Rick Wakeman – słynny keyboardzista związany przez lata z grupą Yes wydał nowiutką płytę. To jego prawdziwy powrót w krainę progresywnego rocka po kilkudziesięciu instrumentalnych i kameralnych albumach wydanych w ciągu ostatnich 25 lat. „Te rzeczy związane z medytacją i new age nie były chyba naprawdę tym, co chciałem w życiu robić. Tym razem postawiłem na rocka progresywnego” – stwierdził w jednym z wywiadów. Przy współudziale wieloosobowego chóru The English Chaber Choir pod dyrekcją Guya Protheroe oraz zespołu The New English Rock Ensamble z wokalistą Damianem Wilsonem (ex-Threshold, ex-Landmarq) nagrał album, którego jakość porównać można z jego największymi osiągnięciami typu „Sześć żon Henryka VIII”, „Mity i legendy o królu Arturze…”, czy „Wyprawa do wnętrza Ziemi”. Album „Out There” to po prostu przepiękna, cudowna i bajkowa płyta. Zawiera muzykę wręcz nie z tej ziemi. Dedykowana jest ona załodze promu Columbia, która zginęła w katastrofie sprzed kilku miesięcy. Nie dziwi więc fakt, że taki album wypełniać może wyłącznie wielka, ponadczasowa muzyka. Podobno sporą część materiału z „Out There” usłyszeć będzie można na żywo w trakcie czerwcowego koncertu grupy Yes w Warszawie.
Wakeman, Rick - Out There
, Artur Chachlowski