Pajak, Marcin - The Maze

Artur Chachlowski

Mieszkający na co dzień w Wielkiej Brytanii gitarzysta Marcin Pająk nie zwalnia tempa. Dopiero co pod koniec ubiegłego roku (ależ ten czas leci!) opublikował swoją poprzednią płytę „Sound Of The Trees”, która i tak ukazała się zaledwie kilka miesięcy po koncertowym albumie „Last Day In Poland”, a już przedstawia nam swoje nowe studyjne wydawnictwo.

O muzycznej działalności Marcina Pająka możecie przeczytać w naszej małoleksykonowej recenzji albumu „Last Day In Poland”. Dość zawiła i pokrętna, niczym labirynt, była to droga, która zaprowadziła go do 2022 roku, kiedy to przygotował, skomponował, nagrał (w Kosa Buena Studio w Chrzanowie) i wydał swoje najnowsze dzieło zatytułowane – nomen omen - „The Maze”. Jest to blisko godzinna muzyczna podróż, która ilustruje jeden dzień wyimaginowanego bohatera od wschodu słońca aż do jego zachodu. Jest to opowieść o labiryncie, do którego sami wymurowaliśmy sobie ściany, a sam tytuł jest metaforą ludzkiego losu i szukania drogi wyjścia poza granice, które zostały nam wytyczone podczas dotychczasowego życia. Nasz bohater rozpoczyna swój dzień o świcie (instrumentalne intro „Sunrise”), po którym w utworze tytułowym zaczyna wędrówkę w głąb swoich myśli, w jego głowie rodzą się nowe przemyślenia i zaczyna szukać sposobu, żeby wyjrzeć poza granice muru. To rozbudowane i wielowątkowe nagranie wydaje się najbardziej reprezentatywnym fragmentem tego albumu. W sporej mierze definiuje ono stylistykę, po której Marcin na „The Maze” się porusza. Dużo się tu dzieje, linie melodyczne prowadzone są wielowątkowo, partie instrumentalne narastają z minuty na minutę i od quasiakustycznego początku (fortepian, gitara akustyczna i głos) rozrastają się do prawdziwej feerii dźwięków, wśród których na czoło wybija się improwizujący saksofon łagodnie ciągnący, na przemian z gitarą, główny melodyczny temat - jednym zdaniem: jeżeli spodoba ci się ta kompozycja, spodoba się też cały album. Wybrane na singla nagranie nr 3, „This Bird”, to muzycznie jeden z najbardziej dynamicznych i rytmicznych fragmentów tego wydawnictwa, a literacko przedstawia walkę naszego bohatera z samym sobą, co jest w tym utworze porównane do ptaka zamkniętego w klatce. Instrumentalny „Light Beam” to pierwszy promień światła, ku któremu rusza nasz bohater. Bardzo nośna jest piosenka „Dead Silence”, która zawiera w sobie chyba największy potencjał przebojowości i opowiada o znalezieniu wyjścia z labiryntu. Oniryczna kompozycja „Islands” to właśnie miejsce poza labiryntem, które od czasu do czasu udaje się znaleźć bohaterowi tej opowieści. Wolność, radość, spokój i wytchnienie… Nie trzeba żadnych słów, by oddać stan błogości i szczęśliwości – doskonale nastrój ten ilustruje szum morza oraz krzyk fruwających mew. Szczęście nie trwa niestety długo (choć to najdłuższe nagranie na tej płycie – trwa prawie 11 minut) i nasz bohater z powrotem wpada do labiryntu, gdzie w utworze „Illusions” możemy się dowiedzieć, że na jego mury składają się przeżycia i złe doświadczenia z przeszłości. Czas na rozpędzone nagranie „Getting Out Of The Maze”. To zdecydowanie jeden z moich faworytów na tym albumie. Opowiada o ponownej ucieczce z labiryntu i daje naszemu bohaterowi moment zasłużonego wytchnienia, wieczornego odpoczynku… Album kończy się, tak jak cały dzień, zachodem słońca i instrumentalną kodą zatytułowaną „Sunset”. Zresztą cały ten muzyczny zestaw opakowany jest muzycznie aż dwiema klamrami - parami utworów, które niczym lustrzane odbicia otwierają i zamykają pewne poruszane na tym krążku wątki: „Sunrise” i „Sunset” oraz „The Maze” i „Getting Out Of The Maze”. A przestrzeń pomiędzy nimi wypełnia muzyka z wieloma zwrotami akcji, chwilami wytchnienia i nagłymi zmianami nastrojów. Muzyka ciekawie operująca nastrojem i melancholią…

Marcin Pająk to utalentowany kompozytor i gitarzysta, który być może nie jest obdarzony jakimś szczególnym głosem. Śpiewa raczej w niskich rejestrach, niekiedy zniekształca swój głos vocoderem (jak w „Getting Out Of The Maze”), czasami nawet bardziej recytuje niźli śpiewa, ale jak pokazują przykłady tak wybitnych grup, jak Dire Straits czy Camel, nie zawsze trzeba być wybitnym wokalistą, żeby efektownie prezentować skomponowaną przez siebie muzykę. Na płycie „The Maze” Marcinowi towarzyszą: Piotr Sitkowski (instrumenty klawiszowe), Wiktor Świerczek, który zagrał na saksofonie (niewątpliwie należą mu się duże brawa. Dla mnie to cichy bohater instrumentalnego składu zespołu Marcina Pająka), Wojciech Gulis wykonał wszystkie linie basowe, Piotr V. Gawlik zagrał na perkusji, a za wszystkie przeszkadzajki i perkusjonalia odpowiada Marek „Smok” Rajss.

Polecam, bo to ciekawa płyta, a spędzony z nią czas do straconych nie należy.

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!