Korzeni grupy Oak należy szukać na tajemniczych ulicach Oslo - miasta o pięknej architekturze, gdzie szept wiatrów przywołuje echo dalekiej północy, a szum morza miesza się z kryształowym śpiewem nieskrępowanych przestrzenią norweskich fiordów. Przyjaźń i fascynacja sztuką połączyła ścieżki marzeń czterech młodych ludzi.
W 2013 roku powstał zespół, którego muzyka była wypadkową klasyki, rocka progresywnego i metalu. Simen Valldal Johannessen (wokal, klawisze), Oystein Sootholtet (bas), Ole Michael Bjorndal (gitara) i Sigbjorn Reiakvarn (perkusja) stworzyli pierwszy skład grupy OAK i zadebiutowali albumem „Lighthouse”. W swojej muzyce połączyli najlepsze pierwiastki twórcze, zmysłowość i klimat, szalony potencjał i progresywną elegancję. Można było w niej odszukać kroplę atmosferycznego tchnienia, jakie miały w sobie niektóre utwory Pink Floyd czy Opeth. Jednak nade wszystko każda nuta była naznaczona ich własnym autografem. Kolejny album zespołu nie pojawił się szybko, bo dopiero w 2018 roku. Na „False Memory Archive” wystąpił gościnnie na gitarze Stephan Hvinden, który jest w obecnym oficjalnym składzie grupy, oraz, jak na pierwszej płycie, Bjørn Riis (gitara) i Steinar Refsdal (saksofon). Tegoroczna jesień przynosi nam kolejny album - „The Quiet Rebellion Of Compromise”, którego premiera odbyła się 11 listopada.
Tym razem czterech znakomitych muzyków – Johannessen, Reiakvarn, Sootholtet i Hvinden - przedstawia siedem kompozycji tworzących nowy rozdział w historii zespołu. Rozdział niezmiernie ciekawy i pełen barwnej esencji wszystkich odcieni rocka. Ocierający się o różne rejony brzmieniowe i stylistyczne. Jest progres. Można w nim usłyszeć kroplę elektroniki i cień ambientu. Są wycieczki w głębinę brzmień o cudownych smakach.
Foniczna księga czarów otwiera się już od pierwszego utworu - „Highest Tower, Deepest Well”. Fortepianowy motyw, roziskrzona perkusja, twarde gitarowe riffy i opethowy wokal. Jest tu światło i cień, które się przenikają i spajają ze sobą. Niezmiernie piękny to utwór, czarowny i subtelny w swojej miękkości. Brzmi niebiańsko. To jeden z moich ulubionych fragmentów tej płyty.
Jako drugie pojawia się nagranie „Quiet Rebellion”, które rozpoczyna się szumem deszczu wplecionym w misterny chórek. Wszystko jest tu dopracowane: fortepian, wokal i sekcja rytmiczna, która pulsuje niczym rytm serca. Muzyka płynie swoim patetycznym rytmem, śpiewem przyniesionym przez powiew ciepłego wiatru, oddechem zrodzonym w lagunie brzmień.
„Dreamless Sleep” ma w sobie dużą porcję elektroniki i szalonego rytmu. Ma w sobie niepokój i ekspresję. Hipnotyzuje. To jazda księżycową autostradą z zamkniętymi oczami.
Natomiast „Sunday 8 AM” to fortepianowe freski, mozaika rytmu nanoszonego przez duet Reiakvarn – Sootholtet, gitara Hvindena i wspaniały wokal Simena Johannesenna - czysty niczym łza, emocjonalny i srebrzysty. Zakończenie ozdobione brzmieniem saksofonu. To cudowne nuty, niesamowite i rozkwitające niczym kwiaty.
„Demagogue Commonion” jest pełen niespodzianek - głos Simena połączony z kobiecą wokalizą, kakofonia tła ewoluującego w temat główny, zadziorne gitary i rysa schizofrenicznego dźwiękowego chaosu.
Blisko czternastominutowy „Paperwings” to najdłuższa kompozycja na płycie będąca połączeniem zwrotki w klimatach Major Parkinson z refrenem pachnącym jeżozwierzową aurą. Rozbudowana, wielowątkowa, mocarna, czego dowodem są niespodziewanie pojawiające się growle.
To, co na końcu zazwyczaj jest niezmiernie piękne. I tak jest i tym razem. Cudowna ballada „Guest of Honour” jest prawdziwym ukojeniem i koronkowym woalem narzuconym na ramiona ciszy. Wokal miękko układa się na muzycznych szlakach, na ścieżkach pośród wilgotnych mchów i wrzosów. Uspokojenie, zakończenie, wyciszenie. Piękne zamkniecie tego wspaniałego albumu.
To najpiękniejszy album grupy Oak. Zmysłowy w swoim powabie i pięknie. Trudno się nim nasycić. Trudno mu się nie poddać. W ciszy poranka czy mrokach nocy. W chwili, gdy wszechświat zamienia się w nieskończoność...