Christmas 6

Pendragon - Fly High Fall Far EP

Tomasz Dudkowski

Pozwolę sobie na kilka słów tytułem wstępu. Początkowo ten tekst miał opisywać wydaną latem 2022 roku kompilację „Fallen Dreams And Angels And Other Loose Ends”, lecz z różnych przyczyn pomysł ten nie doczekał się realizacji. Wykorzystując okazję, że zbliża się Pendragon Weekend, a właściwie „Everyone’s A VIP Weekend” (25-26 maja br. w Klubie Wiatrak w Zabrzu) postanowiłem nieco zmodyfikować pierwotny plan i stworzyć krótki cykl omawiający wszystkie minialbumy grupy, także te, które na tym zestawie ostatecznie się nie znalazły.

I właśnie od takiego wydawnictwa rozpocznę, choć już na naszych łamach było ono recenzowane (tekst Pawła Świrka tutaj). Okazja ku temu jest szczególna – dokładnie 40 lat temu, w kwietniu 1984 roku, grupa Pendragon weszła do studia Cloud Nine w Surrey, by pod okiem duetu Pete Hinton i Will Reid Dick zarejestrować materiał na pierwsze w karierze profesjonalne wydawnictwo.

Zespół, wówczas w składzie Nick Barrett – śpiew, gitara, Peter Gee – bas, Rik Carter – instrumenty klawiszowe i Nigel Harris – perkusja, szukał sposobu, by zaistnieć w świadomości słuchaczy. Mimo iż od jego założenia (pierwotnie jako Zeus Pendragon) mijało już 6 lat, to wciąż nie doczekał się oficjalnego krążka. Światełko w tunelu pojawiło się wraz z zatrudnieniem jako menagera Jona Arnisona, który opiekował się także grupą Marillion. Występy z kwintetem z Aylesbury pozwoliły na zdobycie większego uznania wśród słuchaczy i choć nie udało podpisać się kontraktu z wydawcą Marillion, koncernem EMI, to właśnie on zajął się dystrybucją debiutanckiego krążka Pendragon – minialbumu „Fly High Fall Far”, wydanego pierwotnie przez Elusive Records, a nieco później ponownie przez Awareness Records.

Nagranie „Fly High, Fall Far” to dynamiczny numer z wyrazistą linią basu i precyzyjną pracą perkusji, zadziornym gitarowym riffem i przykuwającą uwagę partią instrumentów klawiszowych oraz zapadającym w pamięć refrenem. Niemniej jako całość był zbyt mało komercyjny, by zawojować listy przebojów.

Utwór „Victims Of Life” prezentuje się ciekawiej. Partie poszczególnych instrumentów są bardziej złożone. Jest tu „progresywna” zmiana tempa – dynamiczny wstęp, po którym następuje liryczna dalsza część z cudownym basem Gee, ciekawą partią perkusji Harrisa, wysoko brzmiącymi klawiszami Cartera, wokalem Barretta i tym razem bardziej kunsztownie zbudowaną centralną częścią:

“Among the woods and the trees

And all the other possible things

That made life seem so beautiful

They never really knew at all

Hang on to my life

Hang on to my soul

The meaning of life must mean more to me

That a thousand years below

Among the woods and the trees

And all the other possible things

Made life seem so beautiful”

Stronę B minialbumu rozpoczyna nagranie “Dark Summer’s Day”. To z kolei bardzo przyjemna ballada, z ponownie przykuwającą uwagę linią basu, klawiszowymi plamami, piękną solówką gitarową i bardzo nośnym refrenem:

“Dark summer's day stays in my mind

It's the sort you can't forget

Oh it is that kind

Even though it all seems like history”.

W pełni można docenić jej klasę słuchając wersji koncertowych umieszczonych na wydawnictwach „Past & Presence” (2007) i „The First 40 Years” (2019), na których zostały one wzbogacone partią saksofonu w wykonaniu byłego członka zespołu, jednego z jej założycieli, Juliana Bakera i bardziej rozbudowaną solówką Barretta.

Tu mała dygresja, wszystkie opisywane utwory można wysłuchać i obejrzeć na pierwszym ze wspomnianych wyżej wydawnictw. Zostało ono zarejestrowane (podobnie jak spora część innych nagrań koncertowych grupy) w Teatrze Śląskim im. S. Wyspiańskiego w Katowicach. A tego konkretnego wieczoru (31 października 2006 roku) ze sceny wybrzmiały utwory z początkowego okresu działalności grupy, w tym w całości długogrający debiut („The Jewel” (1985)), a na scenie, oprócz ówczesnego składu (Barrett, Gee, Clive Nolan - instrumenty klawiszowe, Joe Crabtree – perkusja) wystąpili także byli muzycy Pendragon – wspomniany Baker (grający na saksofonie oraz gitarze) oraz klawiszowcy Rik Carter i jego poprzednik w składzie, John Barnfield.

Krążek zamyka instrumentalne nagranie „Excalibur”. To już zalążek tego, co Pendragon przedstawiał w późniejszych latach. Zresztą nie może być inaczej, skoro jest to muzyczna opowieść o legendarnym mieczu jeszcze bardziej legendarnego króla Artura Pendragona… Mamy tu liczne zmiany tempa, przykuwające uwagę popisy wszystkich muzyków, w tym wspaniałe partie solowe Nicka Barretta i Rika Cartera.

Marzycielską, może odrobinę kiczowatą (trzeba pamiętać, że to lata 80., więc wszystko jest tu na swoim miejscu) stworzył Dave Hancock i, co ważne, już tu widzimy charakterystyczne logo zespołu, które, z przerwami, do dziś zdobi obwoluty wydawnictw kwartetu.

Minialbum nigdy nie doczekał się samodzielnej edycji na płycie kompaktowej. Strona B znalazła się jako bonus na pierwszym albumie koncertowym „9:15 Live” (1986, na CD wydana w 1990 roku), zaś strona A była dodatkiem na albumie „The Jewel” (1985, wydania CD z 1991 i 2005 roku). W całości znalazła się na składance „The B Rest Of Pendragon” (1993) i najnowszej edycji debiutanckiego albumu z 2021 roku. Ten ostatni zabieg spowodował, że nagrania te pominięto na wspomnianej na wstępie kompilacji „Fallen Dreams And Angels And Other Loose Ends”, która niejako jest wznowieniem „The B Rest Of Pendragon”. Stąd też materiał z „Fly High, Fall Far” na winylu nadal jest dostępny wyłącznie na oryginalnej, 12-calowej wersji z 1984 roku.

Debiut Nicka Barretta i spółki może specjalnie nie porywał, ale z perspektywy 40 lat brzmi nadal całkiem przyjemnie dla ucha, a poszczególne nagrania witane są na koncertach z dużym entuzjazmem. Inna sprawa, że są one wykonywane raczej rzadko. Smakowita przystawka przed daniem głównym, czyli debiutanckim albumem „The Jewel”.

MLWZ album na 15-lecie Weather Systems w 2025 roku na dwóch koncertach w Polsce Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok