Gdy piszę te słowa, mija niemal równy rok od chwili, w której na zaproszenie Artura Chachlowskiego po raz pierwszy przesłałem do Małego Leksykonu Wielkich Zespołów recenzję. Było nią omówienie ubiegłorocznej, skądinąd znakomitej płyty amerykańskiego zespołu Proportions „The Odd Land Of Nod” (na małoleksykonowym portalu pojawiła się ona 19 grudnia ub.r.). Od tamtej pory do chwili, w której powstaje ten tekst, na łamach MLWZ ukazało się 15 moich omówień płyt, a trzy kolejne czekają na stosowny czas. Teraz, tuż przed końcem roku historia zatacza koło (być może pierwsze dopiero, kto wie?).
Album „Conundrum” nagrany został w identycznym składzie, co poprzedni (nie licząc gościnnie śpiewających na drugim planie Jeffa McCartneya i Michaela Kennedy’ego), a zatem muzycy to: Andy Kubicki (bass i klawisze), Tomas Stark (klawisze i gitara akustyczna), Lennart Ståhle (gitara elektryczna, bass, klawisze i flet), Denis Boucher (perkusja i instrumenty perkusyjne), John Eyre (wokal, gitary) oraz Glenn Liljeblad (gitara elektryczna).
Płyta zawiera 10 progresywnych utworów zagranych ze smakiem i obficie wychylających się ku jazzowi oraz czerpiących z najlepszych tradycji lat 70., tyle że w krystalicznie współczesny sposób przywoływanych. Warto zwrócić uwagę na okładkę, na której umieszczono obraz Tomasa Starka i która niewątpliwie wielu miłośnikom muzyki neoprogresywnej z tym i owym się skojarzy.
Płytę muzycy rozpoczynają od instrumentalnego tematu „Steel Wool”, a po nim następuje tytułowy, zaśpiewany, a może raczej śpiewnie opowiedziany, przez Johna Eyre’go „Conundrum”. Nienarzucający się głos wokalisty pojawi się jeszcze w utworze piątym - „Who Will Understand”, ósmym, najdłuższym na płycie, „Sail With The Wind”, kończącym się niczym urokliwy ukłon w stronę Gentle Giant oraz przepięknym zamykającym album nagraniu „Sleeping Beauty”. Pozostałe utwory są instrumentalne, a każdy z nich wykonany został ze swobodą i – jak wspomniałem - sowitym zaczerpnięciem z dobrych progresywnych tradycji, także tych spod znaku łagodniejszych odmian Canterbury sound. Wraz z kolejnymi utworami uroda płyty nawet na moment nie przestaje olśniewać, przeciwnie coraz bardziej intryguje i fascynuje oryginalnością, erudycją, bogactwem pomysłów i melodii. Wszystko jest tu na miarę – ani za dużo, ani za mało, a dzieje się przecież wiele.
„Conundrum” to album zróżnicowany, a zarazem spójny, zrównoważony (wszak nazwa grupy zobowiązuje), obfitujący w soczyste barwy, do wyrazistości których zespół przyzwyczaił już swoich miłośników poprzednimi, także przez perliste okładki zdobionymi krążkami. Proportions to zespół, którego muzyka natychmiast jest rozpoznawalna. Charakterystyczne są dla tej formacji liczne przełamania w utworach, zmiany tempa, wprowadzanie wciąż nowych tematów. A ich obfitość nie powoduje nadmiaru, bowiem muzykom nie brakuje powściągliwości i wsłuchiwania się w siebie nawzajem. Nietrudno usłyszeć i poczuć, że ostatecznego kształtu muzyka ta nabiera w dialogu między tworzącymi ją artystami.
A przy tym wszystkim docierają do nas dźwięki w gruncie rzeczy łagodne, chwilami wręcz liryczne, a w każdej minucie, nawet tej nieco formalnie złożonej, emanujące dobrą energią, będącą owocem wymiany myśli i pomysłów oraz otwartością na dar dziedziczonej muzyki i na współczesność naznaczoną wyobraźnią każdego z twórców.
Słuchając, dotykamy jakiejś przedziwnej urody i doświadczamy czegoś, co chociaż współczesne, przywodzi ku niezidentyfikowanym do końca, a miłym bardzo i kojącym skojarzeniom z przeszłości. Tak czy inaczej, Proportions to… po prostu Proportions.