Gabriel, Peter - Scratch My Back

Przemysław Stochmal

ImagePo wydanym w 1992 roku albumie “Us” Peter Gabriel kazał swoim fanom czekać na kolejną studyjną płytę aż osiem długich lat. Dzieło zatytułowane „Ovo – The Millenium Show”, choć wybitne, z pewnością nie w pełni zadowoliło wszystkich, którzy długo wyczekiwany album Gabriela wyobrażali sobie jako tradycyjny zestaw utworów zaśpiewanych przez Mistrza – artysta zaproponował bowiem ścieżkę dźwiękową do niezwykłego spektaklu wystawionego w londyńskim Millenium Dome, na której jego głos usłyszeć można zaledwie jako jeden z wielu. Dopiero dwa lata później Gabriel wydał pierwszy „tradycyjny” album od dziesięciu lat, poprzedzony płytą z muzyką filmową. Obserwując tok rozwoju kariery muzycznej Petera Gabriela trudno nie odnieść wrażenia, jakoby artysta ten w pewien dość niezrozumiały sposób bawił się ze swoją publicznością – kolejna dekada zdaje się bowiem przynosić podobny schemat – wielbiciele talentu Gabriela ponownie przez osiem lat musieli czekać na następne po wydanym w 2002 roku „Up” studyjne dzieło sygnowane nazwiskiem artysty i po raz wtóry ten długi czas oczekiwania przerywa album nie pojmowany w sposób tradycyjny.

Peter Gabriel bowiem postanowił stworzyć płytę składającą się wyłącznie z jego własnych interpretacji kompozycji innych wykonawców. Co ciekawe, poza coverami artystów z własnego pokolenia (David Bowie, Lou Reed, Paul Simon, Neil Young), Gabriel wziął na warsztat także utwory z repertuaru uznanych marek młodszej generacji, jak Radiohead czy Elbow, jak również podjął się własnej interpretacji piosenek zupełnie młodych twórców (Bon Iver, The Arcade Fire, Regina Spektor). Gabriel na „Scratch My Back” ten niezwykle różnorodny, wybrany przez siebie repertuar, zunifikował w wyjątkowej stylistyce – jego interpretacje ograniczają się do współdziałania wokalu, pianina i orkiestrowych aranżacji. Choć tego typu podejście do cudzych kompozycji fani Petera Gabriela mieli sposobność poznać już wcześniej, w przypadku chociażby znakomitej przeróbki gershwinowskiego „Summertime”, czy „Suzanne” Leonarda Cohena, to album jako całość, brzmiący właśnie w ten sposób, jest na tle dotychczasowego dorobku płytowego artysty rzeczą ogromnie wyjątkową. Mimo że „Scratch My Back” to tak bardzo jednorodna stylistycznie muzyka, co w przypadku Gabriela stanowi ewenement, to jednak nie sposób oprzeć się urokowi interpretacji kompozycji innych muzyków, jakie artysta przygotował na ten album.

Poza nielicznymi przykładami dość wiernego odtworzenia pierwotnych wersji utworów (jak „I Think It’s Going to Rain Today” Randy’ego Newmana, czy „The Book of Love” z repertuaru The Magnetic Fields), interpretowanym przez siebie utworom Gabriel nadał zupełnie nowy charakter, który bynajmniej nie opiera się jedynie na cechującej cały album stylistyce, w większości wypadków tak bardzo odmiennej od brzmień kojarzonych z artystami takimi jak przykładowo Radiohead czy Talking Heads. Wzniosły i pełen siły w oryginale „Heroes” Davida Bowie’go , w wydaniu Gabriela, a zwłaszcza w pierwszej jego części, nabrał zupełnie innego charakteru, nie mającego nic wspólnego z triumfalnym wydźwiękiem pierwowzoru. Z kolei charakterystyczną dla Lou Reeda piosenkę „The Power of the Heart” – oryginalnie zaśpiewaną w typowy dla amerykańskiego artysty, niemal melorecytacyjny sposób, Gabriel przeistoczył w pogodną, może nieco zbyt przesłodzoną miłosną pieśń. Natomiast kompozycja alternatywnego kanadyjskiego bandu Arcade Fire „My Body Is A Cage”, dzięki błyskotliwemu pomysłowi Gabriela na wokalną aranżację zyskała unikatowego, demonicznego wręcz charakteru. Choć te często daleko idące metamorfozy cudzych kompozycji niekoniecznie muszą przypaść do gustu fanom coverowanych przez Petera artystów, to nie ulega wątpliwości, że poza nielicznymi wyjątkami w postaci dość bezbarwnych piosenek (wspomniane „I Think It’s Going to Rain Today”, czy „The Power of the Heart”), zawarte na „Scratch My Back” utwory paradoksalnie prezentują Gabriela jako wciąż pełnego wyobraźni kompozytora i swoim czarem z pewnością zdobędą uznanie wśród jego sympatyków. To pozytywne wrażenie z pewnością spotęguje fakt, że, choć sfatygowany przez upływający czas, głos Mistrza wciąż jest w stanie zaśpiewać wiele i jedyną w swoim rodzaju barwą nie raz zelektryzować.

Nie ukrywam, że należę do tej grupy fanów Petera Gabriela, która z pewnym rozczarowaniem przyjęła wiadomość, że jego nowa płyta ma w całości składać się z obcych utworów. „Scratch My Back” to jednakże album na tyle udany i wbrew pozorom na tyle twórczy, że niesprawiedliwym byłoby posądzenie Gabriela o artystyczną stagnację. Wszystkim nieprzekonanym proponuję przyjęcie podejścia do „Scratch My Back” nie jako do płyty z coverami, ale jako szczególnego pod względem stylistycznym albumu Petera Gabriela, pełnego czarujących dźwięków, które nie mogą nie spodobać się miłośnikom takich perełek z przeszłości, jak „Washing of the Water”, „Father, Son”, czy „The Drop”. Natomiast wraz z wszystkimi, którzy obdarzyli aprobatą dość kontrowersyjny pomysł Gabriela na nowy album z coverami, niecierpliwie wyczekuję płyty „I’ll Scratch Yours”, na której mają się znaleźć utwory Petera w interpretacjach artystów, których autorskie kompozycje wypełniają „Scratch My Back”.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!