Riccardo Romano znany jest z występów w zespole Steve Rothery Band oraz we włoskiej grupie RanestRane, która specjalizuje się w graniu tzw. cineconcerto, podczas których wykonuje własną ścieżkę dźwiękową do wyświetlanego na ekranie filmu. Do tej pory zaprezentowali światu muzyczną interpretację filmów „Nosferatu Wampir”, „Lśnienie”, „Odyseja kosmiczna 2001”, a dwa lata temu przedstawili autorską interpretację soundtracku do filmu „The Wall”, oryginalnie nagraną przez wiadomo kogo… Z tym ostatnim materiałem dotarła w ubiegłym roku także do Polski, występując podczas Festiwalu Rocka Progresywnego w Gniewkowie oraz na deskach Ośrodka Kultury Andaluzja w Piekarach Śląskich. Podczas tego drugiego wydarzenia Riccardo w luźnej rozmowie wspomniał, że materiał na drugi album jego solowego projektu jest już gotowy i będzie wydany wiosną 2022 roku. Formacja Riccardo Romano Land zadebiutowała 5 lat temu utworem „Babylonia” nagranym w hołdzie ofiarom ataków na World Trade Center. Było to poniekąd przetarcie przed daniem głównym, które zostało zaprezentowane w kolejnym roku. Była nim rock opera „B612”, zainspirowana dziełem Antoine de Saint-Exupéry’ego „Mały Książę”. Na tej pełnej rozmachu muzycznej opowieści Romano zgromadził całkiem sporą gromadę gości, m.in. kolegów z RanestRane (Maurizio Meo, Daniele Pomo, Massimo Pomo), czy Steve Rothery Band (Dave Foster, Martin Jakubski i sam Mistrz Rothery). Poszczególne role wokalne zostały zaś podzielone pomiędzy Jennifer Rothery, Steve’a Hogartha, Martina Jakubskiego, Sonię Bertin i samego Romano. W ramach ciekawostki wspomnę, że album „B612” został wydany zaledwie kilka miesięcy po ukazaniu się płyty „Music Inspired By The Little Prince” projektu polskiego imiennika Riccardo, czyli Ryszarda Kramarskiego. I o ile krążek lidera Millenium był szczegółowo opisywany na naszych łamach, tak dzieło włoskiego klawiszowca i wokalisty (a także gitarzysty, basisty, grającego także na instrumentach perkusyjnych, czy też mandolinie lub… harfie) tyle szczęścia nie miał, a jest to pozycja warta uwagi!
Wracając jednak do tematu głównego tego tekstu, czyli krążka nr 2 formacji Riccardo Romano Land. Tym razem nie mamy do czynienia z rock operą, a z klasycznym progrockowym albumem nagranym w składzie znanym z debiutu, czyli Luca Grimieri (gitary), Enrico Rossetti (bębny) oraz Riccardo Romano (wokal, instrumenty klawiszowe, bas, mandolina i instrumenty perkusyjne). W przypadku tej płyty ilość gości została ograniczona do zaledwie trzech osób, ale o ich występach wspomnę w dalszej części tekstu.
Album „Spectrum” trwa 49 minut, na które składają się zaledwie 3 utwory - dwie suity przedzielone jedną „krótszą” (7 i pół minuty!) formą. Tym razem jego fabuła nie jest interpretacją dzieła literatury. Romano postanowił stworzyć album bardzo osobisty, dedykując go swojemu synowi Leonardo Romano i matce, Annie Grimandi.
Krążek rozpoczyna się od niemal osiemnastominutowej, pięcioczęściowej kompozycji „In The Name Of The Son”. Początkowo spokojny fragment „Waxen Wings” z delikatnym śpiewem przechodzi w pierwszą podniosłą pieśń, „Endless Promises”. Opowiada o spotkaniu dwóch osób i początku ich miłości:
“I had a piano on my shoulders
The shellseeker boy
An orphan on the edge
Listening to Marillion in the summer
Of the endless promises
Everything began with a jasmine kiss”.
Pojawienie się w tekście nazwy kwintetu z Aylesbury nie jest przypadkowe. Właśnie tu swoją grą na gitarze czaruje Steven Rothery. Po jego partii solowej następuje wyciszenie. Miłość kwitnie, pojawia się dziecko, ale nie wszystko jest tak jakby można było sobie wyobrazić:
We celebrated love in the name of a son
With our hopes and pride
But the wind uncovered Pandora's box
Leaving a dream inside
"Vostro figlio e all'interno dello spettro
Lui restera sempre sotto una linea e speciale.
Mi dispiace, a volte la vita non da quello the promette"
Przez wypowiedziane po włosku słowa lekarki (w tej roli Claudia Rustichelli) dowiadujemy się, że dziecko wykazuje cechy ze spektrum autyzmu…
Tak przechodzimy do trzeciej ścieżki, zatytułowanej „Deny”. Ten przepiękny, podniosły fragment, wokalny duet z Jennifer Rothery, opowiada o trudności z pogodzeniem się z niepełnosprawnością dziecka. Na uwagę zasługuje kolejne cudowne gitarowe solo, bardzo w stylu gitarzysty Marillion, jednak zagrane już (tak jak pozostałe do końca albumu) przez Luca’ę Grimieriego. Kolejne część pieśni, „Statues Of Salt”, opowiada o rozpadzie związku, który nie przetrwał tej ciężkiej próby:
“We went out in the night
No one knew what we were running from,
Oh what cowards
And we fled in the night
Towards nowhere from a promised land
To waste our lives
And I feel it inside It's like a nightmare
But it can't hurt me anymore
Cause I'm already dead
We could feel it inside
Regret consumed us until we became
Like two statues of salt
Never look back
Never look back
Never look back”
Te ostatnie słowa zostały wykrzyczane przez Romano. Całość kończy się podniosłym „A Dream of a Lifetime” z jeszcze jednym pięknym popisem gitarzysty oraz ekspresyjnym śpiewem:
“Was it all a dream?
Was it right or wrong?
When you trusted me
When you held me
Inside your heart
What will remain of us?
A dream of a lifetime
No one will say
No one will care
How much we lost
A dream of a lifetime
No one will pray
No one will know
How much we loved
In the name
In the name of a son”.
Już po spędzeniu nieco ponad kwadransa z muzyką zawartą na „Spectrum” wiemy, że mamy do czynienia z muzyczną ucztą, a dalej jest niemniej ciekawie.
Jako drugą otrzymujemy bardziej zwięzłą kompozycję „Déjà-vu”. Warstwa liryczna jest napisana z perspektywy chorej na demencję matki artysty, która nie jest w stanie rozpoznać własnego syna, nie pamięta jego, a nawet swojego, imienia. Utwór rozpoczyna się od spokojnego śpiewu Riccardo, któremu w tle wtóruje Jennifer Rothery:
“Who stole my necklace?
Who erased my name here on the sand?
Who are you now?
Why are you holding on to my hand?
Why are you crying?
Your face looks so familiar to me,
To me
I have no memories to hurt myself
No past no future just an instant to keep
I lose the pieces of my jigsaw every day
The curtain is closing in the theatre of life”.
Słowom towarzyszy piękna partia instrumentów klawiszowych, interesujące orkiestracje oraz kolejny popis Grimieriego. Utwór kończy, zaprezentowany na tle syntezatorowych smyków, cytat wyjęty z filmu „Niebo nad Berlinem” Wima Wendersa. Tam wypowiada go umierający człowiek, tu przedstawiony jest słowami ustami bohaterki tekstu (w tej roli ponownie córka gitarzysty Marillion):
“The morning light. The child’s eyes. The swim in the waterfall. The spots of the first drops of rain. The sun. The bread and wine. Hopping. Easter. The veins of leaves. The blowing grass. The color of stones. The white tablecloth outdoors. The dream of the house in the house. The dear one asleep in the next room. The peaceful Sundays. The horizon. The light from the room in the garden. The night flight. Riding a bicycle with no hands. The beautiful stranger. My father. My mother. My husband. My son”.
W książeczce tekst utworu zilustrowany został za pomocą obrazu słonecznika, którego połowa już obumarła…
I tak doszliśmy do wielkiego finału w postaci 24-minutowej suity „The Winner”. Tak opowiada o niej autor:
„Bycie ojcem chłopca z autyzmem to długie wyzwanie i każdego dnia trzeba być kreatywnym, wymyślać nowe sposoby dotarcia do miejsc, które na pierwszy rzut oka wydają się niedostępne. Ale myślę, że przebyłem z nim długą drogę przez te wszystkie lata i dlatego postanowiłem opowiedzieć naszą historię.
[…] suitę zatytułowałem „ZWYCIĘZCA”, bo tak lubię o nas myśleć: widzieliśmy wiele rzeczy, poznaliśmy pustkę i wszystkie odcienie czerni. Ale mogę powiedzieć, że czujemy się teraz jak zwycięzcy i zawsze dążymy do światła”.
Zaczyna się od spokojnego intro w postaci części zatytułowanej „The Words I Never Said”. Słowa ojca kierowane do swojego dziecka:
„Sometimes I see the autumn carousels
You jumped everywhere like a bee
And the future was so far away
For you
For me
Sometimes I see you again in the Christmas lights
Sometimes it seems again like springtime
And I still hear the words I never said
Tonight
Tonight”.
Po nich następuje bardziej żywiołowy fragment “Wrong”, który zwraca na siebie uwagę wykorzystaniem przez gitarzystę efektu wah-wah oraz elektronicznym wstępem z wyrazistymi bębnami. Wspaniale się rozwija, zachwycając partią organów i gitarowym solem. Początkowo śpiew jest jakby przymglony, potem uderza pełna siłą. Opowiada on historię autystycznego chłopca przedstawioną w pierwszej osobie. I znów kilka słów od autora: „Aby ją napisać, starałem się wyobrazić sobie i rozszyfrować myśli mojego syna, myśląc o wszystkim, co może wyrazić, a przede wszystkim o tym, czego nie może powiedzieć”.
“I feel like a prayer with wrong words
A different language
A meaningless rosary
I feel like a dancer with wrong steps
I waited for so long
For someone to play with me
This is the cross I am nailed on
This is the life that I can't live
Daddy, please tell me
Isn't there a way out?
There is not a way out
I feel like a forgotten luggage
I never filled the void
Of this loneliness
I stay here and I don't need your mercy
All the anger that I scream
In my spectrum of silence
Tell me if this will not change
All my obsessions and pain
Leave me in the corner alone
With my litanies
Tell me that I am not wrong
Keep me safe from this world
Why are they far from me?
Why are they afraid of me?
Why are they running away?”.
Po tych słowach następuje trzecia część suity, zatytułowana „Pierrot”. Ponownie napisana z perspektywy Leonardo, któremu doskwiera samotność i niezrozumienie:
“Falling upside down
I can feel the world around
I'm the harlequin in your life
And I make you smile
Living upside down
I can scream without a sound
Like a sad Pierrot in your life who makes you cry
I’m a circus with its clown
I’m a prince without a crown
This puppet's waiting to become a real child”.
Ten fragment, początkowo oparty na brzmieniu fortepianu, w drugiej części zachwyca subtelną gitarą i ciekawym solem na syntezatorze, który potem ustępuje miejsca sześciu strunom, na których grą czaruje Grimaldi. Ciekawostką jest fakt, że w książeczce do zilustrowania tych dwóch części wykorzystano rysunki Leonardo przedstawiające, odpowiednio, karuzelę i Pierrota.
Kolejne dwa fragmenty, to ponownie historia opisana słowami ojca. W „Already Won”, zwierza się on, że miał momenty załamania („dlaczego ja?”), jednak ostatecznie nie poddał się…
“I walked down the road like a broken man trying not to go mad
‘Cause white never been colour of my flag
There will be a time, worse or better, I won’t tell you a lie
But anyway, you will always find me right back your side
Sometimes it seems you could only fail
Sometimes it seems you’re the one to blame
Sometimes I see all the scars on your heart,
Dry your eyes
If the pain is so strong
‘Cause you already won
…
When you stand when you fight for love
You’ve already won
When you stay and take your challenge
You’ve already won
When they tell you that you cannot make it
You’ve already won
When you fall when you feel so lose
You’ve already won
You’ve already won”.
I tu znów początkowo muzycznie jest bardzo spokojnie, z dominującymi dźwiękami fortepianu, by potem nabrać mocy i czarować cudownymi orkiestracjami i gitarowymi zagrywkami.
I tak dochodzimy do zwieńczenia suity i całego albumu. Prawie 8 minut fragmentu „So Far So Close” to istna kwintesencja całego wydawnictwa. Mamy i spokojne momenty z klawiszami imitującymi flet, czy też subtelne orkiestracje, mamy i syntezatorowe, pełne energii solo, nie zabrakło też kolejnych pięknych nut zagranych na gitarze, w tym solo, którego nie powstydziłby się Rothery. Tekst też jest podsumowaniem całej historii:
“Maybe there was a reason to be gone
Maybe it wasn't a sunset but a dawn
You don't know what a miracle means
But you make it everyday
Maybe we will no longer feel wrong
Maybe we'll find the sky
Where we belong
And I'll reach you in your secret hiding place
To take you away someday
Show the spectrum of light
To this blind world
Be the one be the difference
Let's ride a bike today
Just you and your daddy
Don't be sad don't be scared anymore
Cause the winner is you
Cause the winner is you”.
Ta ostatnia zwrotka jest zaśpiewana delikatnie na spokojnym klawiszowym tle, zaś fragment z tekstem „Cause the winner is you” jest bardziej ekspresyjny. Jeszcze chwila z fortepianem, delikatnymi klawiszami raczącymi nas błogą orkiestracją, dźwięk kręcącego się koła roweru oraz dzwonka i suita, a także cały album dobiegają końca…
Poświęcę w tym miejscu kilka słów Riccardo Romano – wokaliście. To, że on jest on świetnym klawiszowcem, na dodatek grającym w bardzo żywiołowy sposób, wiedzą już ci, którzy mieli okazje wysłuchać i zobaczyć go czy to w Steve Rothery Band czy w RanestRane. Jednak pierwsze moje zetknięcie się z jego zdolnościami wokalnymi w moim przypadku nie było zbyt fortunne. Chodzi mi o śpiew w utworze „Cinderella Search” z płyty „Live In Rome” gitarzysty Marillion, który niespecjalnie mu wyszedł. Byłem zatem pod bardzo pozytywnym wrażeniem jak poradził sobie stając na czele własnego projektu. Już wykonaniem, wspomnianego wcześniej, utworu „Babylonia” przekonał mnie co do swoich zdolności wokalnych. Album „B612” tylko mnie w tym przekonaniu utwierdził, a przecież tam wystąpił u boku takich wokalistów jak Steve Hogarth czy Martin Jakubski. Nie inaczej jest też i na płycie „Spectrum”. Romano, dysponujący mocnym, dość wysokim, głosem w bardzo efektowny sposób przestawił swoje niezwykle osobiste, wręcz ekshibicjonistyczne, teksty. Jego śpiew jest bardzo emocjonalny, idealnie oddający zawartość liryczną utworów, przedstawiając cały wachlarz emocji. Tytułowe „spektrum” odnosi się tu nie tylko do autyzmu, ale też do spektrum światła, ciszy czy też życia. Krążkowi towarzyszy niezwykle barwna okładka zawierająca całą paletę barw. To dzieło Davide Costy, który stworzył imponującą szatę graficzną, która idealnie zgrała się z tematyką poszczególnych utworów, jak i płyty jako całości.
A co do zawartości muzycznej, to trio Romano – Grimieri – Rossetti, z niewielką pomocą przyjaciół stworzyło dźwięki, które mogą być przedstawiane jako wzór klasycznego neoprogowego grania. Kompozycje Romano (w „Déjà-vu”, „Wrong” i „Pierrot” wspomógł go Grimieri) skrzą się bogactwem cudownych melodii, zapadających głęboko w pamięć. Nie da się ukryć, że głównym źródłem muzycznych inspiracji są panowie z Marillion. Ale głęboko niesprawiedliwym byłoby przyklejenie Riccardo Romano Land łatki kopii brytyjskiego kwintetu. Bo choć wpływ starszych kolegów jest słyszalny, to jednak sympatyczny wokalista i multiinstrumentalista wraz ze swoimi przyjaciółmi prezentuje bardziej melodyjną odmianę rocka, poruszając przy okazji bardzo trudne sprawy. Wyszła z tego mieszanka niesamowita.
Album został wydany 15 kwietnia przez Ma.Ra.Cash Records w formie pięknego digipacka. Dosłownie kilka dni temu (opóźnienie wynikające z niedoborów tektury) ukazała się wersja deluxe w postaci 100-stronicowej książki w specjalnej obwolucie, z dodatkowymi ilustracjami i tekstami. Główną atrakcją tego boxu jest drugi krążek zawierający 40-minutową instrumentalną suitę uzupełnioną 20 minutami nagrań ze studia. Niebawem (ponoć to kwestia dni) światło dzienne ukaże się też gratka dla fanów analogowych brzmień w postaci podwójnych winyli. Dodam jeszcze, że także w tym miesiącu powinien ukazać się nowy album macierzystej formacji Riccardo, RanestRane. Będzie nosić tytuł „Apocalypse Now” i zawierać będzie własną interpretację ścieżki dźwiękowej do dzieła F.F. Coppoli „Czas apokalipsy”.
Zaczął się maj, a ja mam kolejną kandydatkę na ulubioną płytę roku. I już wiem, że w „starciu z konkurencją” zdecydowanie nie jest bez szans, bo to doskonała pozycja!!!