Szwedzkiego muzyka Mattiasa Olssona nie trzeba chyba przedstawiać nikomu z naszych Czytelników. Änglagård, Pineforest Crunch, Kaukasus, Necromonkey, Pär Lindh Project, Gösta Berlings Saga, White Willow, Therion, Vly – to tylko niektóre zespoły i projekty, w których spełniała się lub nadal spełnia się jego niespokojna dusza artysty. Także w projekcie o nazwie Molesome, którego dwie płyty - „Dial” (2018) i „Tom & Tiger” (2020) - przedstawialiśmy już na naszych małoleksykonowych łamach.
„Are You There?” to najnowsza płyta Mattiasa Olssona wydana pod szyldem Molesome. Niedawno miałem okazję z nim rozmawiać i powiedział mi, że w dobie lockdownu i kompletnego załamania rynku koncertowego, spędza wiele czasu w swoim studio i nagrywa muzykę, która jak ulał pasuje do przeróżnych projektów, w które jest zaangażowany, Już niedługo możemy spodziewać się płyt Isobar, Galasphere i Elisy Montaldo, dzisiaj jednak przed nami „Are You There?” – koncept album opowiadający o wątpliwościach, trudnościach i wszelkich perturbacjach jakich doświadczasz, gdy próbujesz nagrać… album koncepcyjny. Na przykład o spamie trafiającym na twoją skrzynkę. Albo pękniętym krążku CDR z demówkami, który wkładasz do samochodowego odtwarzacza i… nie gra. O milionach dolarów, które ktoś oferuje ci w dziwacznym e-mailu pochodzącym z niewiadomego źródła…
Mattias Olssona gra na melotronach, perkusji, marimbie, basie i to on skomponował wszystkie utwory na tej pycie, nawet jeśli są na niej numery wykonane bez jego udziału, jak „Sport Bag” (solo na wiolonczelę) oraz „The Second Voice” (gitara akustyczna i obój). Ciekawostką jest to, że na przykład w takim utworze, jak „Sorrow” Mattias gra na… radiu. We wszystkich tematach, a jest ich na tej płycie aż 18, Mattiasowi towarzyszy Hampus Nordgren-Hemlin, który obsługuje szeroką paletę różnych instrumentów. I to właśnie ten duet ciągnie ten album do przodu.
Oprócz nich słyszymy tu jeszcze następujących muzyków: Valter Kinbom (konga, shakery, bęben ramowy i dodatkowa perkusja), Wendy McNeill (wokal), Tiger Olsson (wokal), David Keller (wiolonczela), Martin von Bahr (obój), Trinidad Carillo – wokal, Anthony J. Resta (gitara) oraz Mai Tanaka (narracje w języku japońskim).
Już po samym instrumentarium (a w przypadku panów Olssona i Nordgrena-Hemlina lista używanych przez nich instrumentów jest naprawdę długa), można wywnioskować, że w przypadku „Are You There?” mamy do czynienia z albumem niezwykłym i bardzo różnorodnym brzmieniowo. Trudno zatem oceniać tę płytę jako zlepek pojedynczych kompozycji, na zawartą na nim muzykę trzeba spojrzeć jako nierozerwalną całość. Nie ukrywam, że sam łapałem się na tym, że pierwotnie, przy pierwszych kilku przesłuchaniach, pomijałem niektóre utwory. Wydawały mi się, że nie pasują do reszty, że są po prostu nieciekawe i słabe. Ale później zdałem sobie sprawę, że to wszystko kwestia gustu. To co tobie się nie podoba, ktoś inny być może opisze jako wspaniałe brzmienia. I zacząłem słuchać tej płyty od początku do końca. No i dopiero wtedy odkryłem jej prawdziwy urok. Co więcej, wydaje się, że trudno płytę „Are You There?” przypisać jednoznacznie do jakiegoś konkretnego gatunku, niemniej warto zauważyć, że to obsługiwane przez Olssona melotrony odgrywają pierwszoplanową rolę w komponowanej przez niego muzyce. I tak właśnie jest w tym przypadku Molesome. Ponadto, oprócz wielu kluczowych dźwięków i elektronicznych gadżetów, a także ciekawych perkusyjnych aranżacji, jest na tym krążku kilka ekscytujących momentów z akustycznymi gitarami, wiolonczelami, obojem i anielskim głosem Wendy McNeill.
Pośród tych kilkunastu utworów, a w gronie tym znajdziemy kilka naprawdę mocno zakręconych fragmentów, potrafi pojawić się na przykład takie nagranie, jak Long Island”, które najlepiej pasowałoby na plaży w jakimś Malibu. Niespodzianka goni tu niespodziankę. Zaskoczenie sąsiaduje tu z coraz to większym zadziwieniem. Odnoszę wrażenie, że Olsson i spółka prowadzą ze słuchaczem jakąś przedziwną i nie do końca zrozumiałą grę, aby po chwili uświadomić sobie, że wszystko ma swój sens i choć na początku wyczuwamy uczucie pewnego chaosu, to w efekcie wszystko na płycie „Are You There?” jest poukładane w sposób należyty i właściwy.
A poszczególne utwory na płycie są bardzo krótkie (takie „Naturales” czy „Being Kate” trwające po cztery minuty z sekundami uchodzą tu za prawdziwe „długasy”). Większość z nich jest czysto instrumentalna, a utwory wokalne zostały rozdzielone pomiędzy kilku wokalistów. We wspomnianym już „Naturales” śpiewa Trinidad Carillo i jej głos mocno przypomina Björk. Podobnie rzecz ma się w utworze „Vernon”, który może uchodzić za żywy przykład bardzo udanego eksperymentalnego pop music. Pomiędzy dźwiękowymi kolażami, tematami nawiązującymi do muzyki klasycznej (grany na oboju motyw w „Voice”) a także ambientowymi miniaturami („The Supreme”, „Spirits”, „Sport Bag”) i żartobliwymi numerami (wspomniany już „Long Island”), znajdują się również znakomite perełki, takie jak pieśń „Blues Soaked Hope” z bardzo przyjemnym głosem Wendy McNeill, oniryczna quasi-kołysanka „Iceman” (śpiewa córka Mattiasa, Tiger Olssen), dynamiczny opener ”You & Me” czy efektowne instrumentale „Urge” i „Tim”. Jest kilka mocnych punktów w programie tego albumu. Tak wydaje się na początku... Zaś po bliższym poznaniu i wielokrotnym wysłuchaniu całości, cała płyta wydaje się po prostu wyborna.