Ameryka to prawdziwy tygiel różnych kultur, obyczajów, języków oraz pomysłów na życie. Nic więc dziwnego, że łączą się tam ze sobą rozmaite wpływy, dając często w efekcie tyleż eklektyczne, co niespodziewane, a przy tym inspirujące rozwiązania. W literaturze, w filmie, w muzyce. Także progresywnej…
A właściwie to progmetalowej, bo w tym subgatunku skupiają się muzyczne produkcje zespołu o nazwie Derev. Członkowie tej grupy starają się połączyć typowy dla świata Zachodu progresywny metal z uniwersalnymi atmosferycznymi dźwiękami oraz z arabskim i ormiańskim dziedzictwem swoich dwóch członków założycieli – gitarzysty Armando Bablaniana i perkusisty Michela Karakacha. Po raz pierwszy spotkali się oni w szkole średniej w Kuwejcie, po latach los zetknął ich znowu w Toronto, gdzie dołączył do nich basista Liam Horrigan. Skomponowali razem sporo muzyki, napisali do niej angielskie teksty i… brakowało już tylko wokalisty, który by potrafił je zaśpiewać. Szczęśliwym trafem znaleźli właściwego człowieka w osobie Syryjczyka Adela Saflou, którego Czytelnicy i Słuchacze MLWZ mogą pamiętać z prezentowanej u nas niedawno holenderskiej grupy Perfect Storm (recenzja tegorocznej płyty „No Air” pod tym linkiem). Saflou nagrał swoje partie w Amsterdamie i wysłał je w formie plików do Kanady.
Debiutancki (mini)album zatytułowany „Leap Of Faith”, którego program wypełnia sześć trwających niespełna 40 minut utworów, cechuje się bogatą różnorodnością. Nie jest to koncept album, ale tematyka, która przewija się w tekstach poszczególnych utworów mówi o tolerancji i o patrzeniu na wszelkie zjawiska i zagadnienia z różnych perspektyw, wzywa do podejmowania ryzyka i konkretnego działania, a nie zadawalania się bezpiecznym status quo.
Jak można się domyślić, kosmopolityzm to nie jedyna cecha muzyki zespołu Derev. Jak na debiut charakteryzuje się ona zaskakującą dojrzałością. Muzycy przedstawiają wyrafinowany i pełen kreatywności prog metal tak z okolic Soen, Wheel czy naszego Lion Shepherd. Potrafią w ekscytujący sposób przejść od ambientowych klimatów (intro „Tunnel Vision”) do utworów o wyjątkowo mocarnych riffach („Turab”, „Futile”), zaczarować kompozycjami o kontemplacyjnym charakterze nasączonych bliskowschodnimi naleciałościami, a nawet jazzrockowymi wstawkami („Delayed”, „Slipping Down Again”), by powrócić do tradycyjnych progresywnych brzmień, jak w kończącym płytę rozbudowanym temacie „Ghost Of Guilt”. Słyszymy w nim interesujące gitarowe otwarcie utrzymane jako żywo w duchu Bliskiego Wschodu, wsparte pięknym etnicznym rytmem perkusji oraz klimaty idące wyraźnie w kierunku instrumentalnego karmazynowego grania, łączące w sobie jazz, metal, orient i ciężki prog…
Ta utalentowana grupa muzyków cały czas eksploruje szereg różnorodnych platform stylistycznych, ciągle stąpając jednak po twardym progmetalowym gruncie. „Leap Of Faith” to mocna deklaracja programowa zachęcająca do słuchania tych sześciu utworów, w których, niczym jak w kalejdoskopie, mieszają się wpływy różnych stylów i kultur. Prog rock i prog metal nie znają granic. Ten album jest najlepszym tego dowodem.