Beardfish - Mammoth

Robert "Morfina" Węgrzyn

ImageJednym z najświeższych wynalazków szwedzkiego prog rocka jest powołany do życia w 2001 roku czteroosobowy zespół Beardfish. Grupa  zadebiutowała w studio w 2003 roku, kiedy premierę miał album o enigmatycznie brzmiącym tytule „Från En Plats Du Ej Kan Se”. Począwszy od 2006 roku Beardfish z każdym kolejnym rokiem nagrywali nowy materiał. Po premierze w 2009 roku albumu pt. „Destined Solitaire” grupa wydała swój szósty studyjny krążek pt. „Mammoth”.

No i mamy całkiem przyjazny dla uszu produkt, łącznie 52 minuty muzyki, na które składa się siedem kompozycji. Jak się zdaje, mózgiem operacji ”Mammoth” jest człowiek-orkiestra: wokalista, klawiszowiec i gitarzysta  w jednej osobie - Rikard Sjöblom. Reszta ekipy to: David Zackrisson (instrumenty klawiszowe), basista i wokalista Robert Hansen oraz perkusista Magnus Ostgren. Wkład w brzmienie „Mammoth” wnieśli też zaproszeni goście: saksofonista Johan Holm, growl Jimmy’ego Jonssona i tamburyny Mattiasa Bengtssona. Zwłaszcza saksofon jest tutaj bardzo charakterystyczny. Dodał on niebanalnego charakteru całej produkcji, nadał mu cudnego smaczku.

Muzycznie „Mammoth” to z całą pewnością mieszanka art rocka z rockiem progresywnym, utrzymana w średnio umiarkowanych tempach, wiele w niej jazzowych urozmaiceń, co jest niewątpliwym atutem grupy i tym samym pozwala przedstawić ten album szerszemu spektrum odbiorców.

”Mammoth” to album, który ma wiele niespodzianek. W utworach długich, takich jak piętnastominutowy „And The Stone Said: If I Could Speak” czy w ośmiominutnikach „The Platform”, „Green Waves” i „Without Saying Anything feat. Ventriloquist” możemy dostrzec wiele interesujących rozwiązań zarówno w sferze wokalnej, gdzie klasycy tego gatunku nie powstydziliby się takiej interpretacji, jak i instrumentalnej, w której saksofon i tamburyny bardzo świetnie pokazują możliwości twórcze zespołu. Płytę wypełniają niebanalne kompozycje, jakby troszkę przydługawe (jak to w art rocku bywa; oj, lubią panowie popływać w krainach muzycznych pejzaży), ale przyznam, że nie jest to nudne. Widać na szczęście drugi brzeg.

Reasumując, to naprawdę dobra pozycja w progresywnym gatunku. Nawet Portnoyowi podobno się podoba… Polecam.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok