Tym razem trzy lata kazała nam czekać leszczyńska formacja Retrospective na swoje kolejne pełnowymiarowe wydawnictwo. W międzyczasie koncertowała promując poprzednią płytę „Latent Avidity” oraz wydała minialbum z piosenkami zaśpiewanymi po polsku („Retrospekcje”). Krążek „iNtrovErt” jest piątym pełnowymiarowym w dyskografii grupy, ale pierwszym w odświeżonym składzie. Do Beaty Łagody (instrumenty klawiszowe, śpiew), Jakuba Roszaka (śpiew), Macieja Klimka (gitary), Łukasza Marszałka (bas) i Roberta Kusika (perkusja) dołączył Dariusz Kaźmierczak (gitary). Początkowo był on tylko muzykiem koncertowym, który uzupełnił brzmienie Retrospective po tym jak jego skład opuścił Alan Szczepaniak. A że współpraca była owocna dla obu stron, to został on pełnoprawnym członkiem Retrospective.
Nowe dzieło sekstetu trwa „winylowe” 44 minuty, zostało podzielone na 8 ścieżek i jest to drugi w jego historii koncept album, który tym razem opowiada o procesie wyobcowania jednostki prowadzącym do uzależnienia.
Elektroniczny podkład oraz motyw grany na pianinie, śpiew Roszaka, klimatyczna gitara. Te składniki rozpoczynają nagranie „Log Out”. A potem otrzymujemy już wszystkie charakterystyczne elementy brzmienia Retrospective – mięsistą sekcję rytmiczną, przestrzenne gitary (w tym solo w stylu Briana Maya w umownej trzeciej części), melodyjne motywy grane na pianinie i, przede wszystkim, partie wokalne. Na początku śpiewa sam Roszak, potem w duecie z Łagodą, przy czym to wokalistka wysunięta jest w miksie bardziej do przodu, a potem role się odwracają i to śpiew Jakuba jest bardziej słyszalny. Do tego dochodzą fragmenty, gdzie męski głos śpiewa główną linię, a Beata wyśpiewuje inny tekst. W skrócie, to Retrospective w dziewięciominutowej pigułce. Tekst opowiada o popadaniu w nałóg spowodowany przez niemożliwość dostosowania się do świata. Bohater ucieka w wirtualny świat przed wszechobecnym hejtem i niezrozumieniem:
“Life in a cybernetic cage
Constant pressure every day
Words can hurt like knives
It's not easy to deal with it
„You are truly a different one
Ugly, boring not like us”
How can I forget?
…
No reason to meddle in my life
I cannot stand it, you are human parasites
I need to rest and I want to log out
I need to log out”.
Ostatnie dwa wersy powtarza kilkukrotnie wokalistka, doprowadzając utwór do finału. Z każdym przesłuchaniem odkrywa on przed nami kolejne smaczki. To naprawdę rozpoczęcie z wysokiego C! A potem nie jest wcale gorzej.
Na ścieżce numer dwa umieszczono kompozycję „New Perspective”, która trwa niemal dokładnie tyle samo co poprzedniczka. Rozpoczyna się ona motywem gitarowym w stylu, do którego przyzwyczaił nas zespół, ale nie brak tu też interesujących partii pianina, wyraźniejszego basu (fajny patent po chwilowym wyciszeniu w środku nagrania) oraz solówek na syntezatorze i gitarach, a wszystko to spaja swoją grą Kusik, który nie sili się na wirtuozerię dbając by jednak nagranie miało odpowiedni groove. Partie wokalne przez większą część utworu są śpiewane wspólnie przez oboje wokalistów, a warstwa liryczna dotyka problemu coraz większego zatracania się:
“Every time I touch the sky
I cannot stop, I want to get more
Can you tell me why we're alone
in this globalized world?
But I don't need your gracious care
I know it's great, I want to believe
Don't you understand the reason?
Leave me
…
Yes I need this, I'm discharged again
Yes, It's growing – this force within me
I'm flying, I opened my veins
The hunger is here, it's pulling me down
I want more
I love these exciting toys
I look over the horizon
What's my name? – no one knows
And I forget the sweet dreams
And I forget the roads
And I forget who I am, what's my name
Do you hear the whispers? They're saying in your mind
Can you take a long break or try to say – enough?
Do you really think you can be equal to God?
If you ever fly higher, you'll have to die”.
Indeksem 3 oznaczone jest najkrótsze w zestawie, pięciominutowe nagranie „Invicible Man”. Wyróżnia się ono zdecydowanym rytmem perkusji oraz ciekawą linią basu, na tle których słychać schowane bardziej w tle gitary, które w refrenie wysuwają się do przodu atakując słuchacza mocniejszymi akordami. A wszystko to skąpane jest klawiszowymi plamami. Tym razem główną linię wokalną wykonuje w większości Roszak, a głos Łagody wybrzmiewa bardziej w tle, choć w kilku miejscach i on wysuwa się na pierwszy plan, jak choćby wtedy gdy wyśpiewuje kilkukrotnie wers „You will never find relief, you're already lost”.
Co prawda na razie nie ma w planach winylowej edycji albumu, ale gdyby takowa była, to stronę B rozpoczynałby najdłuższy utwór, a jednocześnie pierwszy, który zespół ujawnił zapowiadając to wydawnictwo. Mowa tu o pieśni „Intoxicated Generation”. Po półtoraminutowym intro zdominowanym przez ambientowe klawisze i pianino, do głosu dochodzą wyraziste gitary oraz motoryczna sekcja rytmiczna. Do tego wyjątkowo nisko swoją partię śpiewa, a właściwie wypowiada mocno obniżonym głosem, Roszak:
“Shame, blame
You are gonna fail – Let me know the end is near
Run, hide
if you need a break – do your best to disappear
Love, hate
and nothing more – there is not so much to lose
Find peace
Maybe only once – you will have a chance like this”.
W dalszej części dołącza do niego Łagoda, a ich wspólna partia jest już bardziej typowa, czyli na najwyższym poziomie! Na szczególną uwagę zasługuje fragment, w którym oboje, pełnymi żaru głosami śpiewają:
“This fire has burned out I’m bleeding now
Always staying hard that’s my way to hell
I can’t stand this – something is eating me inside
And I’m afraid of this single moment
to find out that nothing is real”.
W tle dodatkowo słyszymy ciekawą wokalizę w wykonaniu Beaty. W podkładzie wyróżnia się motyw gitarowy brzmiący trochę jak fragment „The Wall” Floydów czy odsłona z gitarowym solem w drugiej części na tle potężnych riffów (kłaniają się dokonania Stevena Wilsona), a wszystko to oparte jest na niemal transowym rytmie. Śmiem stwierdzić, że „Intoxicated Generation” to jedno z najciekawszych nagrań w dorobku formacji. Tekst to kolejna zaduma nad kondycją obecnego świata:
“Intoxicated generation
I tried to log my feelings out
The whispers of the frightened world
are growing inside – biting me
They’re pulling me down and define me
I have lost my control”.
Po tym niezwykle emocjonalnym fragmencie przychodzi wyciszenie (programowana perkusja, pianino, spokojny śpiew, wręcz szept Jakuba) w postaci pierwszych chwil kolejnego utworu zatytułowanego „Away”. W dalszej części dołącza ze swoimi partiami wokalnymi Beata, a w tle wybrzmiewa już „żywa” perkusja i mocniejszy bas. Uwagę zwraca na siebie przejmujące solo gitarowe oraz ekspresyjna partia wokalna duetu Roszak - Łagoda (szczególnie tej drugiej), w tekście, który możemy traktować jako pożegnanie z dotychczasowym życiem:
“Tonight I'll stay with you
Last time, All together, Here
That's right
I'm terrified, let me cry alone
The light of Mars brings the night to life
Sun went down, it is over now
Close your eyes, time to say goodbye
I won't let you down
Tonight I'll wear my suit
Right now
I'm waiting for return
That's right
I'm terrified, let me fly alone
All of them are waiting for you!”.
I tak docieramy do finału, którym jest, także znane z singla, nagranie „Self-Control”. I tu mieszają się nastroje, od spokojnego początku, przez mocniejszy refren śpiewany przez Jakuba i Beatę:
“Destiny comes out from the flames
Mighty angels will save our names
Take your breath – there is light everywhere
You can change your life”,
aż po pełen pasji finał, w którym coraz mocniej wyśpiewany (a w końcówce niemal wykrzyczany) jest wers ze słowami zachęcającymi do wzięcia życia we własne ręce:
“I take a breath and think to myself”.
Przyznaję, że to nagranie, gdy pojawiło się w eterze zapowiadając płytę, zrobiło na mnie spore wrażenie, ale dopiero w połączeniu z resztą konceptu odsłoniło swoją prawdziwą moc.
Bo właśnie w spójności tkwi siła płyty „iNtrovErt”. Tym razem nie znajdziemy tu typowych radiowych piosenek, za to wydawnictwo ma niesamowity klimat, na który składają się charakterystyczne dźwięki gitar Klimka i Kaźmierczaka (który idealnie wpasował się w brzmienie grupy), soczyste brzmienie bębnów Kusika oraz basu Marszałka i coraz mocniej eksponowane partie klawiszy Łagody. No i wreszcie ścieżki wokalne tej ostatniej oraz Roszaka, które w coraz większym stopniu idą w kierunku równomiernego rozłożenia akcentów pomiędzy oboje wokalistów. I jest to zdecydowanie dobry kurs, gdyż ich głosy fantastycznie się uzupełniają. Wielkie brawa należą się dodatkowo Jakubowi za niesamowicie aktualny koncept, wyrażony mądrymi tekstami. Pochwały także dla Przemysława Nowaka, który wraz z grupą nadał płycie wspaniałe brzmienie. Całość dopełnia intrygująca okładka, po raz kolejny będąca dziełem greckiej artystki Dimity Papadimitriou.
Opisywany album został wydany przez poznańską oficynę wydawniczą Oskar i niejako jest debiutem Retrospective w barwach tej wytwórni (wcześniej pod tym szyldem ukazała się winylowa edycja poprzedniej płyty). Można ją zamówić w jej oficjalnym sklepie www.independentmusicmarket.com oraz nabyć na koncertach. A jeśli już o nich mowa, to zespół ma za sobą występy promujące płytę podczas trasy z grupą Antimatter, a także koncert w rodzinnym Lesznie, gdzie gwiazdą wieczoru była formacja RPWL. A w przyszłym roku Retrospective zapewne powróci kontynuując promocję albumu „iNtrovErt”, który bez wątpienia jest jedną z najciekawszych pozycji na polskiej scenie rockowej w, powoli zbliżającym się do końca, 2022 roku.