To jeszcze drobna pozostałość z 2021 roku - piąty album belgijskiej grupy Beyond The Labyrinth, który ukazał się w 25. rocznicę jej działalności. W wersji CD opublikowany został 15 grudnia, a do cyfrowej dystrybucji (m.in. Spotify) wszedł dopiero 15 lutego br. Album jubileuszowy, ale z premierowym materiałem. Nagrany w niecodziennych, pandemicznych, warunkach.
Każdy z tworzących grupę muzyków nagrał swe partie we własnym domowym studio. Zabieg to o tyle ryzykowny, że w takich przypadkach łatwo stracić prawdziwą więź, poczucie zespołowej jedności, trudniej jest też o efekt synergii tak często wyzwalanej podczas wspólnej pracy w studio i gdy wszyscy spotykają się w tej samej sali prób. Ale z drugiej strony, mamy przecież liczne przykłady no to, że i w takich trudnych okolicznościach można nagrać zdalnie takie płyty, że odbiorca wyskakuje wręcz z butów.
Nie jest to akurat ten właśnie przypadek, ale trzeba pamiętać, że grupa Beyond The Labyrinth miała o tyle utrudnione zadanie, że stosunkowo niedawno dokonała kilku istotnych personalnych zmian w swoim składzie. Pisaliśmy o nich przy okazji wydanej w 2019r. EP-ki „Brand New Start” – do zespołu dołączył wtedy nowy wokalista Filip Lemmens. Ponadto na wydanej właśnie płycie pojawił się nowy keyboardzista Eddy Scheire, powraca też basista Dominic Heynderickx, a oprócz nich mamy jeszcze długoletniego perkusistę Michela Loddera oraz kierującego zespołem od samego początku, a więc od 25 lat, gitarzystę Geerta Fieuwa.
Panowie na swój rocznicowy album przygotowali dwanaście premierowych utworów oraz dodatkowo dwa starsze, opracowane na nowo – „Healer” i „Wings”. Wszystkie utrzymane w stylu przypominającym złotą muzyczną epokę lat 80. Mamy więc tu mnóstwo odniesień do takich twórców, jak Toto, Van Halen, Journey czy też europejskich klasyków pokroju Uriah Heep, Iron Maiden, Asia czy Doro. To wszystko, a nawet więcej, znajdziecie na nowej płycie Beyond The Labyrinth.
W porównaniu z wcześniejszymi albumami piosenki są krótsze, bardziej zwarte i energicznie zmierzają do celu. Dzięki temu płyta nie ma dłużyzn, choć niestety ma kilka mielizn – parę razy odniosłem wrażenie jakby zespół niepostrzeżenie ze sceny rockowej chciał przenieść się do dyskoteki (w „Up There In The Sky” i do pewnego stopnia także w „Rise Above”). Na szczęście nie są to zbyt częste przypadki. Skoncentrujmy się zatem na mocnych stronach płyty, bo jest ich znacznie więcej. Przede wszystkim, klawisze. Nowy muzyk, Eddy Scheire wykonuje świetną robotę. Po drugie, wokalista. Filip Lemmens obdarzony jest zachrypniętym głosem w sam raz nadającym się do takiej wyrazistej rockowej muzyki. Gitarowe partie Geerta Fieuwa też wymagają osobnej wzmianki. Raz po raz zaskakuje on słuchacza jakmś strzelistym solo zagranym na swoim Stratocasterze. No i wreszcie same piosenki. Lwia część nowych nagrań to utwory, przy których trzeba postawić duże plusy: chwytliwe i przebojowe są utwory „Altitude For Energy”, „Falcon Eye” i „Louder Than Thunder”, który powstał w wyniku fascynacji pokazem samolotowego airshow. Podobać mogą się ballady „Invisible Battle Scars”, „In Camera” czy subtelnie zahaczający o epicki rozmach finałowy utwór „Long Way Home” oraz stadionowy hit „This Is How We Roll”. Nie sposób nie wspomnieć też o bardzo udanym hołdzie dla Jona Lorda w organowej kompozycji „Dedicated To Sir J. / Rush Rush Rush”.
Na „XXV” belgijscy muzycy oferują nam organiczne podejście do granej przez siebie muzyki. Nie sięgają po żadne elektroniczne zabiegi, sample, nakładki czy jakieś techniczne podpórki. Idą na żywioł i za to trzeba ich pochwalić. Grupa Beyond The Labyrinth gra zgodnie z duchem klasycznego rocka, z mocnym akcentem w postaci wszechobecnego brzmienia lat 80. spod znaku AOR. Niechaj zatem ci, którzy nie lubią podpartego intensywnym brzmieniem syntezatorów rocka ósmej dekady minionego wieku, omijają ten album z daleka. Pozostałym zdecydowanie polecam.