Barock Project - Time Voyager

Olga Walkiewicz

Już od wieków podróże były największym marzeniem ludzkości. Człowiek ujarzmił potęgę żywiołów, wzniósł się w powietrze z prędkością szybszą od dźwięku, zanurzył się w oceanie we wnętrzu łodzi podwodnej, wymyślił superszybkie pociągi i zawładnął kosmosem. Nigdy jednak nie pokonał czasu, który uparcie płynie niczym rzeka - w jednym kierunku, szybko i beznamiętnie.

Czas to mędrzec, którego nie da się łatwo oszukać, lecz i na niego jest sposób. To wyobraźnia - nieograniczona w kreatywności, potężna w mocy twórczej i barwna niczym hinduska tancerka. Ona może zabrać nas wszędzie: do tawerny pełnej żeglarzy, ogrodów pachnących orientem, do zamków zaklętych przez czarnoksiężnika. W przeszłość i przyszłość. Wystarczy tylko zamknąć na chwilę oczy i poddać się czarowi muzyki…

W taką właśnie podróż zabiera nas Barock Project, w niesamowitą wędrówkę po korytarzach czasu, gdzie każda piosenka to drzwi do innego wymiaru i portal pełen tajemnic. „Time Voyager” to już siódmy studyjny album włoskiego zespołu. Musieliśmy na niego czekać aż pięć długich lat, co było zarówno związane z pandemią, jak i ogromem zajęć muzyków w innych projektach. Warto zwrócić uwagę, że w chwili gdy ukazał się nowy album Barock Project, jesteśmy świeżo po premierze płyty zespołu Alexa Mari, Night Pleasure Hotel - „Portraits”, a w lutym ukazał się solowy album Luki Zabbiniego pt. „Cinematic Stories”.

„Time Voyager” został stworzony przez tych samych muzyków, co poprzedni krążek „Seven Seas” (2019). Na czele zespołu stoi od zawsze, jego lider i założyciel Luca Zabbini (instrumenty klawiszowe, gitara akustyczna, wokal). Towarzyszą mu Alex Mari (wokal prowadzący, gitara akustyczna), Eric Ombelli (perkusja), Marco Mazzuccolo (gitara elektryczna) i Francesco Caliendo (bas). Album tworzy dwanaście kompozycji, zróżnicowanych niczym upływające miesiące naznaczone kolorami pór roku, subtelnością swoich niepowtarzalnych treści i muzyką inspirującą w każdym najmniejszym szczególe.

Na początek otrzymujemy barwny jak skrzydła motyla i progresywny w swoich detalach - „Carry On”. Klasyczna i pełna patosu orkiestracja przeistacza się w ciepłe brzmienia o folkowym, radosnym charakterze. Wokal Alexa Mari spaja się z chórkami, ewoluuje i zmienia się w takt muzyki. To niezmiernie efektowna kompozycja, zaskakująca swoją złożoną budową i lekką formą. Symbioza smyczków z instrumentami dętymi i rezolutną tanecznością daje nieprawdopodobny efekt. Utwór jest efektem wspólnej pracy duetu Zabbini - Ombelli. Autorem tekstu jest Antonio De Sarno. Warstwa liryczna zespala się z każdą frazą i dźwiękiem. Buduje historię, otwiera bramy horyzontu i prowadzi słuchacza przez krainę nieprzewidywalności.

„I just can’t seem to carry on. My love will always find a way you say. Sorry to lead you astray I just can’t seem to carry on. My mind will always shy away every day while freedom and dreams walks away...”.

„Summer Set You Free” poraża synkopowanym rytmem i dziarską pracą sekcji rytmicznej. Dynamika, improwizacje i Hammondy nadają tej kompozycji specyficznego brzmienia.

Podobnie diabelskie chochliki czają się w następnym utworze - „An Ordinary Day’s Odyssey”. Wokal otula cudowny akompaniament fortepianu i chórki. Klawiszowa wirtuozeria buduje nastrój, gruntuje płótno na którym delikatne pociągnięcia pędzla nasyconego tęczą barw i odcieni rocka tworzą wyśmienity i sugestywny obraz. Muzyka ilustruje obraz codzienności wtopionej w monolit miasta, ulicznego zgiełku i ludzi, którzy zaczynają się oddalać od siebie, gubić w labiryncie rzeczywistości, znikać niczym duchy…

„At the close of day silence falls my way. I believe the reasons keep us sane. I will fly one day, you’re just one wish away. I won’t hear what people say. You will fade one day, i will follow you. You should know by now how these things go. So why won’t you see, all I’ve seen I need. I must leave this life, this odyssey...”.

„The Lost Ship Tavern” wprowadza nutkę humoru i szalony, szantowy klimat. Nie sposób nie przytupywać w rytm muzyki, przy tak wesołym i tanecznym utworze. Tym razem znaleźliśmy się w tawernie, gdzieś na końcu świata, pośród wnoszących toasty żeglarzy, włóczęgów, pań lekkich obyczajów i zadziornych piratów. Czas tu nie ma znaczenia, za to kielich dobrego trunku, soczyste mięsiwo i opowieści są najlepszym sposobem na poskromienie ludzi-duchów:

„Now let me introduce you to the place we all belong, to drown our tears forget the fears and keep our spirit strong. There’s sailormen and pirates, sweet ladies giving winks and by the bar a well-known star well at least so she thinks...”.

„Voyager” to jeden z najciekawszych utworów na płycie i najdłuższy, bo trwa ponad osiem minut. W tej niesamowitej kompozycji, warto zwrócić uwagę na efektowne orkiestracje. Zmysłowe smyczki otwierają furtkę do brzmień monstrualnych, filmowych, epickich, będących połączeniem przestrzennej finezji dzieł Vangelisa, takich jak „Blade Runner” czy „Chariots Of Fire” z malarskością Johna Williamsa. Do tego wysokooktanowego koktajlu wystarczy dodać rockową, szaloną palemkę i voila!... Ale to nie koniec przedstawienia w teatrze marzeń. Alex Mari i jego mistyczne wcielenie potrafi uskrzydlić i porwać w słodkie sidła namiętności. Jest podróżnikiem zagubionym w pandemonium czasu, bezszelestnym duchem, zjawą z innego wymiaru i kochankiem o tysiącu twarzach:

„He seemed to be right out of place but you just don’t know why he was here but won’t leave any trace. A ghost gone by. He stepped back, tried to hide his face. Would not look in the eye. A runaway from outer space. Stared at the sky...”.

„Morning Train” jest moim faworytem. Misternym esejem nakreślonym dźwiękiem fortepianu i wokalem. Utopijną podróżą enigmatycznym Orient Ekspresem na same dno piekieł i połoniny niebieskie. Ile tu barw, ile kameleonowych przeistoczeń, synkopowanych wersów, sensualnych westchnień. Kocham ten utwór miłością namiętną i dziką. Jest doskonały i uwodzi swoją potężną mocą. Druga część kompozycji plącze klasyczną aurę z rockową stylistyką nawiązującą do kompozycji Queen. I to jest piękne. Jak połączenie przeszłości z przyszłością...

„Propaganda” jest reakcją na to, co toczy się w otaczającej nas rzeczywistości. W świecie mediów, portali społecznościowych i ludzkiej podatności na informację. Utwór porywa dynamiką i świetnym brzmieniem saksofonu.

„Shibuya 3 A.M.” otula tajemniczą muzyką i cudowną warstwą liryczną. Aksamitnie, miękko i filigranowo spaja cienie z perłowym blaskiem księżyca.

„All the black taxis waiting in line for the green light, won’t they stop for me? Maybe it’s the moon that wouldn’t shine blinded by billboards lights, so let it be...”.

Dynamiczna kompozycja „Lonely Girl” rozpoczyna się mariażem organów Hammonda z gitarą i wokalem. Smyczki dopełniają reszty. Jest tu gonitwa i ekspresja zamykająca się w świetnych rytmach i brzmieniach.

Balladowe „Mediterranean” kusi swoją delikatnością. Ponownie dominuje tu dźwięk fortepianu i wokal Alexa Mari. Luca Zabbini jest przewodnikiem po krainie dźwięków, sennych nostalgii i gwałtownych ekspresji. Nie ma dla niego ograniczeń, hamulców - jest płynąca melodia i wszechświat…

„Kyanite Jewel” stanowi oazę spokoju. Akustyczna gitara opowiada i szepcze… Jest pełna poetyckich wersów.

Album zamyka epicki „Voyager’s Homecoming”. Znakomity w swoich rozbudowanych i efektownych orkiestracjach, barwny niczym płótno Paula Cezanne’a czy Claude’a Moneta. Cudowny dialog wokalu z gitarą ukrywa w sobie tęsknotę i nieopisane ciepło.

„It makes more sense to carry on. It’s just like climbing mountains every day, when all of your dreams fade away. It makes more sense to carry on and now we see the sunshine on your face? Each and every day. It just makes sense to carry on...”.

Tak kończy się ta opowieść. Podróże niezależnie dokąd prowadzą, dają doświadczenie i życiową mądrość, pozwalają poznać świat i samego siebie. Otwierają umysł na wiedzę, a serce na uczucia. „Time Voyager” to znakomity album, pełen fantastycznej muzyki, emocji i mądrości. Podnosi na piedestał wartości, dzięki którym ludzkie życie ma sens. Bo czy jest coś piękniejszego od cieni kładących się leniwie na ganku rodzinnego domu, zapachu bzów i dotyku dłoni ukochanej osoby?

    

  

MLWZ album na 15-lecie Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku