ProAge - Purgatorium

Tomasz Dudkowski

Niemal dokładnie dwa lat minęły od wydania przez grupę proAge albumu „Coelum”. Przypomnijmy, że była to płyta mocno odmienna od poprzednich. Muzycy zdecydowali się na nagranie krążka akustycznego, a główne partie solowe zapewniał saksofon, na którym grał Mariusz Rutka. Jakiś czas po ukazaniu się tego wydawnictwa, drogi saksofonisty i pozostałych członków zespołu rozeszły się, a grupa powróciła do pięcioosobowego składu, który tworzą Mariusz Filosek – śpiew, Krzysztof Walczyk – instrumenty klawiszowe, Sławomir Jelonek – gitary, Roman Simiński – bas i Bogdan Mikrut – perkusja. Prace nad następczynią „Coelum” rozpoczęły się już w 2022 roku i było wiadomo, że będzie to powrót do elektrycznego grania. Jednak już spojrzenie na tytuły poszczególnych utworów oraz całej płyty sugeruje pewną kontynuację poprzedniego krążka. Po pierwsze, znów są one zapisane w języku łacińskim, a po drugie zachowany jest pewien ciąg – było „Niebo” („Coelum”) a teraz przyszedł czas na „Czyściec”, czyli „Purgatorium”.

A tak tytułowe miejsce opisuje swoimi słowami autor warstwy lirycznej na albumie, Mariusz Filosek: „Pomiędzy krukiem, a krukiem jest mglisty labirynt. Niezauważalny z zewnątrz, a wewnątrz niepojęty. Tutaj każdy krok jest niepewny i pełen refleksji. Tutaj czas przysiada na łące i arogancko zaciąga się życiem, obserwując istoty zmierzające do wyjścia. Na końcu drogi czekają drzwi, złote i srebrne. Za jednymi jest bogactwo i splendor, a za drugimi prostota i spokój. Czego pragniesz, Wędrowcze?”.

Miało być bardziej rockowo i jest. Jednak początek otwierającego całość nagrania „Salve” i tak może szokować. Po akustycznych pejzażach na poprzedniczce nie ma tu śladu, a zastąpione zostały one prawdziwie metalową jazdą, z gęstą pracą perkusji i zadziornym gitarowo – basowo – klawiszowym motywem. Taki stan trwa jednak tylko pół minuty, po którym przychodzi czas na bardziej tradycyjne oblicze grupy – fortepian, głęboki bas, spokojna perkusja, przestrzenna gitara, by po chwili znów spenetrować mocniejsze rejony. Takie zmienne nastroje towarzyszą nam przez całe nagranie – tak zespół wita się („salve” z łac. „cześć” lub „witam” – przyp. autora) z nami, wprowadzając jednocześnie w tematykę albumu:

„Hej ty jak się masz? Nic już nie boli więc powiedz cześć

Nie uciekaj, zaczekaj.

To nic, to nic. Ciągle myślisz, że jeszcze śpisz.

Jedyny dar straciłeś dziś.

Kształt? Brak, barwy brak. Skóra bez krwi, popiołu smak

Wyjęty z pamięci

W górę czy w dół jak szalony windziarz pytasz mnie

Góra czy dół? Nie powiem ci czego chcę”.

Mariusz Filosek swoim charakterystycznym głosem przenosi słuchaczy w muzyczną podróż przez mroczne zakamarki ludzkiej duszy. To historia człowieka, który zakończył życie i musi odnaleźć się w niezrozumiałej dla niego rzeczywistości.

Dalej słyszymy jeszcze ogniste sola na klawiszach i gitarze i tak dobiega końca to niespełna pięciominutowe otwarcie, podczas którego już możemy się przekonać, że najnowszy krążek kwintetu to dzieło nietuzinkowe. A to dopiero przedsmak tego, co następuje dalej…

ProAge ma w swoim repertuarze jednego prawdziwego muzycznego kolosa. Mowa tu oczywiście o tytułowej suicie z albumu „4. Wymiar”, trwającej niemal pół godziny. Tu może muzycy nie rozkręcili się aż tak bardzo, bo umieszczona na drugiej ścieżce kompozycja „Purgatorium I” trwa „jedynie” 17 i pół minuty, ale i tak robi niesamowite wrażenie. Tym bardziej, że cały ten czas wypełniony jest graniem na najwyższym poziomie. Ponad czterominutowy instrumentalny wstęp z dynamiczną pracą sekcji rytmicznej i mocno ekspresyjnym duetem organy Hammonda – gitary, przywodzi skojarzenia z klasycznymi dokonaniami mistrzów hard rocka. W dalszej części pod śpiewem Filoska możemy usłyszeć fantastycznie pulsujący bas z przestrzennym gitarowo-klawiszowym tłem, które przechodzi w nasiąknięty muzyką klasyczną motyw. Na wyróżnienie zasługuje także cudownej urody solo na Moogu, które pojawia się w okolicach 10. minuty, a także wybrzmiewający po nim nastrojowy popis gry Sławka Jelonka, który płynnie przechodzi w kolejny duet, tym razem z fortepianem. Jakby tych muzycznych uniesień było mało, to mamy tu jeszcze cytat z „Requiem” W.A. Mozarta (podziękowania dla niego zostały zamieszczone wewnątrz wydawnictwa), będący tłem do przetworzonego przez vocoder śpiewu:

„Me oczy widziały jak tłumy na drodze

W panice czytały z tablicy nieszczęście

I w ustach im urósł strach nie do zniesienia

Ten poszedł na prawo, ten wcale nie ruszył

I zamiast bezczelnie nadzieję dopieszczać

Rozpierzchli się tchórze ku pustce, ku złudzie”

Jest jednak jakaś nadzieja:

„Jeśli czujesz, że zimno tu, użyj farb by rozbryzgać żar

Spróbuj stanąć wśród świtu słów, słuchaj ich mimo, że mrok

Kiedy wspomnę, a wspomnę ci, musisz iść drogą pod wiatr

Mimo wstydu dam rękę by wskazać ci tajemne drzwi”.

W końcówce słyszymy melodię jakby wydobywaną z pozytywki, po której poruszającą, w pogrzebowym nastroju, partię na trąbce wykonuje Aleksander Kubica. Jeszcze tylko krótki powrót do motywu z początku nagrania i tak dobiega końca ten utwór, który już w tym momencie można uznać za klasyk grupy.

Trzeba przyznać, że grupa lubi odważne posunięcia, bo za takie można uznać wybranie właśnie tego nagrania na drugi promujący album singiel. Ponadto powstał do niego niezwykle interesujący i świetnie zrealizowany przez Rafała Paluszka (Osada Vida) teledysk.

Niemniej ciekawie jest w „zaledwie” 9 i pół minutowym utworze „Purgatorium II”. Początek to piękny, nastrojowy gitarowy motyw na tle dźwięków fortepianu i melotronowych pejzaży i tym razem spokojnej pracy sekcji. Potem na pierwszy plan wysuwa się pętla basowa Romana Simińskiego, której towarzyszą liryczne dźwięki gitary i niesamowicie subtelnie natchniony śpiew Mariusza Filoska o kolejnym zagubionym człowieku, który nie potrafi zrozumieć sytuacji, w której się znalazł, kierującym takie słowa do swojej miłości:

„Unoszę się nad twoim snem, zrozumiałem własny stan, jego brak

Nie znoszę kiedy sama śpisz, gdy poduszka tuli cię, zamiast mnie

Nie powiem ci, że kocham cię, to już stało się, nie ma mnie

Czekam noce, czekam dnie

W głowie zaczął wzrastać gniew

Nie chcę już spoglądać w dół

Bo ty

Zapomniałaś mimo ksiąg

Jak staliśmy pośród łąk

Zaklinając każdy dzień

By trwał

Czemu bracie kładziesz się

W moim miejscu pośród drzew?

Czemu tak unosisz brew?

Nie dla mnie

Gasną zorze, gaśnie dzień

Gdzieś odpływam, kopię dno

Może to właściwy czas

By iść”.

Po tych wersach kolejnym cudnej urody solem raczy nas Sławek Jelonek, a potem wraz z Krzysztofem Walczykiem tworzy mocniejszy duet towarzyszący słowom pełnym rezygnacji i pogodzenia się z własnym końcem:

„Nazbierane słowa śpią i tulą się do ust by skoczyć w mrok

To ostatnia moja myśl by znowu usiąść w kącie twego dnia

Niczym magik, do cylindra wkładam dłoń

Czynię czary, słowa eksplodują w skroń

Obok ciebie, głowę złożył inny ktoś

Moja leży, zakopana pośród łąk”.

W ten sposób docieramy do trzeciej odsłony Czyśćca, czyli nagrania „Purgatorium III”. To kolejna dłuższa, tym razem dziesięciominutowa forma, którą rozpoczyna nieco szybszy rytm podkreślony wyśmienitą grą, którą czaruje Bogdan Mikrut. W trzeciej minucie jego kolega z sekcji, Roman Simiński, pięknie eksploruje „doły”, a Sławek Jelonek czaruje pociągłymi nutami na tle organowych plam. W połowie rozpoczyna się dłuższy instrumentalny fragment, w którym Krzysztof Walczyk po raz kolejny udowadnia, że jest jednym z najlepszych muzyków w naszym kraju grających na organach Hammonda. Na chwilę oddaje pole gitarzyście, by po chwili ponownie zaczarować nas dźwiękami wydobywanych ze swoich klawiatur. W warstwie lirycznej słyszymy kolejną próbę zrozumienia przez bohatera swojego położenia:

„Witaj w nowym świecie, tymczasowo błąkasz się

Płyną czarne chmury, niepogoda zbliża się

Nikt ci nie pomoże, miną wieki zanim ty

Tak zapamiętasz wrzesień, a ja wydam chłodny sąd

 

Wrzesień, to już jakaś jest podpowiedź

Nie do wiary że to robię

Wkładam dłonie prosto w mózg

Fiszki mam, katalogi wielu zmian

Wrzesień, czy na pewno to był wrzesień?

 

Ile mam czasu? Nie wiem czy wierzyć w ten chory sen

Obiecali niebo, a dzięki sobie utkwiłem tu

Droga w lewo do przejścia już wije się

Otwórz oczy idź

 

Siedzę na krawędzi, do moich myśli przebijam się

Spadam w niepamięci, nie mogę bardziej już zabić się

 

Jest nadzieja, telefon już woła mnie

Nie rozumiem już po co drzwi”.

To, że muzycy lubią zaskakiwać, nie jest niczym nowym. Nie zdziwi zatem fakt, że finał albumu odbiega od reszty kompozycji. Jest mrocznie, transowo, niepokojąco. To „Somnum”, czyli „Sen” lub „Spoczynek”. Niespokojny nastrój buduje potężna partia bębnów zagrana głównie na tomach, mocno wyrazisty bas, odgłosy burzy, pojawia się flet (gra na nim Karolina Grodzińska), schowana w tle transowa elektronika, żeńskie wokalizy. W drugiej części otrzymujemy wyciszenie z dominującym fortepianem towarzyszącym słowom o pogodzeniu się ze swym losem:

„Czemu mówisz mi? Teraz jest teraz

Sen nie przyjdzie dziś, nie warto czekać

Czy ich widzisz poza mgłą? Tam oni są

Wiem że oni bliscy są, choć słowa śpią

Wrzesień włożył czerń za wcześnie dla nas

Bez skazy czysta łza pokruszy mur

A wspomnienia dadzą czas by dalej pójść

Ja idę stąd, już pójdę tam”.

Bohater wyruszył zatem w podróż, czyli „Iter”. Taki tytuł (niewyróżniony na okładce) ma klawiszowa miniaturka będąca swoistym post scriptum. Dusza opuściła Czyściec i ruszyła dalej, ale którą drogę wybrała?…

„Purgatorium” to kontynuacja tematów rozpoczętych na wcześniejszym albumie, ale muzycznie o wiele bardziej zbliżona do „4. Wymiaru”. Brak saksofonu, który odgrywał wiodącą rolę na „Coelum”, jeśli chodzi o partie solowe, a także powrót do bardziej rockowego brzmienia, spowodowały, że w większym wymiarze możemy cieszyć uszy indywidualnymi popisami Krzysztofa Walczyka i Sławomira Jelonka, którzy mając solidną podstawę zbudowaną przez znakomitą sekcję rytmiczną Roman Simiński – Bogdan Mikrut, mogli rozwinąć skrzydła na miarę swoich niebanalnych talentów.

Jest oczywiście jeszcze Mariusz Filosek. To prawdziwy człowiek–orkiestra. Nie tylko wymyślił i rewelacyjnie zinterpretował, jak zwykle barwne, poetyckie teksty, to jeszcze jest autorem rewelacyjnej szaty graficznej zdobiącej książeczkę i gustowny digipack. Współgra ona wyśmienicie z tematyką płyty - warto zwrócić uwagę choćby na zdjęcie muzyków. Siedzą oni przy stole, cała piątka, z tym, że Mariusz jest jakiś niewyraźny, schowany we mgle, pomiędzy światami…

Wokalista także napisał scenariusz do wspomnianego teledysku, a właściwie filmowej impresji stworzonej, by zilustrować nagranie „Purgatorium I”. Nie należy też zapominać, że to obdarzony niezwykłą wyobraźnią i niepospolitym poczuciem humoru autor powieści. Najnowsza, zatytułowana „MPD” (skojarzenia z drugim albumem proAge jak najbardziej na miejscu) ukazała się w lutym.

A wracając do opisywanego wydawnictwa, to grupa stworzyła, w mojej opinii, swoje najciekawsze dzieło. Wszystko tu pasuje idealnie, mocny, prawie metalowy początek, na wskroś progresywne trzy nagrania tytułowe oraz transowy finał. Pełna harmonia muzyki i słów. Na dodatek wszystko to brzmi po prostu rewelacyjnie, do czego przyczynił się ponownie Jan Mitoraj (Osada Vida, Brain Connect, zespół Wojciecha Ciuraja), który całość zmiksował i poddał masteringowi.

Dopiero marzec, a to bez wątpienia jest mocna kandydatka do miana albumu roku 2024! Płyta ukaże się 20 marca za sprawą wydawnictwa Prog Metal Rock Promotion, a swoją sceniczną premierę będzie miała dokładnie miesiąc później podczas kolejnej edycji Spring Prog Festival, który odbędzie się w Sosnowcu.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!