Globus - Cinematica

Artur Chachlowski

Już sam tytuł płyty „Cinematica” wskazuje, że ambicją szefa muzycznego przedsięwzięcia, któremu nadano nazwę Globus, Yoava Gorena, było to, aby przy pomocy oryginalnej muzyki stworzyć soundtrack do wyimaginowanego szerokoekranowego epickiego fresku filmowego. Kto zna dorobek Yoava Gorena, ten nie powinien być zaskoczony. To człowiek blisko związany z przemysłem filmowym, pracujący od lat jako kompozytor i konsultant muzyczny w Hollywood, tworząc trailery i muzykę do zwiastunów takich superprodukcji, jak „Życie Carlita”, „Spiderman”, „Kapitan Marvel”, X-Men” i „Harry Potter” oraz jako kompozytor oficjalnych hymnów takich wydarzeń, jak Igrzyska Olimpijskie w Turynie czy FIFA World Cup w Rosji.

„Cinematica” nie jest pierwszym stricte muzycznym dziełem tego kompozytora, które formalnie nie jest związane z konkretnym filmem ani wydarzeniem sportowym. Kilkanaście lat temu pod szyldem Globus przedstawił już światu swój pierwszy longplay „Epicon” z superprzebojem „Orchard Of Mines”, a następnie wielką kronikę współczesnych czasów na koncept albumie „Break From This World” (2011). Teraz poszedł jeszcze dalej, gdyż to, czego doświadczamy na albumie „Cinematica” to nic innego, a trwająca 75 minut i złożona z 17 tematów muzyczna epopeja pełna epickiego rozmachu, muzycznego patosu i dźwiękowego przepychu. Słyszymy tu wielką orkiestrę symfoniczną, chóry niczym z gotyckich horrorów oraz obsadę złożoną z wielu śpiewających solistów… To pasjonująca epicka podróż nawiązująca do najlepszych doświadczeń kinowych i prowadząca słuchacza poprzez niezliczone wizualne krajobrazy, wyimaginowane epickie sceny i wirtualne wydarzenia, które powstają w wyobraźni podczas słuchania. Album zawiera zróżnicowaną reprezentację wątków zaczerpniętych z wielu gatunków muzycznych, a z literackiego punktu widzenia opowiada o złożonych relacjach rządzących dzisiejszym światem, o tyranii, o wojnie, o przemocy, ale i o ludzkiej mądrości i nadziei na społeczne uzdrowienie skomplikowanych zjawisk, które wtargnęły w naszą rzeczywistość. Album łączy w sobie mocarne piękno brzmienia orkiestry symfonicznej z surową mocą rocka i wypełniony jest melodyjnymi piosenkami i tematami zaaranżowanymi w taki sposób, że błyskawicznie zapadają one w pamięć. Pod wieloma względami „Cinematica” przypomina mi dzieła francuskiego kompozytora Alana Simona (a szczególnie jego symfoniczno-rockową serię albumów „Excalibur”, którą swego czasu opisywaliśmy na naszym portalu)...

Wśród gości, których Yoav Goren zaprosił do realizacji swojego najnowszego pomysłu znajdujemy wielu wyjątkowych wokalistów. Najpierw o paniach. W kilku piosenkach pojawia się Lisbeth Scott, której głos uświetnił wcześniej wiele ścieżek dźwiękowych, m.in. do filmów „Narnia”, „Avatar”, „Passion Of The Christ”, „Monachium” i która sama jest znakomitą kompozytorką filmową. Znana z The Gathering oraz swoich solowych przedsięwzięć Anneke Van Giersbergen także odgrywa tu ważną rolę pojawiając się na albumie „Cinematica” w kilku miejscach. Najciekawiej wypada w utworze „Recover”, który jest jednym z punktów kulminacyjnych na tej płycie. Są tu jeszcze inne śpiewające panie: Sammy Allen i Christine Navarro. A panowie? Brytyjczyk Daniel Pursey oraz Amerykanie Scott Ciscon i Ryan Hanifl to główne męskie głosy, ale trzeba wiedzieć, że sam Goren także śpiewa w kilku bardziej osobistych utworach. No i mamy jeszcze dwa ważne pojawiające się na tej płycie nazwiska: Robert Fripp i Gregg Bissonette. Czyż potrzeba lepszej rekomendacji?...

To, co znajdziecie na płycie „Cinematica” to ogromny rozmach, epickie partie orkiestry, monumentalne chóry, rewelacyjne instrumentarium oraz szeroki zakres licznych wpływów: od The Beatles, poprzez Muse, Queen, ELO, Radiohead, aż po takich filmowych tuzów, jak John Barry, Ennio Morricone, John Wiliams czy Hans Zimmer…

Mamy na tym albumie kilka naprawdę świetnych highlightów. W pamięć zapada nie tylko wspomniana już wcześniej piosenka „Recover” wspaniale zaśpiewana przez van Giersbergen. Takich ekscytujących momentów jest znacznie więcej, chociażby takich, jak trącący rozmachem w stylu Muse utwór „Peace In Our Time” we wspaniały sposób otwierający to wydawnictwo, czy dynamiczny i lekko rapujący „War”, czy chwytliwy i przebojowy „O California”, czy promujące album na singlu gotycko brzmiące nagranie „Brothers In Arms” (kłania się Therion i Nightwish), czy urzekająca piosenka „You And I”, czy też ujmująco piękne tematy „The River” i „Carry The Flame” (dałbym głowę, że w tym drugim śpiewa Roger Taylor z grupy Queen) umieszczone pod sam koniec płyty, albo też tyleż znakomita, co poruszająca nowa wersja utworu Davida Bowiego „I’m Afraid Of Americans”... I to one stanowią pierwszy walor, z którego wypływa siła tego albumu. Ale jest jeszcze drugi. Równie ważny. Bo najpełniej i najwspanialej „Cinematica” prezentuje się jako spójna całość, układająca się w trzymający w napięciu soundtrack wypełniony całą masą rewelacyjnych piosenek i pompatycznych aranżacji. Rezultatem jest prawdziwie monolityczna, ekspresyjna, pełna epickiego rozmachu muzyka warta poznania i uważnego wysłuchania przez każdego fana rocka progresywnego oraz muzyki filmowej.

Dużo się na tej płycie dzieje, nastroje zmieniają się jak w kalejdoskopie, tempo muzycznych wydarzeń porównywalne może być tylko do jazdy najszybszym rollercasterem, a pomimo ogromnego rozmachu i programowego przepychu ten album wcale nie przytłacza. Każdy jego element jest dokładnie przemyślany, a każdy jego fragment ułożony tak, że w sposób logiczny sąsiaduje z innymi. Napięcie budowane jest w sposób niezwykle precyzyjny. Jak w najlepszej ścieżce dźwiękowej do zapierającego dech w piersiach epickiego filmu.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!