Gavin Harrison to artysta nie stroniący od podejmowania różnorodnych muzycznych inicjatyw. Jego wykonawcze i kompozytorskie portfolio nie ogranicza się rzecz jasna do funkcjonowania w składach zasłużonych zespołów z kręgu rocka progresywnego, podobnie jak i spektrum jego artystycznych zainteresowań nie zamyka się w szeroko pojętej muzyce rockowej. Jazz, na którym się wychował i którego założenia właściwie stanowiły podwaliny jego niepowtarzalnego stylu, nie tylko potrafi być środkiem w jego muzykowaniu, ale od czasu do czasu staje się również celem jego kolejnych produkcji – wizytówką takiego podejścia i swoistym hołdem dla tradycji gatunkowych była wydana w 2015 roku płyta „Cheating The Polygraph”, prezentująca jazzowe interpretacje utworów Porcupine Tree.
W ostatnich latach powrót do zadośćuczynienia stricte jazzowym skłonnościom ułatwiła Harrisonowi postać kanadyjskiego wirtuoza gitary basowej, Antoine’a Fafarda. Współpraca instrumentalistów doprowadziła do opublikowania w 2020 roku albumu zatytułowanego „Chemical Reactions”. Po czterech latach wirtuozersko-kompozytorski duet powrócił z albumem numer dwa pod tytułem „Perpetual Mutations”.
Sygnowana wspólnie debiutancka płyta była tyleż interesująca, co niełatwa w odbiorze. Twórcy chyba nazbyt bezkompromisowo poruszali się tam w jazzowych strukturach jednoznacznie kojarzących się z Mahavishnu Orchestra i konsekwentnie dokręcali śrubę przytłaczającym finałem z udziałem orkiestry. Wydaje się, że w stosunku do tamtej płyty panowie Harrison i Fafard z rozmysłem wprowadzili do swojej koncepcji nowoczesnego jazzu nieco powietrza i więcej kolorytu. Na kanwę własnych trademarkowych patentów rytmicznych i melodycznych postanowili nanieść rozwiązania brzmieniowe możliwie najbardziej zróżnicowane, a w owym zróżnicowaniu wpisujące się w koncepcję muzyki, w której dźwięk z jego barwą, nasyceniem, tembrem i całą masa innych własności, stanowi niemalże wartość priorytetową. Owszem, odgrywające istotną rolę na debiucie instrumenty smyczkowe (wiolonczela, skrzypce) są aktywne również i tu, tym razem jednak instrumentarium jest rozbudowane w jeszcze ciekawszy sposób. Pojawia się klasyczna gitara, fortepian, pianino elektryczne, saksofon, obój, a także sferyczne i drewniane instrumenty perkusyjne.
Muzyka na „Perpetual Mutations”, stworzona z dźwięków wyłącznie odegranych przez instrumentalistów, bez elementów zaprogramowanych, stanowi swoiste pole do wymiany wpływów kulturowych, dźwięków generowanych przez artystów z różnych stron świata (co ciekawe, nie zabrakło tu również i polskich nazwisk – wśród gości na albumie znaleźli się wiolonczelistka Joasia Cieślak i perkusjonalista Tadeusz Palosz). Ostatecznie jednak to, co pozornie niekonwencjonalne albo nieoczywiste, podporządkowuje się pewnej, mimo wszystko dość konsekwentnej koncepcji Fafarda i Harrisona, dzięki czemu różnorodność instrumentalna nie rozbija założenia płyty wyraźnie nacechowanej osobowościami muzycznymi tworzących ją instrumentalistów.
„Perpetual Mutations” to album podkreślający pewien fenomen, zwłaszcza dotyczący gry Gavina Harrisona – jego niepodrabialny, autonomiczny i rozpoznawalny styl, zdawać by się mogło - nie zgra się ze wszystkim. Artysta ten jednak (a z pewnością jest to i przymiot jego kanadyjskiego kolegi) należy do grona muzyków niezwykle uwrażliwionych fonicznie, potrafiących z wielką skrupulatnością dobierać dźwięki na komponowanej przez siebie, nawet najbardziej eksperymentalnej palecie tak, aby tworzyły wartościowy konglomerat. Ta płyta jest więc kolejnym dowodem na to, że niezwykle malownicza i fantazyjna estetyka perkusyjna Gavina Harrisona może zjednać sobie wiele nieoczywistych muzycznych założeń i nadać im intrygujący ton.