The Arc Light Sessions to studyjny projekt zapoczątkowany w 2013 roku i do dzisiaj kierowany przez kanadyjskiego klawiszowca i kompozytora Johna Alarcona, który wcześniej wydał dwie płyty („Between Day And Night” w 2000 i „The Fairest Moments” w 2002 roku) pod nazwą Synthology dla nieistniejącej już wytwórni Fossil Records.
Pod koniec ubiegłego roku zespół Johna Alarcona wypuścił na rynek swój nowy, czwarty już, studyjny album zatytułowany „Chromatic Overture” (na naszych łamach recenzowaliśmy swego czasu tylko debiutancki krążek The Arc Light Sessions pt. „Perchance To Dream” (2015)). Nowe wydawnictwo zostało nagrane w następującym składzie: John Alarcon - fortepian, syntezatory, organy, melotron, wokal, Hugo Emard – gitara basowa, Steve Valmont - perkusja, Luc Tremblay – flet i obój oraz Patrick Simpson - gitary.
Nadrzędnym celem Alarcona, a zarazem i The Arc Light Sessions, wydaje się tworzenie odpowiedniej jakości, a nie dążenie do masowej popularności. Stąd całkowicie antykomercyjny wydźwięk muzyki na tej płycie. Zespół koncentruje się raczej na bardziej klimatycznych elementach muzycznych niż na riffach i chwytliwych refrenach. Poszczególne utwory rozwijają się organicznie i posiadają charakterystyczne, oparte na fortepianie, brzmienie. Gitarowe dźwięki schowane są gdzieś daleko w tle, a wszystkie utwory śpiewane są przez Alarcona w charakterystycznej manierze, przez co jego wokal czasami przypomina mi.. zakatarzonego Elvisa Costello. Całość płyty, z delikatnymi podkładami granymi na melotronie ma swój klimat, lecz przyznam szczerze, że po pewnym czasie zaczyna on niestety nużyć i razić powtarzalnością.
Jak zwykle z takimi albumami bywa, zawarta na nim muzyka posiada wybitnie niszowy charakter. Nienajlepsza jest produkcja, swoiste spłaszczenie dźwięku, a i szereg innych elementów powoduje, że moim zdaniem płyta „Chromatic Overture” skazana będzie na bardzo ograniczoną popularność i zupełnie nie wierzę, że stanie się ona jakimkolwiek przełomem dla formacji Johna Alarcona. Czyżby miał być to zatem album wydany przez lidera The Arc Light Sessions wyłącznie dla własnej przyjemności? Niekoniecznie. Wydawnictwo to ma przecież kilka całkiem niezłych fragmentów („All In Time”, „These Winter Blues”, „Reality” czy trwające blisko kwadrans dwuczęściowe finałowe nagranie „It All Begins… In This Life”), dlatego myślę, że warto było o nim wspomnieć i nieśmiało zachęcić naszych Czytelników do zapoznania się z jego muzyczną zawartością….