Darwin - Five Steps On The Sun

Rysiek Puciato

Jak to często bywa są lata bardziej urodzajne w dobre płyty i te nieco mniej. Rok 2024 chyba będzie należał do tych bardziej. Nie wiem co przyniesie druga połowa tego roku, ale już ta stworzyła listę płyt, które z pewnością mogą pretendować do tytułu najlepszego albumu roku.

Zanim jednak zacznę muszę przyznać, że jestem starym symfoniczno-neoprogowym słuchaczem. Lubię, gdy dźwięk jest wyrafinowany i pięknie zagrany, gdy wszystko słychać i daje się usłyszeć harmonię kolejnych utworów, które nie tylko pokazują techniczną biegłość wykonawcy, ale też jego wrażliwość.

Stąd moja częściowa niechęć do płyt z gatunku ‘progresywny metal’ lub temu podobnych. Często jest to muzyka przeładowana dźwiękami, techniczną perfekcyjnością (lub dochodzeniem do tejże) i nie zostawiająca czasu na chwilę zatrzymania się w zadumie. Nie znaczy to, że odrzucam w tzw. czambuł takie zespoły i takie płyty. Najlepszym tego przykładem jest omawiana dziś przeze mnie płyta.

"(…) DarWin is a progressive rock journey exploring the fate of humanity and the hardships of our world." I to odkrywanie trwa od roku 2018. Zaczęło się od dwupłytowego wydawnictwa pt. "Origin Of Species”, potem w 2020 roku pojawiła się płyta: „DarWin 2: A Frozen War” i zaraz po niej kolejna – „DarWin 3: Unplugged”.

Założyciel grupy…, hmmm, no właśnie… DarWin – bo tyle o nim wiemy, to człowiek w masce. Dosłownie. Proszę spojrzeć na klipy, nagrania z koncertów – zawsze ma ubraną maskę, duże ciemne okulary zasłaniające pół twarzy. Nic o nim nie wiadomo. Ale obraca się w wyjątkowym towarzystwie.

Zespół tworzy (oprócz wspomnianego wyżej DarWina) dwóch stałych muzyków: Simon Philips (perkusja, klawisze) i Matt Bissonette (wokal). Na kolejnych płytach pojawiają się inni instrumentaliści, którzy nie są etatowymi muzykami z tzw. kręgu progresywnego w szerokim znaczeniu. Jedynym wyjątkiem jest Derek Sherinian, który nie uczestniczył jedynie w nagraniu pierwszej płyty.

Spójrzmy więc na muzyczne życiorysy.

Matt Bissonette – według magazynu „Guitar 9” zagrał na instrumentach strunowych na 22 płytach, zaczynając od jazzu, przez jazz fusion do prog-metalu. Występował z takimi muzykami jak: David Lee Roth, Jeff Lyne, Elton John. A obecnie gra koncerty z zespołem REO Speedwagon.

Simon Philips – perkusista, który zastąpił w Toto Jeffa Porcaro po jego śmierci. Grywał m.in. z Chickiem Coreą, Jeffem Beckiem, Johnem Wettonem.

O Dereku Sherinianie nie trzeba chyba dużo pisać.

A na najnowszej płycie projektu pt. „Five Steps On The Sun” do składu podstawowego dochodzą jeszcze tacy nie-progresywni muzycy, jak: Julian Pollack – klawiszowiec jazzowy; Andy Timmons – gitarzysta grający z Steve’em Vayem, Joe Satrianim, Steve’em Morse’em czy znanym ze współpracy z Supertramp i Lady Gagą, Jesse Siebenbergem W tym gronie jest też Greg Howe – na co dzień współpracujący z Christiną Aguillerą czy Rihanną. Jednak to osoba basistki jest w tym, najnowszym, składzie przysłowiową wisienką na torcie. To pani Mohini Dey – ona i jej gra na gitarze basowej jest, bez najmniejszej wątpliwości, największym novum. Nie jest to zupełnie nowa wykonawczyni. Grywała z Dewą Budjana, Marco Minnemannem czy Jordanem Rudessem z Dream Theater.

I może to z powodu tak profesjonalnego składu płyta jest niesamowicie zbalansowana, pełna klawiszowo-gitarowych mięsistych dźwięków. Nie ma tu długaśnych solowych popisów, przesterów czy karkołomnych figur muzycznych. Jest za to niesamowicie brzmiący, ścianowy podkład muzyczny stanowiący bazę dla wokalisty. A sam wokalista nie musi się wysilać głosowo. Jest idealnie wpasowany w muzykę. Może wynika to ze współpracy członków zespołu z wokalistami rockowo-popowymi, kiedy to instrumenty pełnią rolę służebną w stosunku do głosu? Zagrana jest każda nutka, wszystko pasuje jak przysłowiowe puzzle. I cała muzyczna maszyna o nazwie DarWin porusza się z mocą pozytywnie doładowanego silnika napędowego.

Wyróżnikiem tej płyty jest jej aranżacyjna moc. Takie dogranie każdego szczegółu i kontrolowalna siła przekazu. Od strony tekstowej też jest dobrze. Teksty nie są o miłosnych problemach dorastającej młodzieży, lecz dotykają materii o wiele bardziej delikatnej: człowieka i jego miejsca w świecie, istoty humanizmu, poczuciu bycia obdzieranym przez napastujące spojrzenia, uprzedmiotowieniu.

Całą płytę można umownie podzielić na trzy części: utwory mocne, progmetalowe z dużą zawartością klawiszy i gitar; drugą stanowią ballady (w szerokim rozumieniu) i trzecią - utwory instrumentalne.

Jeśli ktoś chce najpierw poznać metalową stronę projektu DarWin niech zaprogramuje następującą kolejność utworów: „Inside This Zoo”, „Soul Police”, „Be That Man”, „Hulks & Heroes”.

Jednak, w mojej ocenie, to strona balladowa jest dla słuchacza progresywnie nastawionego najciekawsza. Proszę spróbować następującej kolejności: „One Step On The Sun” (jest to zarazem jedyny utwór instrumentalny będący jakby intro do następującego po nim), „Five Steps On The Sun”, „The Sun”, „Imitation Suede”, „Seasons Of A Life” i na koniec „What Do We Know”.

Chyba, że będą układać Państwo playlistę na wieczór, to w takim przypadku proszę sobie zagrać tylko trzy utwory: „The Sun”, „Seasons Of A Life” i „What Do We Know”. No, chyba, że starczy czasu, to jeszcze jeden – „Five Steps On The Sun”.

Podsumowując, chciałbym posłuchać takiej muzyki na koncercie. W takiej ogromnej hali z oprawą wizualną, idealnym nagłośnieniem. Ot, takie marzenie.

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku Tangerine Dream w Polsce: dodatkowy koncert w Szczecinie The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok