Moje pierwsze spotkanie z członkami zespołu PreHistoric Animals pamiętam doskonale. Było to 1 grudnia 2023 roku w czasie Progressive Evening vol.8 w Bydgoszczy. Występowali przed The Flower Kings. To był cudowny wieczór wypełniony muzyką, która na zawsze pozostała w moim sercu. Jacy są panowie Stefan, Sam, Daniel i Noah, długo można by opowiadać. To fenomenalni artyści i przemili ludzie. Nie ma w nich gwiazdorstwa, jest ciepło i skromność pomimo, że ich talent i pasja są niezaprzeczalne i oczywiste. Tacy są prawdziwi artyści. Nie chodzą w srebrnych, gronostajowych futrach, lecz potrafią stworzyć wokół siebie atmosferę serdeczności i uścisnąć dłoń fana niczym starego przyjaciela.
Ich karierę śledzę od kilku lat i wiem, że rozwijają się z każdym rokiem, rozkwitają w swojej niesamowitej muzycznej wyobraźni. To niebywałe, że w świecie tak wyjałowionym z idealizmu i wartości, sztuka zajmuje ciągle niezaprzeczalnie królewskie miejsce. Mam nadzieję, że młode pokolenie nie da się porwać lawinie komercji i nadal będzie trwało przy najpotężniejszych wartościach naszego człowieczeństwa.
Zespół PreHistoric Animals narodził się w Borlange w Szwecji w 2015 roku z inicjatywy dwóch przyjaciół: perkusisty i klawiszowca Samuela Granatha (Pound) i gitarzysty, basisty i wokalisty - Stefana Altzara (Billy The Zombie Kid, Pound). Debiutancki album „Consider It a Work of Art” powstał w 2018 roku. Skład zespołu wyklarował się w styczniu 2019r.. Stanowili go: Sam Granath – instrumenty klawiszowe, Stefan Jernstahl – instrumenty klawiszowe, Peter Holmstedt - bas, Stefan Altzar - wokal, gitara oraz Daniel Magdic - gitara. Drugi pełnometrażowy album był nagrany przez kwartet: Altzar - Granath - Magdic - Magnusson, który nie zmienił się do dzisiaj. Taki line-up pojawił się na płytach: „The Magical Mystery Machine (Chapter One)” z 2020, „The Magical Mystery Machine (Chapter Two)” z 2022 roku oraz najnowszej - „Finding Love In Strange Places” (premiera 16 maja 2024r.).
Jest coś niepowtarzalnego w brzmieniu tego szwedzkiego zespołu. To mozaika subtelności i żaru, natchnionych, zmysłowych wizji z bezwzględnym, twardym rytmem. To świat widziany przez pryzmat marzeń i czarną dziurę brutalnego realizmu. PreHistoric Animals opowiada o życiu językiem dźwięków zespojonych słowem. I zawsze trafia w środek tarczy, na której przybito tętniące uczuciami serce.
Album „Finding Love In Strange Places” jest historią o emocjach, które targają dusze, niczym wiatr północny. To opowieść o miłości innej niż zwykle, niespodziewanej jak cień orła nad milczącym kanionem. Niespodziewanej, głębokiej i dziwnej. Szalonej w swojej opętańczej sile. I pięknej. Tak po prostu. Zwyczajnie… Wiejska dziewczyna odnajduje uczucie swego życia, zakochując się w kobiecie cyber–żołnierzu…
Album otwiera utwór „The City Of My Dreams” fosforyzujący jaskrawymi barwami neonów, dusznym zapachem klubów i zmieniającą się bez ustanku sekwencją kadrów nocnego miasta. Jest tu wszystko, co drży w oparach wypływających z zakamarków ukrytych w ciemności. Stukot obcasów na bruku, ciało lśniące grzeszną bielą i potem, szept podniecenia i błysk noża. Piękno i brud dzielnicy, gdzie mogą spełnić się marzenia lub zakończyć życie. Rytmiczny początek, ciężka gitara i syntezatory przetaczające się niczym wóz bojowy. Wokal Stefana Altzara zmniejsza napięcie i dramatyzm. Jest niczym wyrocznia, nierealna część zamglonego matrixu, narrator zatopiony w otchłani mroku. Melodyjny refren łagodzi nastrój i porywa. To ukryta broń z ostrzem wykutym ze srebra. Świetna sekcja rytmiczna, efektowne detale i tajemnica w tle - to walory tego znakomitego utworu.
„A Bad Day For The Neon Gods” jest krótkim interludium przed „Living In A World Of Bliss”. Ta kompozycja może kojarzyć się z dynamiką Foreigner. Jest tu wygenerowane całkiem niezłe tempo i szalona aura, nadająca historii specyficznego smaczku. Historia dziewczyny - zabójcy została tu opowiedziana z dramatyzmem i gracją. Bezpardonowa narracja oraz emanująca energią praca sekcji rytmicznej dają bardzo ciekawy efekt.
„Unbreakable” rozpoczyna sekwencja klawiszy, po której następuje zgrabna linia gitary. W tym utworze rozpoznawalność PreHistoric Animals jest stuprocentowa. Charakterystyczne motywy i cielisty wokal Altzara mówią wszystko. Utwór kołysze i karmi słuchacza miękkimi echami, eterycznymi akordami i klarownym dźwiękiem gitary. Bardzo mi przypadł do serca w swojej zmienności chochlika i sile nośnej Boeinga 737. Ten kawałek opowiada o parze, która spotyka się w barze, bierze ślub i decyduje, aby, dzięki specjalnemu implantowi, osiągnąć wyższy stopień realizacji wzajemnego pożycia. To jak podpisanie cyrografu z diabłem, ale w innym wymiarze.
Instrumentalny „Strange Places” trwa niewiele ponad minutę i buduje napięcie przed wspaniałym nagraniem „He Is Number 4”. To jeden z moich faworytów na płycie. Utwór ten promował „Finding Love In Strange Places” zarówno jako singiel, jak i wideo. Nawiasem mówiąc, to strzał w dziesiątkę, bo jest to fenomenalna kompozycja. Miłość ma nieskończoną siłę. Może zmienić nas jako jednostkę oraz sprowokować nurt nowych zdarzeń. Do tego doprowadza uczucie dwojga bohaterów. Kształtuje na nowo przyszłość. Niweluje akt terroru, jaki miał nastąpić. Pisze na nowo scenariusz tego, co ma się wydarzyć.
„Come Home” to minutowa, akustyczna piosenka. Bardzo piękna i stanowczo za krótka. Prawdę mówiąc, jest mi zawsze żal takich ‘straconych’ pomysłów. Ale to decyzja twórców. Może tak właśnie miało być?
„The Secret Of Goodness” brzmi bardzo ciekawie. To bardzo dynamiczny utwór, jednocześnie pełen wdzięku. Kolejna perełka do kolekcji.
Album kończy przepiękna kompozycja „Nothing Has Changed But Everything Is Different”. Jest tu chwila zastanowienia nad skomplikowanym wnętrzem człowieka, jego systemem wartości, nad tym, co kochamy w sobie nawzajem. Marzenia płyną jak srebrne latawce przez niebo nasączone lazurem wieczności. Przez wszechświat wypełniony tym, co cudowne i nieokiełznane. Może to właśnie miłość?… Na to znają odpowiedź panowie Stefan Altzar, Sam Granath, Daniel Magdic i Noah Magnusson. A może też każdy z nas?...