Nieco ponad dwa lata temu ukazał się album „Truce”, który firmował niemiecki gitarzysta Markus Reuter. Sympatycy dobrej jazzrockowej stylistyki kojarzą tego muzyka z licznych projektów i bajecznych konstelacji personalnych. Najlepiej chyba z The Crimson ProjeKCt oraz power trio o nazwie Stick Men, (m.in. wydany przed rokiem album „Owari”), które okazjonalnie tworzy on z Patem Mastelotto oraz Tony Levinem. Wspomnianą płytę „Truce” nagrał przy pomocy basisty Fabio Trentiniego oraz perkusisty Asafa Sirkisa (niedawno omawialiśmy na naszych łamach jego album pt. „Solar Flash”). Teraz, dwa lata później, ukazuje się ich drugi album, „Truce 2”.
To pierwsza tegoroczna nowość renomowanej oficyny wydawniczej MoonJune Records, którą kieruje Leonardo Pavkovic. Stał się on mimowolnie sprawcą całego przedsięwzięcia, jego pomysłodawcą, mobilizatorem, mentorem, a także – wspólnie z producentem Stefano Castagną – nadał ostateczny kształt wspomnianej płycie.
Okres pomiędzy dwiema sesjami nagraniowymi „Truce” to czas, w którym codzienne życie stało się tyleż skomplikowane, co wymagało zupełnie innego nastawienia. Nie ma potrzeby wyjaśniać jaki praktyczny wpływ wywarła na każdego z nas pandemia. Przekładane koncerty, odwołane sesje nagraniowe, zupełnie inna organizacja życia, etc. Sprawy toczyły się zupełnie inaczej niż to, co pierwotnie planowali członkowie tego tria.
Po wielomiesięcznej lockdownowej przerwie panowie Reuter, Trentini i Sirkis spotkali się ponownie na początku lipca 2021 roku, ale szybko zdali sobie sprawę, że wspólne granie tak, jak na pierwszym albumie, po prostu nie działa. Niby ci sami ludzie pozostali tymi samymi ludźmi, ale pojawiły się w nich nowe emocje. Autorefleksja, zamknięcie i emocjonalny rollercoaster pozostawiły nieodwracalny ślad, co znalazło odzwierciedlenie w muzyce. Przy pomocy swoich instrumentów opowiedzieli zupełnie inną muzyczną historię. Na szczęście skomponowanie zestawu nowych kompozycji, nie zajęło im dużo czasu.
Markus Reuter gra na gitarach (subtelnie wspomaganych elektroniką), Fabio Trentini na basie, a Asaf Sirkis na perkusji. Konfiguracja bardzo podobna do pierwszego albumu, ale tym razem Markus miał głowę pełną świeżych pomysłów, Fabio zabrał ze sobą do studia aż trzy gitary basowe: bezprogowy bas Wal, którego używał wcześniej, ale także pięciostrunowy bas z progami i elektryczny kontrabas, zaś Asaf jak zawsze wniósł wiano w postaci swojej matematycznej precyzji i finezyjnej gry na bębnach. Nagrywali w studiach Ritmo&Blu na północy Włoch i swoje partie zarejestrowali w trakcie dwóch dni, zaś trzeciego dnia dokonali niezbędnych dogrywek i overdubów. Kilka tygodni później spotkali się ponownie, aby zmiksować i zmasterować album w trakcie kilku kolejnych dni. To duża zmiana, biorąc pod uwagę, że poprzedni album „Truce” został nagrany w jedno popołudnie, praktycznie z marszu i bez poprawek. Dlatego niech nikogo nie zdziwi fakt, że w postaci „Truce 2” otrzymaliśmy album o wiele bardziej dopracowany, przemyślany i wycyzelowany do ostatniego dźwięku. Zawiera on siedem instrumentalnych kompozycji, które układają się w blisko 50 minut ekscytującej instrumentalnej muzyki.
Markus Reuter brał udział w nagraniu wielu znakomitych albumów, lecz niezwykle przyjemnie jest usłyszeć go w jego własnym repertuarze, gdy przez cały czas znajduje się w centrum uwagi, tak jak to właśnie dzieje się na „Truce 2”. Dzięki temu słyszymy jak świetnym jest gitarzystą. Razem z Fabio i Asafem stworzył tę zapierająca dech w piersiach muzyczną podróż, która prowadzi słuchacza w nieznane. Markus ze swoją muzyką jest zawsze o pół kroku do przodu, zastawia na odbiorcę pułapki, sprawiając, że grane przez niego nuty brzmią jak gigantyczny taran, który jest gotowy do uderzenia w każdej chwili. „Truce 2” to jeden z tych albumów, którego pełne docenienie może zająć sporo czasu. Nastrojowe pejzaże dźwiękowe i ostre partie zniewalających gitar tworzą odurzającą mieszankę eklektycznego progu i fusion, która w miarę słuchania odsłania przed odbiorcą coraz więcej niuansów: wściekłe akordy, pokręcone riffy oraz liczne solówki Reutera wznoszą się przez warstwy syntezatorowych dźwięków i kręte linie basu Trentiniego, zaś Sirkis dostarcza teksturę pełną skomplikowanych bitów i nieoczywistych przejść.
Trio rozumie się wspaniale, jakby w życiu nie robili nic innego jak tylko wspólnie jammowali. Ich gra wydaje się jednocześnie bardzo zwarta, ale i luźna w tym sensie, że dają sobie nawzajem muzyczną przestrzeń oraz swobodę grania bez żadnych ograniczeń, a ich kreatywność emanuje z każdej kompozycji. Nie będę opisywać każdego utworu z osobna, ponieważ „Truce 2” to album z gatunku takich, którego najlepiej słucha się w całości (i w dodatku na dobrych słuchawkach!), więc sugeruję tylko, by znaleźć sobie blisko godzinę wolnego czasu i w swój świat wprowadzić tę kaskadę porywających brzmień i dźwięków.
Polecam, bo to płyta z dużym znakiem jakości. A już dla sympatyków jazzrockowego prog fusion to po prostu pozycja obowiązkowa.