W opublikowanej niedawno na MLWZ.PL recenzji albumu „Planetary Overload Part 2 – Hope” formacji United Progressive Fraternity Tomasz Dudkowski wspomniał, że do czynnego muzycznego życia powraca australijska formacja Unitopia. Oprócz dwóch muzyków – Marka Trueacka i Seana Timmsa, którzy od samego początku tworzyli trzon składu tego pochodzącego z Adelajdy zespołu, na nowej płycie zatytułowanej „Seven Chambers”, której premiery należy spodziewać się jeszcze w tym roku, wystąpią: znany skrzypek Steve Unruh, renomowana sekcja rytmiczna, niegdyś trzon grupy Weather Report: Alphonso Johnson (bas) – Chester Thompson (to perkusista, którego nasi Czytelnicy kojarzą zapewne z koncertowych występów grupy Genesis i solowych tras Phila Collinsa) oraz jedyny mało znany w tym gronie muzyk – John Greenwood. Może nie jest on znany w świecie muzyki, ale w kręgach medycznych, szczególnie w Australii – już tak.
Profesor doktor John Greenwood pochodzi z angielskiego Manchesteru, gdzie dorastał, kształcił się i studiował medycynę. Pod ukończeniu specjalizacji z chirurgii plastycznej, wyemigrował ze swoją rodziną do Adelajdy, gdzie został dyrektorem Centrum Oparzeń Dorosłych w Royal Adelaide Hospital. Przez następne 20 lat prowadził tę placówkę. Otrzymał najwyższe odznaczenia Australii za swoją działalność medyczną po zamachach bombowych w kurorcie Kuta na Bali w 2002 roku, a w 2016 roku otrzymał nawet tytuł ‘Australijczyka Roku’. W październiku 2020 roku John przeszedł na emeryturę, a na niej… niespodzianka! Szczęśliwym trafem poznał Marka Trueacka i – w ramach wolnego czasu – jako gitarzysta-amator najpierw przystąpił do projektu United Progressive Fraternity, a niedawno ogłoszono, że stał się on członkiem podstawowego składu reaktywowanej Unitopii. Taką emeryturę to ja rozumiem!
Mało tego, będąc już na rzeczonej emeryturze oddał się swojej pasji – muzyce i skomponował materiał, który teraz ukazuje się na firmowanej przez niego płycie pt. „Dark Blue”. Zarówno Sean Teams, jak i Mark Trueack współpracowali z nim przy produkcji tego krążka, co zresztą na albumie „Dark Blue” wyraźnie słuchać. Wypełnia go blisko 70 minut muzyki i kilka naprawdę świetnie brzmiących, bogato aranżowanych, często wykonanych z orkiestrowym rozmachem, kompozycji.
Album rozpoczyna się od zaskakująco brzmiącej (wybitnie progrockowym dźwiękom towarzyszą tu echa muzyki z cyrku, bądź lunaparku) i odrobinę jakby niespójnej (sporo narracji, słowa mówionego i wokalu przepuszczonego przez vocoder), a przy tym nieco przydługiej (ponad 12 minut!) kompozycji „A Little Piece Of Rosco Vidal”, po czym mamy pierwszy z ważniejszych utworów na tej płycie – „Too Late!”. Jego tekst powstał w reakcji na zignorowanie przez niektórych światowych przywódców jednego z raportów IBCC o zmianach klimatycznych i poważnych ostrzeżeniach z niego wynikających. Na skrzypcach zagrała Sarah Buckland, na perkusji Ben Todd, a monolog napisany przez Andrew Fanninga wypowiedziany został dziecięcym głosem przez Kirstin Damkat-Thomas. Cała muzyka została skomponowana i zagrana (prawie) wyłącznie przez naszego bohatera z niewielką fortepianową pomocą Seana Timmsa. No i wyszła z tego naprawdę przejmująca piosenka, która łagodnie przechodzi w instrumentalne interludium „Too Late! Reprise Introducing The Ocean”, będące de facto wstępem do 16-minutowej, najdłuższej, najważniejszej i najwspanialszej kompozycji na tym albumie – „The Ocean”. Podczas jej słuchania odnosi się wrażenie jakby siedziało się na jakimś filmowym seansie, a sama muzyka, jej akustyczna delikatność oraz bogactwo orkiestrowego brzmienia przywodzi na myśl Davida Minasiana czy wczesne produkcje spod znaku Anthony’ego Phillipsa. Do tego dochodzi bajkowy żeńsko-męski wokalny duet, chóry, delikatne dźwięki nylonowych strun gitary, orkiestracje, soczyste gitarowe solo, odgłosy burzy, dostojne bicie zegarów, majestatyczny klimat… - toż to prawdziwa pełnia muzycznych smakołyków. A na deser otrzymujemy jeszcze swoiste muzyczne dopełnienie tej epickiej kompozycji w postaci następującej tuż po niej instrumentalnej quasi-cody pt. „Requiem”… To rzecz absolutnie epicka, malownicza, uroczysta i podniosła. Symfoniczna w całej swojej rozciągłości. Taka, że aż ciarki przechodzą po plecach.
Jest na tym krążku kilka innych udanych utworów. Weźmy taki chwytający za serce, krzyczący wręcz z bólu „Heartless”, lirycznie piękny „Inside” czy zaprezentowany w dwóch wersjach instrumentalny orkiestrowy temat „The Kiss”. W zestawie tym znalazło się miejsce nawet na mistrzowsko wykonany (na akustyczną nutę) cover „Afterglow” z repertuaru Genesis. Naprawdę jest czego na „Dark Blue” słuchać i, co najważniejsze, słucha się tych utworów znakomicie.
Piękna to płyta, być może nieco zbyt eklektyczna (zwracam uwagę na pastiszowy temat „Packin’ My Suitcase” czy obdarzone żartobliwym tekstem nagranie „A Proper Song”), może nieco niespójna, ale zawierająca pokłady tak pięknej muzyki, że nie wolno wobec niej przejść obojętnie. Szczególnie słuchacze lubujący się w pastelowych, melodyjnych i płynnie rozwijających się klimatach znajdą tutaj coś dla siebie. A już zaprezentowany tu niebywały talent kompozytorsko-wykonawczy Johna Greenwooda dobrze rokuje przed płytowym i koncertowym powrotem Unitopii, na co, przyznam szczerze, nie mogę się już doczekać…
Ach, i jeszcze jedna rekomendacja. Sam wielki Steve Hackett tak wypowiedział się o płycie „Dark Blue”: „To dla mnie prawdziwa przyjemność napisać przedmowę do tego fascynującego projektu. Album Johna Greenwooda to uczta bujnej i różnorodnej muzyki, obejmującej szeroką paletę dźwięków i gatunków, z prowokującymi do myślenia tekstami. Polecam wszystkim żądnym niezwykłych muzycznych przygód słuchaczom”.