Galahad Electric Company - When The Battle Is Over

Tomasz Dudkowski

2020 to rok obfitujący w wydawnictwa powiązane z grupą Galahad. Wiosną ukazała się winylowa wersja klasyka grupy sprzed 25 lat - „Sleepers”, wrzesień przyniósł nową, rozszerzoną wersję innego kamienia milowego z historii zespołu, płyty „Following Ghosts” oraz nowy solowy album gitarzysty Lee Abrahama (z gościnnym udziałem Stuarta Nicholsona i Marka Spencera) „Harmony/Synchronicity”, a w październiku światło dzienne ujrzy drugi krążek sygnowany nazwą Galahad Electric Company.

„When The Battle Is Over” ukazuje się 22 lata po debiucie tego projektu, płycie “De-Constructing Ghost” będącej (w wielkim skrócie) elektroniczną wariacją na temat “Following Ghost”. Galahad Electric Company AD 2020 to tylko dwie osoby – klawiszowiec Dean Baker oraz wspomniany wcześniej wokalista Stuart Nicholson. Co jeszcze odróżnia oba krążki? Otóż tym razem mamy do czynienia z materiałem całkowicie premierowym. Jak wielu innych artystów, Nicholson i Baker wykorzystali przymusowe spowolnienie codziennej aktywności spowodowane pandemią i w ciągu dwóch miesięcy napisali 10 tematów składających się na zawartość albumu.

Płyta dzieli się na dwie części, niczym klasyczne winylowe wydawnictwo (no może oprócz długości, bo ta przekracza nieco rozmiar czarnego krążka). „Part A” wypełnia suita pod lekko ironicznym tytułem „Suite 2020” podzielona na 5 indeksów. Zaczyna się odgłosami natury („Restoration”), a kończy niepokojącym „The Inquisition” z mrocznym elektronicznym podkładem i zaśpiewami Nicholsona. Pomiędzy nimi wybrzmiewają 3 pieśni z tekstami dotyczącymi sytuacji jaka ma miejsce aktualnie na świecie. Pierwsza z nich, tytułowa, urzeka subtelnym elektronicznym podkładem ze spokojnym rytmem zaprogramowanej perkusji i pięknym wokalem Stuarta śpiewającego w refrenie smutne, lecz pełne nadziei słowa:

„When the battle is over

Maybe attitudes will change

Perhaps for the better

As we can't carry on this way

If we want to survive”

„Be Careful…” to monotonny rytm plus klawiszowe tło na tle którego Stuart czyta tekst, jedynie w refrenie śpiewając (przetworzonym głosem) tytułową frazę „Be careful... what you wish for”. „All That Binds Us” to kolejny ciekawy fragment z przepięknie brzmiącymi klawiszami i czystym śpiewem wokalisty, który nawołuje byśmy „celebrowali, to co nas łączy". Wraz z wybrzmieniem ostatniej frazy klawiszy we wspomnianym „The Inquisition" przechodzimy do „Części B" albumu, które tworzy kolejne 5 utworów.

Zaczyna się od rytmicznego „Letting Go", który mocno kojarzy się z dokonaniami grupy Pet Shop Boys z końcówki lat 80. Dla mnie, jako fana twórczości duetu Tennant – Lowe, to nagranie mocno przypadło do gustu.

„Mysterioso" to następny bardzo przyjemny fragment w klimacie z końca ubiegłego wieku. Ciekawostką jest fakt, że w tle wykorzystano miauczenie Sammy'ego Georgeousa, kota wokalisty.

Kolejny temat to „1976”. I znów mała osobista wycieczka – ten rok dla mnie (i wiem, że dla kilkorga Słuchaczek i Słuchaczy Małego Leksykonu też) jest szczególny, więc i ta powoli snująca się pieśń oparta na filmowych klawiszach, z solowym popisem Bakera gdzieś w środku, to jeszcze jeden fragment „na plus”.

„My Orcha’d in Lindèn Lea” to utwór napisany do wiersza pochodzącego z Dorset Williama Barnessa sprzed prawie 150 lat. Głos czytający go jest lekko przetworzony, a Nicholson ubarwia go dodatkowo wokalizą. Fragment ten może przywoływać echa twórczości Flash And the Pan.

Album zamyka nagranie „Open Water". Najbardziej przypomina tzw. ”alternatywne wersje” niektórych utworów dołączanych jako bonusy do płyt Galahad („Termination”, „Picture Of Bliss"). Tylko pianino, klawiszowe orkiestracje i piękny śpiew założyciela grupy. Nic dziwnego, że właśnie ten utwór ukaże się na cyfrowym singlu (wraz z nową wersją „Through The Looking Glass”) poprzedzającym premierę albumu.

W materiałach promocyjnych płyty można przeczytać, że materiał został napisany wyjątkowo szybko i sprawił muzykom dużo frajdy. I tę radość w tych nagraniach słychać. Blisko 50 minut obcowania z nowym dokonaniem Galahad Electric Company może dostarczyć słuchaczowi mnóstwo przyjemnych doznań. Na szczególne wyróżnienie zasługują „When The Battle Is Over”, „Letting Go” i „Open Water”, ale i pozostałe pozycje trzymają wysoki poziom pozwalając rozkoszować się miksem nowoczesnych i vintage’owych brzmień, które znajdą zwolenników wśród fanów dobrej muzyki głównie z lat 80., ale powinny też przypaść do gustu miłośnikom kwintetu z Dorset, wszak „właściwy” Galahad ma w swej dyskografii niejeden flirt z taką muzyką. Tym bardziej, że „When The Battle Is Over” jest krążkiem o wiele ciekawszym od pierwszej płyty tego projektu - „De-Constructing Ghosts” i może uprzyjemnić czas w oczekiwaniu na kolejne rockowe dzieło zespołu, które ma ukazać się w przyszłym roku i nosić będzie tytuł „The Last Great Adventurer”.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!