John van Heugten to keyboardzista związany przed laty z grupą Ricocher, z którą wydał trzy płyty długogrające. Dwie z nich: „Quest For The Heartland” (2000) i „Chains” (2004) przedstawialiśmy na naszych małoleksykonowych łamach. Po rozpadzie Ricochera, niektórzy jego członkowie, wraz z naszym bohaterem na czele, oraz muzycy będącej także w stanie rozkładu grupy Casual Silence założyli formację Eleven's Eve, ale i ona nie przetrwała próby czasu i w 2015 roku rozwiązała się.
Wtedy to John van Heugten zdecydował, że nadszedł czas, aby zebrać w całość piosenki, które już dawno skomponował (ale nigdy nie zostały one wydane) i wypełnić nimi swój nowy album. Tak narodził się Millenium Trilogy Project, z którym van Heugten robi teraz prawdziwy milowy krok w swojej muzycznej karierze.
Ten konceptualny album opisuje historię opowiedzianą przy pomocy jedenastu różnorodnych rockowych piosenek, od ballad po mocne, progmetalowe, lecz zawsze melodyjne, utwory z wieloma zmianami tempa i nastroju. A sama historia opowiadana na płycie, której tytuł sugeruje rychłą publikację ciągu dalszego, „Act1: The Trial”, dotyczy losów młodej dziewczyny o imieniu Brynn. W Akcie 1 zapoznajemy się z Brynn w trakcie jej dziecięcych lat, gdy kształtował się jej charakter, dowiadujemy się, że w młodości była ofiarą domowej przemocy, poznajemy przyczyny jej wyobcowania ze społeczeństwa oraz obserwujemy jej zmagania o odzyskanie normalnego życia. Pomysł na fabułę oparty jest na motywach zaczerpniętych ze słynnej książkowej trylogii „Millennium”.
Album zawiera muzykę osadzoną w stylu, który cenią sobie fani rockowych oper spod znaku AOR z pewną dozą rocka progresywnego i symfonicznego metalu. Myślę, że za płytą „Act1: The Trial” powinni rozglądnąć się przede wszyscy sympatycy twórczości Ayreonu, Avantanasii, a nawet niektórych albumów Areny i… późnego Marillionu. Pod wieloma względami album ten przypomina mi też wydaną przed rokiem muzyczną opowieść o Kubie Rozpruwaczu, jaką przedstawił nam inny holenderski projekt o nazwie Magoria (mowa o płycie „JtR 1888”). Kto zna i kto pamięta, no i przede wszystkim kto lubi takie klimaty, ten albumem Millenium Trilogy Project będzie po prostu zachwycony.
Trwająca nieco ponad godzinę całość płyty podzielona jest na 5 scen, które wypełnione są 11 utworami. Wszystkie one są melodyjne, dynamiczne, świetnie wyprodukowane, z ciekawymi, często przebojowymi liniami melodycznymi, wpadającymi w ucho refrenami i z dominującą rolą neoprogresywnie brzmiących syntezatorów. To rockowy album z gatunku „easy listening” z do bólu dopieszczoną wręcz produkcją, wycyzelowanymi aranżacjami oraz z brzmiącym sterylnie czysto i przyjaźnie dla ucha przestrzennym dźwiękiem.
W głównej wokalnej roli występuje Nicole Verstappen, która odtwarza rolę Brynn. Obdarzona jest ona mocnym, melodyjnym głosem, którego barwa przypomina Anneke van Giersbergen. Partneruje jej Bart van Lierop w roli Emlyna. Ta para może się podobać. Ich głosy świetnie ze sobą współbrzmią, a w trakcie ich duetów, w tym przede wszystkim w finałowym, miłosnym utworze „My Guide”, w niejednym oku uroni się pewnie łezka… Ponadto Renè Janssen występuje w roli prokuratora i Noëlle van Bussel w roli psychiatry. Trzeba przyznać, że ich interakcje, duety, tercety czy kwartety, jak w przebojowym fragmencie zatytułowanym „Theater Of Thoughts”, wypadają bardzo przekonywująco i myślę, że należą się im wszystkim duże brawa.
A nasz bohater John Van Heugten, który całość skomponował, zaaranżował i muzycznie skoordynował, wykonuje wszystkie partie klawiszowe. Towarzyszy mu kilku bardzo kompetentnych muzyków, którzy nie tylko wzięli udział w sesji nagraniowej, ale przygotowują teraz wraz z Johnem sceniczny pokaz tego koncepcyjnego dzieła. Podobno ma to być pełne rozmachu, opatrzone bogatą scenografią, widowisko. Oj, będzie się działo, gdy tylko to pandemiczne zagrożenie wreszcie kiedyś minie…