Dave Foster Band - Glimmer

Artur Chachlowski

Dave’a Fostera poznaliśmy jakieś trzy dekady temu jako gitarową podporę młodego wówczas i wielce obiecującego neoprogresywnego zespołu Mr So & So. Gdy po wydaniu w 2013 roku piątej studyjnej płyty „Truth, Lies & Half Lies” grupa zawiesiła swoją działalność, Dave wraz ze swoim kolegą z zespołu, perkusistą Leonem Parrem, zaczął pracować nad solowym repertuarem, a chwilę później dołączył do zespołu towarzyszącego gitarzyście Marillion, Steve’owi Rothery’emu. Jako, że dzięki temu ruchowi jego marka, jako wytrawnego gitarzysty (ale i kompozytora), niewątpliwie wzrosła, niedawno został zaproszony jako regularny członek do składu grupy Big Big Train (zagrał m.in. na ostatniej jak na razie, wydanej rok temu, płycie tej formacji „Welcome To The Planet”).

Jak widać, Dave to muzyk rozchwytywany. Aż dziw bierze, że znajduje czas na nagrywanie z własnym zespołem, w którego skład wchodzą, wspomniany już, Leon Parr, znany ze współpracy z Queen+Adam Lambert, basista Neil Fairclough, pianista Anthony Hindley oraz holenderska wokalistka Dinet Poortman. Najnowszym owocem ich współpracy jest album „Glimmer”, którego premiera przewidziana jest na 21 kwietnia br.

Dave Foster i Dinet Poortman zostali sobie przedstawieni przez Steve'a Rothery'ego w 2007 roku w trakcie jednego z Marillion Weekends. Biorąc pod uwagę, że Foster na co dzień mieszka w Wielkiej Brytanii, a Poortman w Holandii, ich pierwsze wspólne działania były eksperymentem mającym na celu przekonanie się czy w ogóle mogą ze sobą skutecznie współpracować, ale kilka wspólnie napisanych piosenek, które pojawiły się na solowych albumach Fostera „Gravity” (2011) i „Dreamless” (2016), było niezbitym dowodem na to, że łączy ich muzyczna chemia. Po formalnym utworzeniu formacji Dave Foster Band regularnie supportowali zarówno zespół Steve’a Rothery’ego, jak i Marillion podczas licznych tras koncertowych, równocześnie przygotowując materiał na debiutancki album „Nocebo”, który ukazał się w 2019 roku i z promocją którego ruszyli w trasę koncertową...

A potem przyszła pandemia, która wstrzymała wszelką aktywność koncertową. Lecz zamiast tego umożliwiła duetowi Foster - Poortman rozpoczęcie, oczywiście w sposób zdalny, inspirującej serii komponowania nowych piosenek. Proces przebiegał powoli, co pozwoliło poszczególnym utworom nabrać odpowiedniego kształtu. I to, uprzedzając trochę fakty, kształtu o nieprzeciętnej wręcz urodzie.

Pandemiczny czas i początek 2020 roku dostarczył obojgu wielu inspiracji. Wielka Brytania opuszczała UE, niebezpieczeństwa związane z pandemią czaiły się każdym rogiem, panowała totalna społeczna izolacja, życie muzyczne zostało wywrócone do góry nogami… W dodatku małżeństwo Dinet Poortman przechodziło głęboki kryzys, zakończony zresztą bolesnym dla niej rozwodem. Aż prosiło się, by ‘wykrzyczeć’ swój żal do świata. „Dave przysyłał mi szkice swoich kompozycji, a ja bawiłam się nimi i sprawdzałam, co się dzieje gdy zmodyfikuję je pod względem melodycznym i tekstowym. Z powodu lockdownu dosłownie nie mieliśmy nic innego do roboty, a dla mnie osobiście była to też świetna terapia, bo dochodziłam do siebie po rozpadającym się małżeństwie. Z jednej strony dostarczyło to wielu inspiracji, ale z drugiej uświadomiło mi, że życie jest kruche, a ludzie i ważne dla nas relacje zasługują na szacunek” – wspomina Dinet.

W takich okolicznościach powstawał album „Glimmer”, który ukazuje się na rynku nakładem wytwórni English Electric Recordings prowadzonej przez lidera Big Big Train, Gregory Spawtona. Otwarcie płyty w postaci mającej znamiona muzycznego eksperymentu instrumentalnej kompozycji „Every Waking Moment” wydaje się najbardziej ‘progresywnym’ momentem tego składającego się z ośmiu utworów albumu. Ależ to mocny początek, który z przytupem, odrobinę w stylu Sound Of Contact czy In Continuum, przygotowuje słuchacza na delicje, które czekają w dalszej części płyty. Bo oto już utwór nr 2, „Run”, to fantastyczny kawałek porywającej muzyki rockowej z dużą mocą gitary i wydaje się, że to mocny pewniak na przyszły przebój i żelazny punkt koncertowego repertuaru. „Stigma” pokazuje w jak piękny sposób rock może mieszać się z metalem. To jeden z highlightów tej płyty. Zaraz po nim następuje radykalna zmiana klimatu – rozpoczyna się nagranie „Chasing An Echo”. Łagodna gra Fostera na gitarze z pewnością zachwyci fanów grupy Marillion, a fortepianowe partie w wykonaniu Anthony'ego Hindleya stanowią wspaniały podkład pod eteryczny, chwytający za serce, śpiew Dinet Poortman.

Ale to jeszcze nic. Druga część płyty wydaje się jeszcze ciekawsza. „Dive In” urasta do rangi najładniejszej piosenki na tym albumie. Nie sposób oddać słowami wszystkich walorów tej finezyjnie wykonanej ballady. Niby to zwykła piosenka, niby oparta jest ona typowych instrumentalnych patentach, ale - nie wiem czy to refren, czy śpiew Dinet, czy ‘rzeźbiąca gitara’ w podkładzie, czy też soczyste solo w finale - w każdym razie wszystko to i jeszcze więcej składa się na taką jakość tego, co dociera do uszu słuchacza, że moim skromnym zdaniem przerasta to wszystko, czego zazwyczaj spodziewamy się po zwykłej balladzie. Już dla tego jednego utworu warto przyznać tej płycie co najmniej pięć gwiazdek.

Zaraz po nim następuje brzmiący nieco bardziej surowo poprockowy, a przy tym bardzo melodyjny (fajne chórki, świetny refren) numer zatytułowany „Memory Box”. To może – po „Run” - być kolejny przebój. Dwie ostatnie piosenki mają bardzo efektowne aranżacje smyczkowe (Stephen Boyce Buckley wykonał kawał świetnej roboty!), choć każda z nich reprezentuje odmienny styl. I tak, „…Or You Steal Some” to siedmiominutowa miniepopeja i zarazem najbardziej rozbudowana kompozycja na płycie. Przepiękne jest intro fortepianowe, a wokal Dinet jest po prostu znakomity, idealnie wyważony pomiędzy miażdżącą siłą a ulotną wrażliwością. Kompleksowość tej piosenki przejawia się też w samej konstrukcji – mniej więcej w połowie melodia ulega zawieszeniu, prowadząca gitara zamienia się z funkową linią basu, która po chwili rozbudowuje się na tle fantastycznej linii wokalnej i przechodzi w mocny refren, którego siła spotęgowana jest przez epickie smyczki. Wyraźnie słychać tu fascynację twórczością The Beatles, szczególnie tą bardziej melodyjną jej odmianą, którą po rozpadzie Paul McCartney kontynuował na płytach grupy Wings.

Na sam koniec pojawia się „The Rules Have Changed” - drugi mocno nasycony smyczkami, tym razem bardziej rockowy, utwór oparty na chwytliwym gitarowym riffie, który, jak mi się wydaje, utrzymany jest w starym dobrym stylu a’la Led Zeppelin. Bardzo nośny to numer i trzeba jasno powiedzieć, że niespodziewanie pojawiające się w jego finałowej części smyczkowe aranżacje Stephena Boyce'a Buckleya (który wcześniej pracował z wieloma renomowanymi artystami, w tym z Russellem Watsonem i Boyem George'em) dodają muzyce grupy Dave Foster Band prawdziwej magii i stanowią fantastyczne dopełnienie tego bardzo satysfakcjonującego albumu.

Kompozycyjny kunszt oraz jakość wykonania, w tym przede wszystkim gitary Dave’a i wokalne partie Dinet (w trzeciej kolejności dodałbym jeszcze smyczki), budzą na albumie „Glimmer” prawdziwy zachwyt. Produkcja jest perfekcyjna, brzmienie krystalicznie czyste, w wielu miejscach mamy żywe dowody na to, że powściągliwość jest lepsza od przepychu i nadmiaru technicznych ‘fajerwerków’. Dave Foster i spółka postawili na melodie, swobodę grania i prostotę muzycznego przekazu. A że jest on muzykiem nieprzeciętnym (inni przecież nie znaleźliby miejsca w zespole Steve’a Rothery’ego) i kompozytorem, w którego głowie aż roi się od świetnych pomysłów, to nie mogła wyjść z tego płyta zła. I nie wyszła. „Glimmer” to album piękny, wartościowy, przemyślany i zasługujący na szacunek. Obowiązkowy punkt na liście wiosennych nowości spod znaku progresywnego rocka, z którymi koniecznie trzeba się zapoznać. Polecam z całego serca!

MLWZ album na 15-lecie Tangerine Dream: dodatkowy koncert w Poznaniu Airbag w Polsce na trzech koncertach w październiku Gong na czterech koncertach w Polsce Dwudniowy Ino-Rock Festival 2024 odbędzie się 23 i 24 sierpnia Pendragon: 'Każdy jest VIP-em" w Polsce!