Jestem z grupą Big Big Train od samego początku. Od chwili, gdy na początku lat 90. przysłali mi swoją pierwszą kasetę magnetofonową „From The River To The Sea”. Dlatego chciałbym w recenzji nowej, już piętnastej (!) studyjnej płyty tego zespołu uniknąć trywialnych słów, które tak czy inaczej nie oddadzą tego, co czułem, gdy w listopadzie 2021 roku odszedł z tego świata wieloletni wokalista Big Big Train, David Longdon. Jego niefortunny wypadek pozostawił prawdziwą pustkę, co postawiło pod znakiem zapytania przyszłość zespołu, w którym Longdon odegrał tak bardzo kluczową rolę.
W zasypaniu tej bolesnej wyrwy zespołowi Big Big Train dopomógł trochę przypadek. A może raczej przemyślany master plan w formie łagodnego przejścia. No bo już kilka tygodni po śmierci Longdona ukazała się nagrana z jego udziałem studyjna płyta „Welcome To The Planet” (2022), następnie zespół opublikował swoje koncertowe nagrania z lipca 2018 roku z festiwalu Night Of The Prog w Loreley (z Longdonem za mikrofonem, oczywiście) w postaci albumu „Summer Shall Not Fade – Live At Loreley”, a w dodatku – już po ogłoszeniu nazwiska jego następcy, na rynek trafił przekrojowy album „Ingenious Devices” (2023), na którym spotkały się dwa światy: Longdonowski oraz ten, nowy, już z nowym człowiekiem za mikrofonem, Alberto Bravinem. Ten pochodzący z Włoch artysta ma za sobą współpracę m.in. ze słynną formacją P.F.M. (wystąpił na dwóch albumach - „Emotional Tattoos” z 2017 oraz „I Dreamed of Electric Sheep” z 2021 roku. Co ciekawe, na obu pełnił rolę nie głównego, a jedynie wspomagającego wokalisty).
„The Likes Of Us” to nowy studyjny album Big Big Train, pierwszy nagrany dla wytwórni InsideOut Music, pierwszy z udziałem Alberta Bravina oraz ze stabilnym, w porównaniu z poprzednim studyjnym albumem, składem: Greg Spawton (bas, melotron, gitary akustyczne), Nick D'Virgilio (perkusja, gitary akustyczne, wokal), Rikard Sjöblom (gitary, instrumenty klawiszowe, wokal) oraz Dave Foster (gitary). Są też w tym gronie dwie nowe twarze: Oskar Holldorff (z Dim Gray), który gra na instrumentach klawiszowych oraz skrzypaczka Clare Lindley. Zadziwia pieczołowita praca wykonana przy wydaniu tego krążka. „The Likes Of Us” został opublikowany w różnych formatach, w tym po raz pierwszy w Dolby Atmos i w miksie 5.1 autorstwa Bruce’a Soorda z The Pineapple Thief, natomiast miksami stereo zajął się stały współpracownik zespołu – inżynier Rob Aubrey wspomagany przez Alberto Bravina. Miks Dolby Atmos jest częścią limitowanej edycji CD i Blu-ray Mediabook, która zawiera także album w formacie dźwięku przestrzennego 5.1 i 24-bitowego dźwięku stereo o wysokiej rozdzielczości. Album jest ponadto dostępny w winylowym formacie gatefold 180g jako 2LP (w kolorze czarnym, błękitnym, oliwkowozielonym i pomarańczowym), jako standardowy CD oraz w wersji cyfrowej. Projekt graficzny został opracowany przez długoletnią współpracowniczkę zespołu, Sarę Louise Ewing, a dodatkowy layout przygotował… Steve Vantsis (muzyk, będący wieloletnim współpracownikiem Fisha).
Jakie są wrażenia po pierwszych odsłuchach nowej płyty? Przede wszystkim, śpiew Bravina, choć charakteryzujący się inną barwą oraz innym sposobem wokalnej ekspresji niż jak było to w przypadku Longdona, bardzo dobrze wpisuje się w stylistykę Big Big Train. Myślę, i obym się nie mylił, że to dobry transfer i to na długie lata. Album, zawiera dziewięć utworów i trwa nieco ponad 64 minuty, pokazuje, że ze stylistycznego punktu widzenia Big Big Train zachował typowe dla siebie klasyczne elementy symfonicznego rocka i neoprogresu. Odnoszę też wrażenie, że więcej niż poprzednio jest na tym krążku akustycznych brzmień, dużo akustycznych gitar i, w ogóle, więcej niż wcześniej spokojnego, uduchowionego klimatu.
Zachwyca już sam początek płyty: od razu słyszymy głos nowego wokalisty, ale śpiewa on tylko kilka linijek tekstu, gdyż utwór „Light Left In A Day” jest praktycznie instrumentalny. To pełne energii nagranie składa się z kilku zróżnicowanych sekcji, jak skrzypcowy riff, szalona solówka na gitarze czy efektowna partia zagrana na moogu. Płynnie wyłania się z niego kolejne nagranie – „Oblivion”, w którym Bravin demonstruje już pełnię swoich możliwości. W ogóle śpiewa on na tym albumie w przyjemny sposób, nie forsuje swojego głosu, nie sięga też po karkołomne figury wokalne. Trochę jakby na zaciągniętym hamulcu, ale generalnie ma to swój sens. Fakt, że prawie w ogóle nie próbuje on wychodzić przed szereg i tak bogatego przecież instrumentarium zespołu, odczytuję jako udany zabieg nadający muzyce Big Big Train nowego kolorytu.
Z indeksem 3 pojawia najdłuższy, bo trwający aż 17 i pół minuty, utwór „Beneath The Masts”. Uwalnia on pełnię zespołowego brzmienia, Big Big Train długimi chwilami prezentuje się jak mała orkiestra, a nie zespół rockowy. Nagranie to zachowuje ciągłość brzmienia zdefiniowanego już przez dwa pierwsze utwory i cieszy uszy przyjemną mieszanką dynamiki, która obejmuje momenty neoprogowe w stylu fortepianowej ballady, a także klasyczne bigbigtrainowe harmonie grupowe oraz cięższe synkopowe przejścia. A skoro już mowa o harmoniach wokalnych, to duże słowa uznania należą się licznym interakcjom Bravina z Nickiem D'Virgilio, Rikardem Sjöblomem, Clare Lindley i Oskarem Holldorffem. Dźwięk i siła ich połączonych głosów jest niesamowita. Zróżnicowane linie melodyczne są tu idealnie ze sobą połączone, 12-strunowe gitary we wspaniały sposób napędzają tę kompozycję, a po raz pierwszy pojawiające się tu skrzypce wprowadzają w bogate brzmienie zespołu subtelne akcenty angielskiego folku, perfekcyjnie współgrające z liryczną opowieścią o czasach dzieciństwa autora tej kompozycji, Grega Spawtona.
„Skates On” to krótka i prosta piosenka, będąca naturalną kontynuacją poprzedniego utworu. Stanowi ona miły przerywnik pomiędzy dwoma najdłuższymi utworami na płycie.
Bo teraz przed nami nagrania znane już z wypuszczonych przed premierą albumu singli. Najpierw słyszymy opowieść o zamku we włoskim Trieście - „Miramare”. To utwór dość zawiły i o ile w swojej singlowej wersji jakoś specjalnie mnie nie poruszył, to umieszczony w otoczeniu innych kompozycji i w nieco dłuższej niż na singlu wersji (rozrósł się on teraz do ponad 10 minut) prezentuje się więcej niż przyzwoicie, przedstawiając przy tym przystępną folkrockową twarz zespołu (zwracam uwagę na niesamowitą grę Clare Lindley w środkowej części na skrzypcach). Zaraz potem pojawia się chyba najbardziej w tym zestawie komercyjnie prezentująca się piosenka „Love Is The Light”. To stosunkowo prosta akustyczna ballada, w której po raz pierwszy i prawdopodobnie jedyny na tym albumie wokal Bravina wysuwa się do przodu i zajmuje bardziej eksponowane miejsce. Zachwyca gra gitary, sekcja dęta, pedały basowe i gustowna, jak zawsze, gra na perkusji Nicka D’Virgilio. No i efektowny harmoniczny stadionowy zaśpiew „ooo… ooo… ooo…”. Ten utwór to taki programowy wyciskacz łez, który z pewnością złamie niejedno serce.
Utwór „Bookmarks” utrzymany jest w stylu uroczystej fortepianowej ballady, ale z jeszcze lepszymi rozwinięciami niż „Love Is The Light”, dzięki czemu wydaje się jeszcze bardziej interesujący i przyjazny w odbiorze. W tej piosence jest kilka bardzo ładnych rozwiązań melodycznych, których ekspozycja narasta przy każdym kolejnym przesłuchaniu.
No i wreszcie czas na wielki finał. Album kończy się blisko ośmiominutowym utworem „Last Eleven”, który jest jednym z najbardziej misternie skomponowanych utworów na całym albumie. Utwór, osadzony na mocnych gitarowych riffach, funkującej sekcji rytmicznej i folkowych pociągnięciach skrzypiec, dostarcza serii licznych zmian tempa i zmieniających się melodii. Przepiękne są tu harmonie wokalne pojawiające się w kluczowych momentach (ogromne brawa dla prowadzącego główną linię wokalną Nicka D’Virgilio). Dużo się tu dzieje, początek niczym taniec na wulkanie, ale sam liryczny wydźwięk tej kompozycji jest bardzo lekki i płynny, jakby unoszący się ku niebu z miłymi wspomnieniami z dzieciństwa o beztroskich latach życia... I właśnie z takimi pozytywnymi myślami muzycy Big Big Train zostawiają słuchacza, gdy wybrzmią już ostatnie nuty na tej płycie…
„The Likes Of Us” to bardzo dobry album i stawiam go po stronie tych najbardziej udanych w dorobku Big Big Train. To także album prowadzący zespół w nieco innym kierunku niż poprzednie płyty. Traktuję go jako nowe otwarcie dla tego funkcjonującego przecież już od kilku dekad progresywnego zespołu. Nowy rozdział. Bez oglądania się wstecz, z ambitnymi planami i nowymi wyzwaniami. W dniu premiery płyty Big Big Train rozpoczął pierwszą w swojej historii trasę koncertową po Stanach Zjednoczonych. A więc to także nowa nadzieja na podbicie nowego rynku. O, tak… ‘Nowe nadzieje na przyszłość”… - to właśnie stwierdzenie wydaje się najlepszym i najkrótszym podsumowaniem tej bardzo ciekawej płyty.