W 1992 roku francuska firma Musea dokonała kompaktowej reedycji wydanego oryginalnie na winylu w 1979r. albumu „Battlement” niemieckiej grupy Neuschwanstein, która swą nazwę wzięła od urokliwego zamku króla Ludwika II w Alpach Bawarskich. Kilka lat później album ten ukazał się w naszym kraju na kasecie magnetofonowej i było to chyba prawdziwe „pośmiertne odkrycie” tego niemieckiego zespołu. Przynajmniej przez polską publiczność. Płyta „Battlement” zachwycała swoim zwiewnym urokiem, pięknymi melodiami, obfitością pięknych dźwięków granych na akustycznych gitarach i fletach. Pisz wymaluj, nawiązywała ona do okresu bardzo wczesnego Genesis, do czasów, kiedy to brzmieniu tej grupy ton nadawały gitary Anthony’ego Phillipsa.
Jak się okazało już po ponownym „odkryciu” grupy Neuschwanstein, nie była to jedyna płyta pozostawiona przez ten zespół, który funkcjonował w latach 1971-1980. Kilka lat przed wydaniem „Battlement” Neuschwenstein dokonał muzycznej interpretacji dzieła Lewisa Carrolla „Alicja w krainie czarów”. Zespół po raz pierwszy wystąpił z tym 40-minutowym utworem na koncercie w 1974 roku w Saarbrucken, zdobywając wiele przychylnych recenzji za niezwykle melodyczną i bogatą w orkiestrowe aranżacje adaptację. Zespół zaskoczył publiczność i krytyków maskami, kostiumami i parateatralnym show wzorowanym na scenicznym wizerunku lansowanym w tamtym czasie przez Petera Gabriela. Dwa lata później Neuschwenstein dokonał studyjnego zapisu swojego scenicznego dzieła, ale do niedawna materiał ten nie ujrzał światła dziennego. Aż do teraz, kiedy to ponownie niezawodna wytwórnia Musea, wydała go na płycie kompaktowej.
W czasie, kiedy Neuschwenstein nagrywał „Alice In Wonderland” w jego szeregach nie było jeszcze znanego z płyty „Battlement” wokalisty Frederika Joosa. Wyraźnie słychać, że zespół koncentrował się wtedy na dłuższych, instrumentalnych formach muzycznych. Choć powiedzieć, że „Alice In Wonderland” zawiera wyłącznie instrumentalną muzykę, nie byłoby w stu procentach prawdą. Na płycie słychać liczne narracje w języku niemieckim, za które odpowiedzialny jest gitarzysta Roger Weiler. Przypomnijmy kto obok niego tworzył w tamtym czasie grupę Neuschwanstein. Na fletach i syntezatorach grał Klaus Mayer, na fortepianie i organach – Thomas Neuroth, na gitarze basowej – Rainer Zimmer, a na perkusji Hans-Peter Schwarz. Wywodzili się oni z zespołów Oxymoron, Lykorn i If, o których dziś już mało kto pamięta. Dość powiedzieć, że ich muzyczne fascynacje twórczością King Crimson, Ricka Wakemana, Simona i Garfunkela, Jethro Tull, Wishbone Ash, Caravan, a nade wszystko Genesis, znajdują pełne odzwierciedlenie w granej przez nich muzyce.
„Alice In Wonderland” to 40 minut ciekawej muzyki, trochę wzorowanej na „Supper’s Ready”, trochę na „Sześciu żonach Henryka VIII”, ale jednoznacznie pokazującej jak ważną dla niemieckiego progresywnego rocka lat 70. był zespół Neuschwanstein. Grał muzykę o mocnych liniach melodycznych, opartą na żywej, radosnej interpretacji z delikatnymi partiami gitar, świetnymi osnowami malowanymi przez syntezatorowe dźwięki, z licznymi dynamicznymi solowymi partiami fletu. Z muzyki Neuschwanstein przebija żywa radość grania, ulotny klimat eteryczności i niezwykła wręcz płynność brzmienia utrzymana w duchu dokonań Genesis, Steve Hacketta, Focus czy Camel. 40 minut muzyki wypełniającej ten album ulatuje nie wiadomo kiedy, co zachęca do jak najczęstszego powracania do tego wydawnictwa.
„Alice In Wonderland” to rzecz do odkrycia. Jeżeli ktoś jeszcze nie przekonał się o klasie grupy Neuschwanstein – zachęcam do obowiązkowego poznania tej płyty. Tych, którzy znają chronologicznie późniejszy album „Battlement” przekonywać, chyba nie muszę…