Porcupine Tree - Recordings

Przemysław Stochmal

Brzmi to dziś niewiarygodnie, ale „Recordings”, najpopularniejsza spośród pobocznych, uzupełniających publikacji Porcupine Tree, powstała z potrzeby… odzyskania funduszy pochłoniętych przez wspólną trasę grupy z amerykańskim Dream Theater. Zestaw ten, kompilujący nagrania powstałe w większości w czasie powstawania albumów „Stupid Dream” oraz „Lightbulb Sun”, jest interesującym świadectwem twórczego potencjału grupy u schyłku XX wieku. Opublikowany w maju 2001 roku, wkrótce miał się okazać ostatnim efektem studyjnych realizacji pierwszego pełnego line-upu Porcupine Tree.

Większość nagrań składających się na program płyty pojawiało się wcześniej w różnych wersjach na singlach, stąd dla śledzących szczegółowo rozwój zespołu słuchaczy nie było tu wiele nowego. Kompilacja jednak w ciekawy sposób zestawiła ze sobą wiele zupełnie różnych od siebie propozycji, często będących efektem eksperymentów niekoniecznie mogących celnie korespondować z zawartością podstawowych albumów. Mimo składankowego charakteru wydawnictwa, kolejność nagrań została na tyle zgrabnie ułożona, że kompozycje bardziej eksperymentalne dogodnie równoważą się z nagraniami piosenkowymi, nadal stwarzając pozory pewnego albumowego ciągu przyczynowo-skutkowego.

Wśród tych pierwszych wyróżniają się zwłaszcza utwory powstałe podczas jam session, która miała miejsce w marcu 2000 roku. „Buying New Soul” i „Untitled” bazują właściwie na tej samej improwizacji kwartetu, podczas której, w przeciwieństwie do wcześniejszych tego typu przedsięwzięć, Steven Wilson sięgał głównie po gitarę akustyczną, Colin Edwin zaś nadał wyjątkowy charakter powstałemu materiałowi dzięki grze na kontrabasie. O ile jednak drugi z wymienionych utworów pozostał surowym efektem jamu, o tyle „Buying New Soul”, upiększony nowymi partiami gitary, a przede wszystkim wokalem wyśpiewującym jedną z najlepszych linii melodycznych w repertuarze grupy, możliwie najdalej odszedł od swojego pierwotnego, improwizacyjnego charakteru.

Specyficzna kameralna nastrojowość tych części płyty znacznie różni się od jej pozostałej treści, bo faktycznie – spektrum stylistyki i atmosfery nagrań zawartych na „Recordings” jest całkiem szerokie. Weźmy choćby same pozostałe nagrania instrumentalne, tak różne od intymnego „Untitled”. Niepokojący „Ambulance Chasing” przykuwa uwagę plemiennymi rytmami perkusyjnymi oraz przesterowanym dźwiękiem saksofonu Theo Travisa, natomiast zamykająca płytę błoga miniatura „Oceans Have No Memory” to zupełnie wyjątkowy w repertuarze grupy ukłon w stronę… Petera Greena i słynnego „Albatross”.

Wśród piosenek odrzuconych z programów regularnych płyt studyjnych również pojawiają się rzeczy całkiem odmienne, które ciężko byłoby umieścić w jednym, spójnym kontekście albumu jako całości. Tam porywa popową werwą kłaniający się zespołom Blur i XTC „Access Denied”, dalej niepokoi chłodem wokalno-gitarowa miniatura „Cure For Optimism” uatrakcyjniona mrocznymi ambientowymi wyziewami z repertuaru Bass Communion. Jeszcze gdzie indziej kołysze leniwa, delikatna „In Formaldehyde”. Zdecydowanie najlepiej jednak w zestawie krótkich piosenek broni się kompozycja „Disappear”, która w innych okolicznościach mogłaby stać się przebojem, a już na pewno stawać w szranki z takimi jeżozwierzowymi evergreenami, jak „Blackest Eyes” czy „Trains”.

Swoistą ozdobą albumu, choć zajmującą niemal kwadrans z godziny jej trwania, jest pełna wersja klasycznego „Even Less”, który w swojej najbardziej popularnej edycji otwierał album „Stupid Dream”, a jego część druga znalazła się na singlu „Stranger By The Minute”. Tutaj jako kilkunastominutowy kolos z rockowego, podniosłego przeboju rozwinął się w prawdziwie progresywną formułę, nie tracąc na sile, ale jednak gubiąc specyficzny, wyrazisty, bądź co bądź piosenkowy czar właściwy całej płycie, z której pierwotnie pochodził. Tym samym wydaje się, że to nie usytuowanemu niemal w finale płyty „Even Less” należy się miano prawdziwego clou kompilacji, ale nagraniu „Buying New Soul”, które tę płytę otwiera.

Dla wielu fanów grupy to właśnie tytuł tej kompozycji stanowi pierwsze skojarzenie z wydawnictwem „Recordings”. Nic dziwnego, utwór będący poruszającą dziesięciominutową piosenką wyrosłą z bazy nastrojowej improwizacji, sam w sobie jest świetnym przejawem tego, co w Porcupine Tree najlepsze. Podobnie zresztą, jak i cała kompilacja - w swojej różnorodności doskonale obrazuje bogaty potencjał i uniwersalność grupy. Być może właśnie dlatego jest tak lubiana przez jej sympatyków, a i sam Wilson w swoim czasie, o dziwo, był jej gorącym zwolennikiem.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!