Właściwie nie są to zwykłe kolędy. Raczej muzyczne wariacje oparte na melodiach słynnych kolęd, pieśni i hymnów kościelnych. Od razu zaznaczę, że nie jest to kolejny z licznych albumów, które o tej porze roku zazwyczaj pojawiają się na półkach sklepowych. Nie ma tu popowych banałów, czy świątecznych frazesów w postaci wszechobecnych dzwoneczków, tekstów o kuligach i zabawie w śnieżki, nie usłyszymy tu dźwięków wygenerowanych przez perkusyjny automat, a na okładce nie ujrzymy Ricka przebranego w czerwony strój Świętego Mikołaja. Nie jest to zatem zwykły i banalny świąteczny album, chociaż zawiera on opracowania tak słynnych tematów, jak „Silent Night”, „O Little Town Of Bethlehem”, „O Come All Ye Faithful”, czy „Once In Royal David’s City”. W dodatku te instrumentalne wariacje na fortepian i syntezatory kreują niezwykle ciepłą, podniosłą, a przede wszystkim miłą dla serc i uszu atmosferę. Bo czego, jak czego, ale o muzyczną sztampę, kicz, czy brak finezji akurat tego Artysty posądzić nie można. Zawsze słynął on z niekonwencjonalnych i odważnych przedsięwzięć muzycznych. Jeszcze na początku lat 70-tych sukcesywnie zyskiwał sobie miano „mistrza świata w grze na klawiaturze”, zdumiewał publiczność autorskimi albumami nawiązującymi do historii Anglii („The Six Wives Of Henry VIII, 1973), będącymi ilustracjami powieści Juliusza Verne’a („Journey To The Centre Of The Earth”,1974), arturiańskich legend („The Myths And Legends Of King Arthur And The Knights Of The Round Table”,1975), czy pełną rozmachu ścieżkę dźwiękową do filmów fabularnych („Lisztomania” Kena Russela, 1975) i dokumentalnych („White Rock” – soundtrack do filmu o zimowych Igrzyskach Olimpijskich w 1976r,). Już dzięki tym muzycznym adaptacjom Wakeman dał się poznać jako wszechstronny, wielce utalentowany i pełen pompatycznych pomysłów Artysta. Przy koncertowych prezentacjach jego dzieł często towarzyszyła mu w tamtym czasie orkiestra symfoniczna, kilkudziesięcioosobowy chór, nawet rewia tancerzy na lodzie (słynny koncert na Wembley Empire Pool w 1975r. promujący płytę o Królu Arturze). Potem, w skutek pewnych zawirowań finansowych, w jego twórczości przyszedł czas na bardziej stonowane i kameralne przedsięwzięcia. Wydał on w sumie kilkadziesiąt albumów z akustyczną muzyką fortepianową, czego ciekawą ilustracją jest omawiany niedawno na łamach MH album „Two Sides Of Yes”, na którym Wakeman dokonał fenomenalnej transformacji długich, wielowątkowych i rozbudowanych utworów z repertuaru grupy Yes na proste i zgrabne fortepianowe miniaturki. Podobnie jest też z ukazującym się właśnie na rynku albumem „Christmas Variations”. Nie usłyszymy na nim chórów, orkiestr, dzwonów i muzycznego przepychu. Jest za to klimat. Klimat cudownego fortepianowego grania, wspaniałej świątecznej atmosfery, domowego ciepła, familijnego święta. To cały Rick, który jako człowiek silnie deklarujący swój chrześcijański światopogląd, poprzez swoją kameralną, stonowaną, ale i jakże pięknie zagraną muzykę przypomina o prawdziwym znaczeniu Świąt Bożego Narodzenia, o narodzinach Zbawiciela, o prawdziwym znaczeniu kolęd, które w dzisiejszym świecie coraz częściej stają się niestety elementem potężnej komercyjnej kampanii odwołującej się do konsumpcyjnego trybu życia. O tej porze roku z całym swoim blichtrem, kiczem i świecidełkami, ze zdwojoną siłą uderza w nas wszystkich gorączka świątecznych zakupów. A przecież w istocie rzeczy kolędy i pieśni bożonarodzeniowe niosą ze sobą głębszy i ważniejszy sens. Mówią o radości, ale i o refleksji i zadumie. I taka jest właśnie płyta „Christmas Variations”. Właśnie to jest w niej najważniejsze. I dzięki temu słucha się jej tak wspaniale.
Wakeman, Rick - Christmas Variations
, Artur Chachlowski
Wyobraźmy sobie taką scenę: za oknem zapada zmrok, ulice stają się puste, zaczyna prószyć delikatny śnieg. W cieple domowego zacisza w niecierpliwej, ale uroczystej atmosferze oczekiwania, pośród dobiegających z kuchni zapachów świątecznych potraw i wypieków wyłania się delikatnie rozświetlony pokój. W jego centrum stoi uroczyście zastawiony stół ze świecami, siankiem pod obrusem i obowiązkowym dodatkowym nakryciem dla spóźnionego wędrowca. W kącie pokoju stoi roziskrzona blaskiem niezliczonych światełek choinka, u stóp której mnóstwo przepięknie zapakowanych pudeł z prezentami. Wśród tego pokaźnego stosu znajdujemy jedną malutką paczuszkę. Świąteczny prezent od Ricka Wakemana. Jego płytę ze ślicznymi kolędami…