Returned To The Earth - Stalagmite Steeple

Olga Walkiewicz

Bardzo miło jest pisać o tym, co nas inspiruje. Muzyka grupy Returned To The Earth to bezmiar spokoju i mozaika barw utkanych z przędzy doświadczeń i wizji. Z tego, co nas otacza niczym pajęczyna. To nasze pragnienia, myśli i fantazja. To cały bagaż, który dźwigamy ze sobą całe życie, zamieniony w kolorowe puzzle magii.

„Stalagmite Steeple” jest piątym studyjnym albumem w dorobku Returned To The Earth (poprzednie to: „Returned To the Earth”- 2016, „The Best Kept Secret”- 2018, „ Erebus” - 2019 i „Fall Of The Watcher” - 2022). To kolejna porcja muzyki, której nie da się zapomnieć. Jest jak przystań, w której można ukoić zmysły, port do którego zawija żeglarz strudzony podróżą czy laguna błękitna od marzeń. To cel i droga po torach odlanych ze stali naszego uporu i smak malinowego musu z kropelką stuletniej brandy.

Twórcami albumu jest trzech muzyków: Robin Peachey (wokal, gitary, fortepian, syntezatory), Paul Johnston (perkusja, bas, gitary, syntezatory) i Steve Peachey (syntezatory). Album wyprodukował oraz był odpowiedzialny za udźwiękowienie i miks Paul Johnston, natomiast za mastering - Steve Kitch. Całość materiału została nagrana w Rhythm Studios Bidford On Avon w Wielkiej Brytanii.

Na początek mamy subtelność rozbitą na atomy w cudownym nagraniu „Dark Morality”. Zmysłowość otacza swoim opiekuńczym ramieniem substraty delikatności. Opowieść jest utkana z eterycznego wokalu Robina, enigmatycznych solówek gitarowych i stężonej magmy basu, perkusji i klawiszy. To właśnie niepisana umiejętność muzyków z Returned To The Earth - umiejętne łączenie ze sobą tego, co kontrastujące i przeciwstawne. Muzyka pogrąża nas w nostalgii, podobnie jak warstwa liryczna. Analiza ludzkiego wnętrza, jego skomplikowanej natury nie nastraja optymistycznie. Kiedyś człowiek radził sobie lepiej z zawiłościami życia. Nie uciekał do „sztucznej rzeczywistości” stworzonej przez farmakologię i używki. Umiał i chciał walczyć. Był silny w zbroi wykutej ze swoich poglądów i marzeń:

„Take your pills and float above sea, as time escapes from me. This dark morality. Take your medicine and let you be, the places that you’ve seen. This dark morality...”.

W utworze tym panuje atmosfera przypominająca swoim mrokiem kompozycje Blackfield. Zaciera się granica pomiędzy wizją a prawdą.

„The Final Time” urzeka smyczkami wplecionymi w andante moderato. Kolejna odsłona snów, dotyku nocy, szeptu zawieszonego na krawędzi warg. Szelest osadza się miękko na powierzchni werbli, majestatyczny akompaniament fortepianu przechodzi lekko w motyw gitary. Głos Robina misternie buduje pokłady emocji. Przenika pomiędzy strunami napiętymi dźwiękiem. Łączy się z samotnością i bólem.

„The final time you closed your eyes and faded from my touch, as i waited by your side. The pain it was too much for me, was too much for me...”.

Tytułowa kompozycja „Stalagmite Steeple” prowadzi do miejsc, do których wracamy idąc korytarzem wspomnień. Są głęboko ukryte w podświadomości. Jak marzenia, które są ucieczką.

„And even through it’s hard to dream is to escape and through it’s difficult some days. I’ll make it to the other side...”.

Robin Peachey tworzy tu prześliczną budowlę z bardzo prostych motywów klawiszowych oraz wokalu. Pomiędzy nimi jest przestrzeń pełna niedopowiedzeń. Gitara wraz z sekcją rytmiczną dodaje kropli ekspresji. Syntezatory, na których gra Steve Peachey dyskretnie przejmują akompaniament.

W „Meaningless To Worth” jest jeszcze więcej spokoju. Są miękkie echa i rytmiczny puls perkusji. Brzmienie utworu może trochę kojarzyć się z IQ. Gosy Robina Peachey’a i Petera Nichollsa mają zbliżoną skalę i barwę. Łagodna linia gitary podkreśla misterną strukturę tej pięciominutowej kompozycji.

„Die For Me” otula słuchacza siecią eterycznych fraz, przenika przez zmysły i powraca wraz z rytmem generowanym przez perkusję. Muzycy Returned To The Earth w bardzo ciekawy sposób serwują każdą nutę. Ma ona wybrzmieć do bólu, tak głęboko, abyśmy wsłuchali się w ciszę pomiędzy dźwiękami. Warstwa liryczna emanuje melancholią:

„Don’t you try to push those lies I see. Don’t you die for me. Don’t you know the past will always be. Don’t you die for me, die for me...”.

Album kończy przepiękny utwór „The Raging Sea”. Brzeg rozszalałego morza jest dla wielu ludzi miejscem refleksji nad życiem, powrotu do obrazów z przeszłości, chwilą, gdy zastanawiamy się nad sensem naszego istnienia. Może to potęga żywiołu budzi wszystkie demony i anioły, jakie nas nawiedzały? Muzyka kołysze jak fale zamykające w swoich ramionach ziarna piasku. Głębina zamyka wrota wraz z bólem przeszłości:

„Towards the shoreline broken pieces lay, washed up memories turning in their graves. The four winds blow, they whisper and they say „Where the hell did you go wrong again?” Walk beneath this faded sky...”.

Piękna jest ta płyta, choć przesiąknięta smutkiem jak burzowe niebo. Returned To The Earth potrafi zachwycić, utrzymać niezłą formę i działać na ludzkie emocje. I tak właśnie być powinno, bo muzyka, to najpotężniejszy ze wszystkich żywiołów...                                                                                                          

MLWZ album na 15-lecie Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku