Red Sand - The Sound Of The Seventh Bell (vinyl edition)

Redakcja

Simon Caron założył grupę Red Sand już prawie 20 lat temu i podczas gdy dla innych zespołów jest to okres, po którym ogłaszają swój rozpad, kanadyjscy przedstawiciele neoprogresywnego rocka dopiero się rozkręcają.  „The Sound Of The Seventh Bell” to trzeci album grupy wydany w ciągu ostatnich trzech lat i dziesiąty w jej całej dyskografii. Tym razem motywem przewodnim płyty stało się nauczanie o siedmiu grzechach głównych. Co ciekawe, teksty piosenek napisała córka Simona, Barbara, która opracowała również projekt okładki.

Mimo pozornie ponurej tematyki, Red Sand nie zmienili swojego charakterystycznego stylu: album jest przepełniony łagodnymi klimatami, ozdobiony delikatną pracą gitar, przyjemnym, często melancholijnym wokalem i eleganckim brzmieniem klawiszy. Wyróżnienie szczególnie interesujących utworów na płycie staje się trudnym zadaniem, kompozycje są bowiem naprawdę różnorodne. Jeśli lubisz gitarę akustyczną, wybierz „Reichenbach” i „Breathing”. Wolisz brzmienia syntezatorowe? Włącz „Insatiable”. A jeżeli chcesz usłyszeć wszystko na raz, to koniecznie posłuchaj suity „Cracked Road” - epickiej, 21-minutowej muzycznej podróży z niesamowitymi gitarowymi pasażami w stylu Davida Gilmoura.

Jak w przypadku każdego z reprezentantów neoprogresywnego rocka, grupie Red Sand z pewnością trudno zarzucić nadmierną oryginalność. Podobne brzmienia i techniki muzyczne słyszeliśmy już wcześniej, ale jakkolwiek dziwnie by to nie brzmiało, takie właśnie podejście jest znakiem rozpoznawczym zespołu i całego gatunku. Niektóre fragmenty przypominają brzmienia utrzymane w stylu Marillion i Clepsydry, inne przywodzą na myśl Pendragon i IQ, a zmiany rytmu, wraz z przeplatającymi się partiami gitar i klawiszy, wyraźnie wskazują na silne wpływy Pink Floyd. Jeśli dodatkowo przypomnimy sobie, że nad miksem płyty pracował Michel St-Pere z grupy Mystery, to okaże się, że Red Sand wzięli wszystko, co najlepsze w neoprogresywnej muzyce i umieścili to na swoim albumie. 

Simon Caron i spółka nie próbują dokonać rewolucji w swoim gatunku, a wręcz przeciwnie – robią to, co potrafią najlepiej, trzymając poziom, który wyznaczyli już dawno temu. Daliśmy temu wyraz w naszym małoleksykonowym omówieniu albumu „The Sound Of The Seventh Bell”, które ukazało się na naszym portalu w dniu jego premiery. Zapraszamy do lektury – recenzja pod tym linkiem.

Niespełna rok po premierze płyty wytwórnia Oskar Records wypuściła na rynek ten album w wersji winylowej. Wytłoczone zostały krążki w kolorach czarnym i przeźroczysto-dymnym. Oba rodzaje dostępne są w internetowym sklepie pod tym linkiem. 

Co ciekawe i ważne zarazem, to winylowe wydanie nie jest zwykłą powtórką już znanych utworów. Cała czwarta strona tego dwupłytowego wydawnictwa wypełniona została nowymi nagraniami. Jest ich aż sześć. To krótkie i nierozbudowane piosenki. Szkice, które nie rozrosły się w dłuższe formy muzyczne. Zgrabne utwory, które na szczęście nie zniknęły w głębokich czeluściach szuflad, tylko teraz dzięki temu winylowemu wznowieniu płyty „The Sound Of The Seventh Bell”, maja okazję ujrzeć światło dzienne, nabrać życia i posłużyć jako bardzo efektowny bonus. 20 minut ekstra muzyki, z których co najmniej kilka, jak chociażby utwór „Falling Down” czy dwa klimatyczne instrumentale – akustyczny „The Divison” oraz bardziej rozbudowany aranżacyjnie „Final Theme” – mogą na długo zapaść w pamięć słuchacza.

Agencja Oskar podeszła do tego wznowienia z wielkim rozmachem. Do winylowego wydawnictwa została dodana bonusowa płyta CD, właśnie z tymi sześcioma bonusowymi utworami, oraz 24-stronicowy album. Tak więc mamy do czynienia z prawdziwą gratką dla neoprogresywnych audiofilów, muzycznych koneserów i oddanych fanów Red Sand.   

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok