Yobrepus - A Rhizome Revolution-Part1

Artur Chachlowski

Norweską grupę Yobrepus (nazwa zespołu to „Superboy” pisane wspak) poznaliśmy w Małym Leksykonie w 2020 roku, kiedy to w audycji oraz na naszym portalu prezentowaliśmy poprzednią płytę tej formacji zatytułowaną „Mycelium Days”. Minęło trzy i pół roku i oto na 22 marca br. zapowiadana jest przez wytwórnię Apollon Records premiera płyty nr 3 w dorobku Yobrepus – „A Rhizome Revolution”. To pierwsza z dwóch części rock opery, której drugi epizod ma pojawić się jeszcze w tym roku (dokładnie 18 października).

W filozofii pojęcie kłącza (=rhizome – przyp. aut.) używane jest do opisania czegoś nieliniowego, bez widocznego pochodzenia czy hierarchii. Koncepcja kłącza opracowana przez Gillesa Deleuze'a i Félixa Guattari oznacza strukturę, która stale ewoluuje we wszystkich kierunkach poziomych. Ta struktura jest przeciwieństwem hierarchii piramidy (lub „drzewa”), a samą ideę kłącza łączy się często z myślą postmodernistyczną.

Norwescy rockmani z grupy Yobrepus postanowili przyglądnąć się genezom licznych kryzysów, które tworzą prawdziwą rewolucję w dzisiejszym świecie: kryzys klimatyczny, nierówność, egzystencjalne zagrożenia ze strony sztucznej inteligencji, niedobór zasobów i kryzys w naszych systemach politycznych. «Zacząłem pisać ten album zaraz po ukończeniu „Mycelium Days”. Dostrzegłem wtedy na horyzoncie bardzo ciemne chmury: skrajna prawica zyskiwała na popularności dzięki zaprzeczaniu zmianom klimatycznym i ksenofobii. Czułem, że mogą wydarzyć się bardzo złe rzeczy. Pracowałem już wcześniej w mojej sztuce wizualnej z motywami związanymi z transhumanizmem i chciałem przenieść te pomysły również do mojej muzyki. Nie wiedziałem jeszcze wtedy, że jesteśmy o krok od rewolucji AI” – mówi Mats Jørgen Sivertsen, wokalista autor tekstów zespołu. Tym, którzy chcieliby wysłuchać Matsa i dokładnie zapoznać się z jego pomysłami, które stoją za konceptem albumu „A Rhizome Revolution – Part 1” sugeruję oglądnięcie tego wideo

Grupa Yobrepus na obu nowych albumach zaprezentuje fragmenty osobnych historii, z których każda oferuje odmienne spojrzenie na te same wydarzenia. W pierwszej części grupa rebeliantów przygotowuje się do aktu przemocy, podczas gdy bogaci i możni tego świata zastanawiają się jak przenieść swoją świadomość do wirtualnej chmury. Później po ulicach krążą mordercze drony AI, a wysoki urzędnik zostaje osądzony za ludobójstwo…

I chociaż muzyczny klimat tej historii jest nieco mniej melancholijny niż na poprzednich albumach zespołu, to rozpiętość stylistyczna jest nadal tak samo szeroka. Pod względem stylistycznym „A Rhizome Revolution” obejmuje szerokie spektrum gatunkowe: od agresywnego alternatywnego rocka, po tęskny folk, inspirowany latami 60. progres i mroczną elektronikę utrzymaną w klimacie lat 90. Na płycie, której program wypełniony jest przez sześć kompozycji, zachwyca naturalne brzmienie potęgowane użyciem żywych instrumentów smyczkowych (pierwsze skrzypce: Madeleine Ossum, drugie skrzypce: Lotte Hellstrøm Hestad, altówki: Heidi Johnstad Arnesen, wiolonczele: Ingeborg Skomedal Torvanger).

Album może się podobać. Jako całość prezentuje solidną dawkę alternatywnego i nowoczesnego (prog) rocka, a kilka utworów wymaga specjalnego wyróżnienia. Całość rozpoczyna się od „Stay Cool” – nagrania, które wprowadza odbiorcę w klimat albumu, ale szczerze powiedziawszy nie daje jednoznacznej odpowiedzi czego po całej płycie należy się spodziewać. Największe wrażenie robi blisko 10-minutowa kompozycja „The Enabler”. Sporo się w niej dzieje. Sporo dobrego. To gęste, mroczne, wielowymiarowe granie, z wyrazistymi pociągnięciami smyczków oraz – dałbym głowę, że także saksofonów, chociaż nie widzę ich w spisie instrumentów - z nałożoną na to bardzo pomysłową linią wokalną. Dodatkowo mamy tu trochę przesterów gitarowych, totalną zmianę tempa około siódmej minuty, chwilowe zawieszenie akcji i, wreszcie, na wskroś elektroniczny finał. Niespodzianka goni tu niespodziankę. Z kolei „Protoza” to zanurzone w gęstym semi-ambientowym sosie dwuminutowe interludium prowadzące do piosenki „Holy Motors”. Wydaje się ona pewnym zaskoczeniem, głównie z powodu zdecydowanie żywszego rytmu, melodyjnej linii wokalnej i, co za tym idzie, lżejszego, prawie, że przebojowego klimatu. Stylistycznie przybliżamy się tu, i to bardzo, w stronę gitarowego indie rocka. Ale już „Firestorm” to przejmująca i pełna niepokoju progresywno-jazzowo-folkowa ballada, w której zespół opowiada o dniu, w którym roboty i komputery przejęły władzę, a ludzkość wyginęła. To siedem i pół minuty apokaliptycznego art rocka na najwyższym poziomie. Utwór, który potrafi wzruszyć, ale też rozgrzać zmysły do czerwoności. Wreszcie „Jupiter” to dostojna pieśń brzmiąca jak kołysanka, wieczorne uspokojenie i ukojenie do snu. Kołysząc ścianą pobrzmiewających w tle smyków, piękną gitarową solówką oraz liryczną melodią utwór we wspaniały sposób kończy to wydawnictwo, które z racji wysokiego poziomu wykonawczego i stosunkowo krótkiego czasu trwania (część pierwsza „A Rhizome Revolution” trwa niewiele ponad pół godziny) daje swoiste poczucie niedosytu i żalu, że to już koniec... Dobrze, że jesienią ukaże się część druga…

Na koniec przedstawmy muzyków, którzy nagrali tę wielce frapującą płytę. Yobrepus to: śpiewający Mats Jørgen Sivertsen, który gra także na gitarach i instrumentach klawiszowych, Vegard Weyergang Vartdal gra na syntezatorach i basie, Øyvind Rognerud na gitarach i syntezatorach oraz Paal Urdal na perkusji. Ponadto na płycie gościnnie występują: znany norweski pianista jazzowy Kjetil Jerve (zwracam uwagę na jego porywające solo w utworze „Firestorm”!) oraz były gitarzysta Minor Majority, Jon Arild Stieng.

I jeszcze słowo o okładce płyty. Ten chaotyczny kolaż, jak i cała wizualna oprawa nowego albumu grupy Yobrepus, zostały zaprojektowane przez Teda Parsonsa, którego znamy jako perkusistę zespołów Swans i Prong.

 

https://apollonrecords.no

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok