Overhood - Overhood

Artur Chachlowski

Image„Ta płyta, to dla nas podsumowanie pewnego etapu – materiał dojrzewał sześć lat; nagrania, ze względu na różne przeszkody, zajęły kolejne dwa… Oczekiwanie na wydanie, to jeszcze kilkanaście długich miesięcy w zawieszeniu, ale jesteśmy szczęśliwi i dumni. Ten materiał, to efekt wysiłku całego zespołu i wsparcia dobrych ludzi…” – tak o posuwających się w żółwim tempie pracach nad swoim płytowym debiutem pisze na swojej stronie internetowej łódzka grupa Overhood. Tak długi okres oczekiwania miał dobre i złe strony. Złe, bo cierpliwość fanów, szczególnie tych spoza Łodzi, gdzie zespół ostatnimi czasy dość często koncertuje, którzy nie mieli okazji śledzić postępu prac nad repertuarem Overhood, została wystawiona na ogromną próbę. Dobre, bo po pierwsze, zespół okrzepł i dojrzał, by wejść do studia, już jako dojrzały i doskonale wiedzący czego chce wykonawca, a po drugie – przez tyle lat przygotowań do pełnowymiarowego debiutu udało się grupie uzyskać wsparcie nie byle jakich instytucji (publisherem albumu jest Sony, jego dystrybucją zajmuje się Fonografika, dzięki czemu krążek dostępny jest w sieciach Media Markt i EMPiK, a wśród patronów medialnych znaleźć można portale MegaTotal.pl, Onet.pl oraz takie rozgłośnie radiowe, jak Radio Łódź, Radio Afera oraz Rado Alfa z Waszą ulubioną audycją i portalem Mały Leksykon Wielkich Zespołów).

Overhood, to bardzo ciekawy zespół, który balansuje gdzieś na granicy rocka, popu, funky, a czyni to z sobie tylko właściwym wdziękiem i determinacją. I trzeba przyznać, że robi to nie tylko profesjonalnie, ale i z zadziwiającą przebojową przystępnością i klasą. Gdy w miarę upływu lat słuchałem coraz to nowych utworów tej grupy, w głowie rodziła mi się myśl, że oto Overhood staje się takim „polskim Red Hot Chilli Peppers”.

Co można powiedzieć po wysłuchaniu ich debiutanckiej płyty? Grają z wykopem. Bez niepotrzebnych hamulców, a ich krótkie, zwięzłe (z reguły 4-5 minutowe) utwory tryskają witalną energią i posiadają w sobie niezwykłą siłę, która powoduje, że już po kilku przesłuchaniach mimowolnie głęboko zapadają one w pamięć odbiorcy. Tak jest z takimi piosenkami, jak „Dumb”, „Hell Yeah”, „Screwin’Around” czy „Friend”. Niektóre z kompozycji posiadają nieco bardziej złożoną strukturę. Przykładem tego może być „Myself” czy umieszczone na końcu płyty „Why”. W obu utworach słychać (nie tylko w nich) niespodziewanie jak ulał pasujące do muzyki Overhood skrzypce. Gra na nich nie kto inny, a znany z popularnej w latach 60. grupy No To Co, Janek Stefanek. Overhood często sięga też po sample i różne inne nieprzewidywalne rozwiązania aranżacyjne. Posługuje się też niewyszukanym i dosadnym językiem (autorem angielskojęzycznych tekstów jest wokalista Ariel Tyszkiewicz), który sprawia, że gdyby debiutancki album Overhood ukazywał się na Zachodzie, pewnie opatrzony byłby etykietką „parential advisory: explicite content”.

Wszystkie te elementy sprawiają, że mamy do czynienia z wyrazistym albumem zagranym i zaśpiewanym na naprawdę wysokim poziomie. Overhood w chwili debiutu to już w pełni ukształtowany, profesjonalny zespół i wypada mu tylko życzyć utrzymania wysokich lotów i niezbędnej odrobiny szczęścia w biznesie. Wtedy zasłużony sukces w postaci sporej popularności i dużej liczby sprzedanych płyt pojawi się na pewno.

Na koniec jeszcze jedna uwaga. Overhood to grupa, która swoją muzyką nie wpisuje się wprost w programową linię naszego portalu. Ale gra po prostu dobrą muzykę. Dlatego z tym większą satysfakcją mamy przyjemność informować naszych Czytelników o tym naprawdę godnym uwagi wydawnictwie. Polecam!

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!