Historię kanadyjskiej grupy The D Project śledzimy na małoleksykonowych łamach od samego początku. Można powiedzieć, że zespół ten rośnie na naszych oczach, a my ciesząc się z jego kolejnych płyt, dzielimy się naszą radością z Czytelnikami i Słuchaczami audycji, którzy – sądząc po licznych sygnałach dochodzących do redakcji – doceniają muzykę tworzoną przez te pochodzącą z Quebec City grupę. Mam dziś dla wszystkich bardzo dobrą wiadomość. Oto ukazała się nowa płyta zatytułowana „Find Your Sun” i jest to najbardziej dojrzały i najbardziej udany album w dorobku The D Project.
Wszystko zaczęło się w 2006 roku, kiedy to multiinstrumentalista Stephane Desbiens i autor tekstów Francis Roy założyli zespół i kilka miesięcy po rozpoczęciu współpracy powstał album „Shimmering Lights”. Słychać było na nim, że zespół nie był jeszcze do końca zdecydowany co do obieranego kierunku. Mieliśmy na tym krążku mieszankę różnych stylów muzycznych: od progresywnego rocka, poprzez metal, a nawet jazz i muzykę klasyczną. Szybko jednak produkcje The D Project zostały docenione przez progrockową publiczność, szczególnie gdy Kanadyjczycy na licznych festiwalach udanie dzielili scenę z tak uznanymi gwiazdami, jak z The Flowers Kings czy Arena.
W 2008 roku ukazał się album "Sagarmatha Dilemma", na którym muzyka inspirowana była wyprawami na Mount Everest i podbojem Himalajów przez wspinacza Maxime Jeana. Powstał nawet dokumentalny film na ten temat pt. „Everest”, który zawierał muzykę The D Project.
W 2011 roku The D Project zaoferował bardziej rockowy i prostszy w swojej konstrukcji album „Big Face” – swoje trzecie dzieło składające się z dziewięciu utworów, a niedługo potem ukazała się płyta „Making Sense”, której premiera odbyła się podczas Quebec Summer Festival 2014. Produkcją tych dwóch ostatnich krążków zajął się znany ze współpracy z Pink Floyd, słynny inżynier dźwięku Andy Jackson.
Trzeba wiedzieć, że płyty The D Project to nie tylko znakomite wykonania i świetna produkcja. To także zaproszeni goście. A zawsze byli to muzycy z najwyższej półki. Wymieńmy tylko kilka nazwisk: Tony Levin, Martin Orford, Derek Sherinian czy Tomas Bodin. Podobnie jest na najnowszym krążku. Na „Find Your Sun”, obok Stephane Desbiensa (g, k, v), Jeana Gosselina (dr), Isabelle Cormer (viol) i Philippe’a Desbiensa (bg), którzy tworzą podstawowy skład The D Project, słyszymy jeszcze tak prestiżowych muzyków, jak Fred Schendel (Glass Hammer), Romain Thorel (Lazuli) i Peter Falconer (Drifting Sun).
Na nowej płycie The D Project proponuje muzykę z najwyższej progresywno-rockowej półki z licznymi elementami inspirowanymi dorobkiem Pink Floyd (duch starych nagrań tego zespołu cały czas unosi się w powietrzu), wczesnego Genesis (wiele partii granych przez duet 12-strunowych gitar. Zwracam uwagę na dwa utwory: „Be Kind” oraz „Be Free”) i King Crimson (liczne zmiany tempa i ciężkie gitarowe riffy), ale posiadającą przy tym charakterystyczne i typowe dla The D Project niepowtarzalne brzmienie. Instrumentarium zawiera melotrony, skrzypce, wiolonczele, flety, fagot, saksofon, a nawet chór. Jednym słowem sporo się na tym krążku dzieje i – jak już wcześniej zaznaczyłem – jest to z jednej strony najbardziej udana płyta w dorobku zespołu, ale też niewątpliwie jedna z najlepszych progrockowych pozycji płytowych, które ukazały się na rynku w 2018 roku. Na pewno przynajmniej kilka kompozycji ma w sobie wystarczający potencjał, by stać się prawdziwymi killerami. Wymieńmy kilku kandydatów: „The End”, „Crude Reality, „Tell Me” oraz „Be Kind”. Ale podkreślmy przy tym, że największym atutem tej bardzo zgrabnej pod względem rozmiarów płyty (trwa ona niewiele ponad 3 kwadranse) jest jej stylistyczna spójność i naturalny flow powodujący, że najlepiej słucha się jej w całości. Nastroje zmieniają się na niej jak w kalejdoskopie (na przykład w połowie płyty znajdujemy dość rozkrzyczany utwór „Life To Spare”, notabene z jedną z najwspanialszych partii klawiszowych na tej płycie, po którym zaraz następuje balladowo-symfonicznie brzmiący „Be Kind”, który wprowadza element melancholijnego uspokojenia, z którego z kolei wyrywa nas fenomenalne solo na gitarze zagrane przez Desbiensa). Takich zabiegów jest na tym albumie znacznie więcej. Już sam początek płyty to niezwykle mocne uderzenie w postaci nagrania przewrotnie zatytułowanego „The End”, z którego naturalnie wypływa wpadający w ucho temat „Crude Reality” i oba tworzą imponujące dwunastominutowe otwarcie tego wydawnictwa. I zaraz po nich mamy lekko ambientową, a przy tym niesamowicie epicko brzmiąca kompozycję „Tell Me”. Palce lizać! Ręce same składają się do oklasków, a przecież to dopiero sam początek płyty. Dwuczęściowa kompozycja tytułowa to kolejny majstersztyk. Po długim orkiestrowym wstępie pojawiają się karmazynowe połamane rytmy z charakterystycznymi, wzorowanymi na Frippowskich soundscape’ach, gitarach, a potem kompozycja ta nabiera fenomenalnego tempa podkręcanego solowymi partiami to gitar, to skrzypiec, to wreszcie finezyjnego, a przy tym agresywnego, śpiewu Desbiensa. Na osobną uwagę zasługuje kończąca całość kompozycja „Be Free”, która czaruje pastelowymi dźwiękami duetu akustycznych gitar oraz długim gitarowym solo zagranym przez Desbiensa w porywający sposób. Wszystko to prowadzi do efektownego finałowego refrenu, w którym główna linia wokalna wspaniale układa się na tle anielskiego chóru. Ciary na plecach. Tak kończy się ta naprawdę znakomita płyta.
Słowa wszystkich ośmiu kompozycji (autorem tekstów jest Francis Roy) wypełniających program płyty „Find Your Sun” dotyczą dość trudnych i smutnych spraw. Desbiens często śpiewa o śmierci i o warunkach, w których samotni, a właściwie osamotnieni, ludzie kończą swoje życie. Jest jednak w tych trudnych tematach pewna nutka nadziei, powodująca że płyty „Find Your Sun” słucha się z dużą dozą prawdziwej przyjemności.
Czy napisałem już, że to jedna z najlepszych płyt w progrockowym katalogu AD 2018? Napisałem. Nie zapomnijcie więc o niej przy swoich wyborach ulubionych albumów kończącego się roku.