RanestRane - Apocalypse Now

Olga Walkiewicz

To była lipcowa, noc - chłodna i wilgotna od rosy. Noc po dniu szaleństwa odzianego w radość. Pierwszy dzień wakacji z grupą przyjaciół. Świat należał do nas, wołał otwartymi ustami, obiecywał wszystko - nawet to, co niemożliwe. W naszych głowach marzenia mieszały się z rzeczywistością, sny z jawą, a ciemność ze światłem rzucanym przez okruchy gwiazd. Po dniu gorącym od wrażeń, zorganizowano dla nas kino plenerowe. Wtedy po raz pierwszy obejrzałam to niesamowite dzieło. Film wybitny i unikalny w swoim przekazie i artystycznej formie. „Czas Apokalipsy” to genialne obrazy, wizualizacja świata brutalnej wojny, niedostępnej dżungli i mrocznych zakamarków ludzkiej psychiki. Ukazuje popadanie w obłęd, stopniowe zatracanie zdolności logicznego myślenia i coraz większe zanurzanie się w metaforycznej ciemności. To portret psychologiczny żołnierzy, ich myśli, gesty, słowa wtopione w psychodeliczne plamy poszczególnych ujęć, przemiany, jakie dokonują się w ich głowach pod wpływem okrucieństwa wojny.

Francis Ford Coppola otoczył się armią genialnych ludzi - aktorów takich jak Martin Sheen, Marlon Brando czy Robert Duvall, specjalistów od scenografii, montażu czy zdjęć ze słynnym Vittorio Storaro na czele. Scenariusz stworzył wraz z Johnem Miliusem i był on rodzajem luźnej interpretacji „Jądra ciemności” Josepha Conrada. Muzyka była efektem współpracy z ojcem, znanym kompozytorem - Carmine Coppolą. Ten ostatni element, muzyka, jak wiele od niego zależy... Aura, jaką roztaczają następujące po sobie barwne plamy kadrów, tworzy korowód zdarzeń spojony dźwiękami niczym klamrą. Kto by pomyślał, że po ponad czterdziestu latach powstanie dzieło równie wybitne, znakomity koncept inspirowany tym genialnym filmem - „Apocalypse Now” zespołu RanestRane.

Nie ukrywam, że już od dłuższego czasu mam ogromną słabość do tych niezmiernie utalentowanych włoskich muzyków. Początek kariery grupy sięga 1998 roku. Zawsze uwielbiali czerpać natchnienie ze świata sztuki. Ich pierwszy album był zainspirowany filmem Wernera Herzoga „Nosferatu – duch nocy”. Album „Nosferatu il Vampiro” ukazał się w 2007 roku. Płyta została nagrana jeszcze z basistą Matteo Gennari. Drugi album to kolejna fascynacja perełką kinematografii, jaką był film Stanleya Kubricka - „Lśnienie”. Na jego kanwie powstało kolejne, unikalne dzieło Włochów o tym samym tytule („Shining”, 2011). Od tej płyty skład zespołu nie zmienił się do dzisiaj.Tworzą go: Massimo Pomo (gitary), Daniele Pomo (wokal, perkusja), Riccardo Romano (instrumenty klawiszowe) i Maurizio Meo (bas). Magia wielkiego ekranu to miłość nieprzemijająca. W roku 2013 przyszła kolej na mistrzowską interpretację kolejnego monumentu, czego efektem było powstanie „A Space Odyssey , Part One - Monolit”, w 2015 - „A Space Odyssey, Part Two - H.A.L.” i w 2018 - „A Space Odyssey, Final Part - Starchild”. Rok 2020 to porywający koncept, w którym namalowali językiem dźwięków swoją wersję „The Wall”. Teraz nadszedł czas na kolejny wielki filmowy fresk, na „Apocalypse Now”- prawdziwą perłę w historii kina.

RanestRane dali drugie życie tej historii, wskrzesili muzyczny obraz wojny, ludzkich emocji i chaosu, jaki wkrada się niczym złodziej do umysłu człowieka skażonego dotykiem śmierci i okrucieństwa. Zrobili to perfekcyjnie i z doskonałym wyczuciem. Pastelowe barwy melancholii zestawili z ognistym obrazem wojny pełnej bólu, brutalności i goryczy. Wojna w Wietnamie pochłonęła mnóstwo ofiar. Dźwiękowa wizualizacja przemian, jakie dokonują się w sercach i umysłach żołnierzy skazanych na banicję w dżungli gorejącej walką - to prawdziwe mistrzostwo. Dziewięć kompozycji jest jak dziewięć stopni wtajemniczenia w czas mknący po pięcioliniach pachnących napalmem. „Saigon” - klawiszowe spokojne intro, motoryczne niczym praca silników helikopterów lądujących na obcej, nieprzyjaznej ziemi łączy się zgrabnie z cudowną gitarą, dźwiękiem fortepianu i głosem Daniele. Śpiewa po włosku, z dramatyzmem i pasją, z sercem wypełnionym obrazami dżungli rozedrganej zapachem nocy. Noc to niewiadoma, pytanie bez odpowiedzi. Noc balansuje na krawędzi strachu. Dużo to floydowych klimatów, dużo myśli omotanych niepewnością tego co będzie.

„Cuore di Tenebra Pt.1” utrzymuje napięcie, które narasta od samego początku. Stonowana gitara zabiera nas na łódź, która płynie w górę rzeki Mekong - to misja, podróż do „jadra ciemności”, do miejsc w których „diabeł mówi dobranoc”. Niesamowita jest wielowarstwowość tej kompozycji – na dźwięk gitary nakłada się sugestywny wokal Daniele, perkusja, fortepian i smyczki. Wszystko spokojne, niczym nurt wody zmącony lekkim tchnieniem wiatru. Można zamknąć oczy i wyobrazić sobie szarą sylwetkę łodzi i postać kapitana Willarda, którego grał Martin Sheen.

„Dossier” to wsparta na fundamencie akompaniamentu narracja w języku angielskim opowiadająca o poszukiwanym pułkowniku Walterze Kurtzu. To krótki i bardzo zgrabny element podtrzymujący fabułę, zapewniający zgodność z treścią filmowych zdarzeń. Jest on jednocześnie pomostem prowadzącym do czteroczęściowej suity „Napalm”. To bardzo długi utwór, trwający ponad dwadzieścia minut. Jego pierwsza część, „Arc Of Light”, to niezmiernie piękne uderzenia strun wplecione w dźwięk fletu, po którym następuje lekkie i przejrzyste gitarowe solo Massimo Pomo. „Kilgore Pt. 1” to pierwsze spotkanie z szalonym i nieprzewidywalnym podpułkownikiem Kilgore wyrażone bardziej rockową osnową, wyrazistym prowadzeniem tematu i zdecydowanym rytmem. Organy wchodzą w symbiozę z gitarą. Stają się jednością. „Apache” to kolejny kadr, w którym dzikość dżungli miesza się realiami wojny. Zmiany tempa, klawiszowe esencje, syntezator, fortepian – napędzają one melodię rozciągniętą jak brezent namiotów, zawieszoną na tle krzyków dzieci i dzwonków. Tak właśnie można przedstawić obraz wszechobecnej wojny, za pomocą dźwięków - w szerokich ujęciach, z paletą intensywnych barw wysyconych wybuchami ognia, dźwiękiem strzałów, błyskiem rac i dymem spalonych wiosek. Utwór kończy się bardziej symfonicznie - ostatnią sekwencją z klasycznym fundamentem zatytułowaną „Kilgore Pt.2”.

„Playmate” to gitarowy „playground” na tle lecących helikopterów, który karmi uszy soczystością brzmienia, by po chwili przekształcić się w gorące hardrockowe rytmy.

Powolne i zamyślone „The Eden Cries” jest przepięknie wypełnione wokalem zawieszonym na klawiszowo-gitarowym sklepieniu z ciekawą partią fletu w środkowej części utworu. RanestRane potrafi opisywać realia wojny w sposób plastyczny i sugestywny.

„Cuore di Tenebra Pt. 2” to znakomity wokal Daniele Pomo, klawisze zakroplone drobiną orkiestracji i łkającą gitarą na końcu tego trwającego cztery i pół minuty utworu.

Teraz kolej na szesnastominutowy gigant zatytułowany „The Horror”. Wypełniają go zróżnicowane pejzaże dźwiękowe, a przedstawia on moment odnalezienia pułkownika Waltera Kurtza. Zawarte są tu liczne „cytaty” z filmu i muzyka pełna aury, jaką ma w sobie każda sekwencja i kadr filmowego dzieła Coppoli. Jest to utwór składający się z aż sześciu części: „Kurtz”, „Metodi Malsani”, „Falso Idolo Pt.1”, „Like Some Grandmother”, „Solo La Verita” i „Sacrifice”. Malowanie dźwiękiem, jakie perfekcyjnie opanowali Włosi, jest tutaj w swoim punkcie kulminacyjnym. Szaleństwo wypełnia zmysły, deformuje ludzkie twarze, jest ruchem - płynnym niczym taśma celuloidowa. Atmosfera staje się gęsta od emocji i śladów wojny. Różnorodna stylistyka i oplatanie muzyką głosu Daniele Pomo podkreśla każdy ze zmieniających się motywów tworzących linię wokalną. Światło usiłuje rozjaśnić czerń, lecz to jest właśnie moment dotarcia do celu. Kapitan Willard dotarł do „jadra ciemności”.

„Un Nuovo Dio” to zakończenie. Ukojenie i spokój. Gitara akustyczna jest pełna refleksji, miękkiej lekkości i finezji. Delikatne Hammondy w tle i Danny opowiadający epilog tej historii. Część pierwsza, „Falso Idolo Pt.2”, i część druga - ozdobione kunsztowną, gitarową solówką „Cuore di Tenebra Pt. 3”. Bezmiar chaosu zostaje zamknięty w szklanej kuli i nanizany na strunę światła. Jest teraz jednym z wielu paciorków różańca. Jest szeptem, modlitwą zawieszoną na ustach żołnierzy o nieruchomych oczach…

„Apocalypse Now” to album niezwykły, który w bardzo świadomy i unikalny sposób kreuje świat ludzkiej metamorfozy, emocji i wojny. Przedstawia za pomocą muzyki obraz Wietnamu i człowieka rzuconego na pastwę ponurej rzeczywistości. RanestRane rzeźbi dźwiękiem niczym dłutem, zamyka w skrzyni artyzmu myśli i brzmienia. Urzeka pięknem, które ma zapach napalmu i bólu… Jak wojna, jak ludzkie cierpienie...

MLWZ album na 15-lecie Steve Hackett na dwóch koncertach w Polsce w maju 2025 Antimatter powraca do Polski z nowym albumem Steven Wilson na dwóch koncertach w Polsce w czerwcu 2025 roku The Watch plays Genesis na koncertach w Polsce już... za rok