Początki są zawsze trudne. Ale nie w tym przypadku. Bo w postaci albumu zatytułowanego „Beginnings” otrzymujemy kawał dobrego, ambitnego, a przy tym dość przystępnie podanego prog rocka. To naprawdę bardzo solidny i przekonywujący album zważywszy, że firmuje go debiutujący zespół o nazwie Ascher.
Ależ jacy z nich debiutanci?! Keyboardzista Doug Bowers działał kiedyś w zespołach Ad Astra (recenzowany u nas album „Surface Of Last Scattering”), KDB3 („When It All Comes To Pass”) i Vertical Alignment („Signposts”)), zaś gitarzystę Roba Pereza pamiętamy chociażby z formacji Visual Cliff i Bluesyndrome. Obaj panowie od lat współpracują przy różnych projektach. Kilka lat temu powołali nawet do życia wspólny zespół. Działał krótko (założony w 2021 roku i rozwiązany na początku 2022 roku), ale ich współpraca zaowocowała kilkoma szkicami instrumentalnych utworów, które nigdy nie ujrzały światła dziennego i ugrzęzły w zakurzonej szufladzie. Pod koniec 2022 roku Doug rozpoczął współpracę z gitarzystą Blakiem Dickesonem i postanowił sięgnąć do swojej szuflady. Niedługo potem dołączył do nich Rob, by dodać dźwięki swojej gitary prowadzącej. Tak narodził się zespół Ascher. Muzykom brakowało jednak pewnego ważnego ogniwa – wokalu. Szybko stało się jasne, że Doug nie podoła zadaniu, więc postanowił skoncentrować się na klawiszach, programowaniu perkusji oraz partiach gitary basowej, a Rob zasugerował wokalistę, który swego czasu napisał teksty do utworów na jego solowy album. Tym człowiekiem okazał się Kyle Graves i już po pierwszej próbie okazało się, że idealnie pasuje on do profilu grupy Ascher.
Kwartet muzyków wziął się ostro do roboty i już 16 marca br. ukazał się debiutancki album zatytułowany „Beginnings”. Zawiera on dziewięć kompozycji (pięć utworów instrumentalnych i cztery wokalne), trwa pięćdziesiąt siedem minut i jest prawdziwą muzyczną petardą odpaloną przez czwórkę amerykańskich muzyków. Od instrumentalnego wstępu w postaci tematu „Beginnings”, poprzez nośny, przebojowy utwór „In The Clear Distance”, majestatycznie brzmiącą balladę „The Great Divide”, dość mroczną pieśń „De Profundis”, w której śpiew Kyle’a nabiera ekspresji a’la Peter Hammill oraz wyróżniający się na tym krążku instrumental „Nail Soup”, po udany wokalny utwór „What The World Can’t Give” (ach, ta urokliwa, długa partia gitary. Coś pięknego!) aż do finałowego, bonusowego siedmiominutowego killera „The Instrumental Divide”, muzyka grupy Ascher łagodnie przepływa przez dźwiękowy pejzaż napędzany rockowymi gitarami, klasyczną magią klawiszy, epickimi aranżami i wzniosłą, pełną zwrotów akcji, muzyką. No i bardzo dobrym wokalem Kyle’a. Na płycie panuje idealna równowaga. Utwory instrumentalne przechodzą wystarczającą liczbę zmian metrum, aby uszczęśliwić najbardziej wymagającego fana muzyki progresywnej, podczas gdy prowokujące do myślenia piosenki, czy raczej powinienem napisać: utwory instrumentalno-wokalne, ujawniają bardziej przyjazny dla ucha odbiorcy klimat twórczości zespołu.
W lutym Ascher wydał swój pierwszy singiel, „The Great Divide”, któremu towarzyszyło wideo. Polecam obejrzenie tego teledysku (link tutaj), gdyż daje on dobry obraz tego, co zespół proponuje na całym albumie. Amerykański kwintet przedstawia się w nim jako zgrana grupa grająca zwartą muzykę, której siłę stanowią przyjemne linie wokalu i imponujące partie instrumentalne (klawisze rządzą!). Teledysk, jak i sam utwór, został dobrze przyjęty zarówno przez fanów, jak i znawców branży muzycznej, więc jestem pewien, że i Wam się spodoba. Kilka dni temu zespół wypuścił drugie wideo, „What The World Can't Give” (link tutaj), które zbiegło się z premierą albumu „Beginnings”. Polecam!