Paich, David - Forgotten Toys

Artur Chachlowski

Nigdy nie byłem wielkim fanem grupy Toto, ale nie ukrywam, że od kilku ładnych dekad skrupulatnie śledzę karierę tego zespołu i słucham jej kolejnych, coraz rzadziej wydawanych płyt. Ostatnie studyjne dzieło z wyłącznie premierowym materiałem ukazało się w 2015 roku (album „XIV”) i znalazłem na nim kilka przewspaniałych muzycznych perełek, a nawet jedną najprawdziwszą perłę – utwór „Great Expectations”. Kto nie zna, niech koniecznie posłucha, bo szkoda byłoby pominąć tak wspaniałe nagranie. Zostało ono skomponowane przez panów Steve’a Lukathera, Jospeha Williamsa i Davida Paicha.

Nie muszę chyba nikogo przekonywać jak bardzo ucieszyło mnie, że ta sama trójka podpisana jest pod równie interesującym utworem ”Willibelongtoyou”, który znalazł się w programie solowego albumu „Forgotten Toys” tego ostatniego. 68-letni David Paich - prawdziwa szara eminencja zespołu Toto, jego współzałożyciel, klawiszowiec i kierownik muzyczny, autor licznych przebojów, z „Rosanną” czy „Africą” na czele – dziś tylko sporadycznie uczestniczy w koncertach aktualnej inkarnacji grupy Toto, jedynie okazjonalnie pokazując się na scenie wraz z kolegami z zespołu, a „Forgotten Toys” to jego pierwsza solowa płyta. Aż trudno w to uwierzyć.

To dziwna płyta. Nie dość, że na swój sposób ‘debiutancka’, to jeszcze bardzo krótka. Ale za to wciągająca, fascynująca i zawierająca mnóstwo wspaniałych piosenek. Takich, których nie powstydziłaby się grupa Toto i to w szczytowym okresie swojej popularności.

Całość rozpoczyna się od instrumentalnego tematu „Forward”, który jest wstępem do tego, co za chwilę nastąpi. To podniosłe intro, trochę w duchu muzyki Rocka Wakemana trwa ledwie 30 sekund i zaraz po nim następuje wspomniany już przeze mnie utwór „Willibelongtoyou”. Paich skomponował muzykę, zaprosił do śpiewu frontmana Toto, Josepha Williamsa (napisał on także tekst tego utworu), a po gitarę sięgnął nie kto inny a Steve Lukather. Ten układ personalny zagwarantował jakość najwyższej próby i piosenkę, którą można by śmiało nazwać „największym przebojem grupy Toto nigdy przez nią nie nagranym”… Williams fantastycznie czaruje swoim ciepłym głosem (i wykonuje efektowne pady syntezatorowe), a nad wszystkim unoszą się wspaniałe melodie oparte na organowych i fortepianowych partiach Paicha.

Kolejne nagranie, „Spirit Of The Moonrise”, podkręca atmosferę, a Steve Lukather ponownie zachwyca mocną partią gitary prowadzącej (a także smakowitą solówką), która lśni na tle zaprogramowanej przez Paicha sekcji rytmicznej. Dodatkowe akcenty, takie jak konga Lenny'ego Castro, saksofon Warrena Hama i łagodny głos pojawiającego się w chórkach Michaela McDonalda (Doobie Brothers, Steely Dan) dodatkowo łączą klimat tej piosenki z wcześniejszym dorobkiem grupy Toto.

Łagodna ballada „First Time” (to wspólne dzieło kompozycyjne Davida Picha i Josepha Williamsa) zawiera subtelne akcenty world music, ale i tak najbardziej kojarzy mi się z lirycznymi piosenkami The Alan Parsons Project. Osadzona jest w lekko kołyszącym rytmie zapewnionym przez prawdziwych mistrzów perkusji Robina DiMaggio i Lenny'ego Castro, a także przenosi odbiorcę w królestwo szlachetnego pop rocka dzięki delikatnemu, pełnemu wdzięku harmonicznemu wokalowi Elizabeth Paich. Jej wokalny duet z ojcem nadaje tej piosence znamiona prawdziwej muzycznej elegancji.

O takich utworach, jak „Queen Charade” mówi się, że są ‘radio friendly’. W dodatku znowu mamy tu gwiazdorską obsadę: Steve Lukather zapewnia gustowne gitarowe wstawki rytmiczne, a wieloletni przyjaciel Paicha, Don Felder z The Eagles popisuje się efektownym solo. Mało tego, aktualny perkusista The Rolling Stones, Steve Jordon, dodaje prawdziwego rockowego ognia. A nad wszystkim króluje oczywiście nasz bohater, który swoim mocnym głosem wykonuje jakże miłą dla ucha linię melodyczną.

Ostatnie dwie piosenki na płycie zawierają partie wykonywane przez dwóch niedawno zmarłych muzyków. „All The Tears That Shine” to utwór napisany przez Paicha wspólnie z nieżyjącym już Michaelem Sherwoodem (bratem działającego obecnie w Yes, Billy’ego Sherwooda, który notabene pojawia się w tym nagraniu w roli wiodącego gitarzysty). W nieco innej wersji słyszeliśmy już tę piosenkę na wspomnianej przeze mnie płycie „XIV”, lecz teraz Paich przedstawia wersję z Sherwoodem w głównej roli wokalnej. Jego wykonanie wydaje się jeszcze bardziej przejmujące.

Kończący płytę temat „Lucy” to instrumentalny utwór będący hołdem dla zmarłego na początku tego roku Michaela Langa, który zagrał w tym kawałku na fortepianie. Ten jazzujący utwór, zawierający dodatkowo sympatyczną gitarę Raya Parkera Jr. i perkusję Lenny'ego Castro, zamyka ten bardzo przyjemny w odbiorze zestaw. Dla fanów Toto – rzecz obowiązkowa. Dla sympatyków dobrej, wykonanej z prawdziwą elegancją i przyjemnie zaaranżowanej, ‘muzyki środka’ - też.

MLWZ album na 15-lecie Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku