co moim zdaniem zaowocowało nowymi, świetnymi wrażeniami dźwiękowymi. Z łatwością wyłapać można kilka fajnych retuszów, głównie polegających na zastąpieniu niektórych instrumentów syntetycznych prawdziwymi, oraz znacznie lepszy i szerszy krajobraz dźwiękowy. Całość tego materiału brzmi bardzo świeżo i słucha się go teraz naprawdę wyśmienicie.
A co z drugim dyskiem? Znajdujemy na nim cztery utwory. Pierwszy to „Songs From The Shoreline” – kompozycja łącząca w sobie motywy ponownie nagranego utworu „Victorian Brickwork” z podstawowej płyty oraz „Fat Billy Shouts Mine” – nagrania pochodzącego z sesji płyty „The Underfall Yard”, które jednak nie znalazło się w programie tego albumu i ukazało się dopiero na wydanej rok później EP-ce pt. „Far Skies Deep Time” (2010). Ta rozrośnięta do 19 minut hybryda jest porywającym epikiem uwypuklającym najwspanialsze walory muzyki oraz kompozycyjno-techniczne talenty członków zespołu. Utwór nr 2 to zagrane przez kierowaną przez Dave’a Desmonda sekcję dętą dwuipółminutowe, zawierające w sobie motywy przewodnie, preludium do kompozycji „The Underfall Yard”. Jak łatwo się domyślić, indeksem 3 oznaczona została nagrana na nowo kompozycja tytułowa. Podczas jej słuchania można wyobrazić sobie nieco inną soniczną perspektywę, w której Big Big Train postanowił przedstawić po latach ten kultowy utwór. Obiektywnie przyznam, że jak na mój słuch nowa wersja nie różni się zbytnio od oryginału (z wyjątkiem wspomnianego wcześniej preludium), ale po prostu znakomicie prezentuje się w tym bonusowym zestawie. Lśni na nim niczym najprawdziwszy muzyczny klejnot. I wreszcie, jako czwarta na tym krążku znajduje się premierowa, specjalnie skomponowana przez Grega Spawtona dla potrzeb tego wydawnictwa, piosenka „Brew And Burgh”, której towarzyszy przeuroczy animowany teledysk. „Brew And Burgh” to Big Big Train w swoim najbardziej refleksyjnym i lirycznym wydaniu. Przepiękny i wzruszający to utwór, będący prawdziwą ozdobą nie tylko tego dodatkowego krążka. Wydaje mi się, że ze względu na efekt świeżości i unikatowości posiada w sobie taki potencjał, że powinien stać się lokomotywą wznowienia tej jakże pięknej płyty. Jednej z najważniejszych w dorobku Big Big Train. Teraz, z dołożonym do niej drugim krążkiem i wypełniającymi go blisko 50 dodatkowymi minutami muzyki stanowi ona wartościową całość, którą z pewnością zachwycą się nie tylko najbardziej oddani fani twórczości tej brytyjskiej grupy. Jestem pewien, że to wydawnictwo przyciągnie do Big Big Train liczne grono nowych sympatyków.