Lodge, John - The Royal Affair And After

Artur Chachlowski

The Moody Blues to prawdziwa legenda muzyki rockowej. Wygląda na to, że chyba już nigdy nie doczekamy się nowych nagrań tego zespołu (ostatni zestaw to „December” z 2003 roku, kiedy to panowie Justin Hayward, John Lodge i Graeme Edge wydali longplay z bożonarodzeniowym repertuarem), tym bardziej, że czas nie stoi w miejscu i na świecie nie ma już dwóch podstawowych członków zespołu (Ray Thomas zmarł w 2018 roku, a Graeme Edge w listopadzie ubiegłego roku). Od czasu do czasu jednak któryś z żyjących muzyków The Moody Blues przypomina o sobie i o muzyce, jaką tworzył ze swoim macierzystym zespołem.

Na początku tego roku ukazał się koncertowy album „The Royal Affair And After”, który firmuje basista i wokalista John Lodge. Podczas gdy pozostali członkowie The Moody Blues od jakiegoś czasu są już na muzycznej emeryturze (choć Justin Hayward pięknie zaśpiewał na niedawnej płycie Davida Minasiana pt. „The Sound Of Dreams”), John Lodge wciąż kontynuuje swoją działalność, wydając w 2015 roku świetny solowy album „10,000 Light Years Ago”, a także każdego roku koncertuje po świecie z zespołem towarzyszących mu muzyków. Tak właśnie było dwa i pół roku temu, kiedy to w ramach tzw. „The Royal Affair Tour” Lodge przedstawił show zawierający najjaśniejsze momenty w muzycznej karierze zespołu, w którym działał od samego początku, a także złożył wspaniałe hołdy dla byłych kolegów z zespołu. Ale po kolei…

„The Royal Affair Tour” to trasa koncertowa, która odbyła się w 2019 roku z udziałem nie tylko Johna Lodge’a, lecz także grup Yes, Asia, Arthura Browna i zespołu Carla Palmera. Artyści występowali w najbardziej renomowanych amerykańskich salach koncertowych, a ten akurat występ został zarejestrowany 26 lipca 2019 roku w audytorium The Joint w Hotelu Virgin w Las Vegas. Ciekawostką jest, że zespół Yes w 2020 roku wydał już swój własny album koncertowy nagrany tego samego wieczora (małoleksykonowa recenzja płyty „The Royal Affair Tour - Live From Las Vegas” pod tym linkiem), więc nieuniknionym było, że i Lodge pójdzie w te ślady. W związku z tym, że jednego wieczoru na scenie pojawiło się wiele zespołów, wymagało to krótszego i bardziej skondensowanego setu. Dlatego niech nikogo nie dziwi fakt, że łączny czas trwania omawianej dziś przeze mnie płyty to zaledwie 45 minut. Mimo tak krótkiego czasu główne założenie występu zostało zrealizowane: w trakcie tych trzech kwadransów John Lodge i spółka (Alan Hewitt - instrumenty klawiszowe, Duffy King – gitary, Billy Ashbaugh – perkusja oraz Jason Charboneau – wiolonczela) przypomnieli starszemu i młodszemu pokoleniu widzów, a teraz słuchaczy, wspaniały dorobek grupy The Moody Blues – od epokowego utworu „Nights In White Satin” po późniejszy przebój „Gemini Dream”.

Prawdziwa ozdobą tej kolekcji są nieoczekiwane „hołdy” dla pozostałych członków zespołu The Moody Blues: pierwszy z nich to „Legend of a Mind” skomponowany przez flecistę zespołu Raya Thomasa i niewykonywany na żywo od czasu przejścia Thomasa na emeryturę, a kolejny to „Sunset” Mike'a Pindera nieobecnego w The Moody Blues od 1978 roku. Zbiorowa trasa koncertowa stworzyła taką możliwość, że członkowie innych zespołów mogli gościć na scenie w trakcie występów innych wykonawców, co w tym przypadku utorowało drogę do dodania do setlisty klasycznego utworu „Nights In White Satin” (to piękny ukłon w stronę Justina Haywarda) z głównym wokalem Jona Davisona z grupy Yes. Chociaż trudno jest pobić oryginał, to anielski głos Davisona idealnie wtapia się we wspaniałe orkiestracje i stawia w tym utworze wyborne akcenty. Utwór poprzedza poetycka preambuła pt. „Late Lament” napisana przez śp. Graema Edge'a.

Oczywiście w programie koncertu nie mogło zabraknąć muzycznych perełek skomponowanych przez samego Lodge'a - od „I'm Just A Singer (In A Rock 'n Roll Band)” poprzez „Steppin' In A Slide Zone” po piosenkę „Saved By The Music” z albumu „Blue Jays”, który Lodge nagrał wspólnie z Haywardem w 1975 roku w trakcie kilkuletniej przerwy w działalności The Moody Blues. Pamiętny przebój z 1982 roku „Gemini Dream” też prezentuje się znakomicie w tym towarzystwie. Większość z tych klasyków to dynamiczne rockowe numery, ale jest też w tym gronie niesamowity element liryczny – poetycko wykonany utwór „Isn't Life Strange” z fenomenalną partią wiolonczelisty jest bez wątpienia jednym z kulminacyjnych momentów tego albumu. Zaś za najbardziej energetyczny należy uznać efektowny finał w postaci wspomnianego już „I’m Just A Singer (In A Rock And Roll Band)” oraz zagrany na bis „Ride My See-Saw” (ponownie z gościnnym udziałem Jona Davisona).

John Lodge przedstawił niezwykle zwartą kolekcję kilku najważniejszych utworów The Moody Blues. To taka 45-minutowa „historia The Moody Blues w pigułce”. Dla początkujących - rzecz godna wnikliwego poznania. Dla wieloletnich fanów – okazja do wzruszeń i wzlotów serc. Bo, uwierzcie mi na słowo, to koncertowe wykonanie jest doprawdy znakomite...

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok